wtorek, 8 czerwca 2021

Od Negramaro po Diodato: znani włoscy piosenkarze związani z Apulią (cz. 2 - wiek XXI)

Pora - w końcu -  na drugą część zestawu artystów związanych z Apulią. Używam tym razem słowa 'związanie', a nie 'pochodzenie', ponieważ część z przedstawianych w tej części piosenkarzy nie urodziło się w Apulii, ale tu się wychowało. Czyli są Apulijczykami al cuore;)


Negramaro

Jak się decyduje nazwać zespół od jednego z najbardziej znanych salenckich win to nie ma potrzeby dodatkowego wyjaśniania, skąd pochodzić może taki band:) Grupa powstała w 1999 roku w Copertino (ta miejscowość, położona zaraz koło Lecce, znana jest także za sprawą pochodzącego stąd św. Józefa - słynnego z lewitacji franciszkańskiego mistyka), ale prawdziwą rozpoznawalność zyskała w 2005 roku, właśnie za sprawą udziału w Festiwalu w Sanremo (nawet jeśli ich propozycja - Mentre tutto scorre -  szybko wtedy odpadła). W tym roku Negramaro powrócili na Sanremo jako gość specjalny wieczoru duetów: zaśpiewali jedną z piosenek Lucio Dalli oraz mix swoich piosenek z najnowszej płyty. Jednym z wielkich przebojów zespołu jest natomiast ich cover 'Meraviglioso' śpiewanego oryginalnie przez... Domenico Modugno.

 

 

 I Boombadash

Ten 'eksplodujący'  (tak brzmi tłumaczenie ich nazwy;)) band dancehall reggae został założony w 2002 roku w Mesagne (to między Brindisi a Lecce). Występowali na najważniejszych festiwalach reggae w Europie i na sporym tournee po Stanach. W 2019 roku trafili wreszcie na Sanremo - utwór Per un milione zajął tam 11 miejsce, ale myślę wielu z was słyszało ten hicior ;)

 

Caparezza

Eksplorowania mniej mainstreamowych gatunków muzycznych ciąg dalszy. Urodzony w Molfecie Michele Salvemini debiutował w 1997 roku... na festiwalu w Sanremo. Wtedy jeszcze jako Mikimix. I z repertuarem breakdance pop. Wielkiej kariery nie zrobił, więc powrócił do rodzinnego miasteczka i postanowił coś zmienić. Artystyczny pseudonim  na Caparezza (od swych kręconych włosów - w dialetto pugliese) i wykonywaną muzykę na rap/hip-hop. Tak przygotowany powrócił na muzyczny rynek w 2000 roku i... to było to! Jako buntownik deklaruje, że na festiwal w Sanremo już nigdy nie wróci, bo nie zamierza się więcej z nikim ścigać.


Alessandra Amoroso

W dzisiejszych czasach masa młodych artystów zyskuje rozpoznawalność i popularności dzięki udziałowi w różnych talent show. Taka jest też historia pochodzącej z Galatiny (to niedaleko Copertino) Alessandry Amoroso, która to w 2009 roku wygrała Amici di Maria De Filippi. Od tego momentu jej kariera ruszyła z kopyta, a w 2014 roku Alessandra stała się pierwszą Włoszką, która wygrała Europejską Nagrodę Muzyczną MTV dla najlepszego europejskiego wykonawcy. Na Sanremo pojawia się jak dotąd tylko gościnnie (w tym roku w duecie z Emmą Maron, o której to za chwilę ;))

 

Emma Marone

Emma wprawdzie urodziła się we Florencji, ale - po przeprowadzce rodziców - od 4 roku życia wychowywała się w apulijskim Aradeo (Salento). Chociaż  już w 2003 roku wygrała talent show Superstar Tour (po którym założyła wraz z dwoma innymi uczestniczkami tegoż zespół Lucky Star) to - podobnie jak Alessandrze - również Emmie prawdziwą sławę przyniosło wygranie (w 2010 roku) Amici di Maria de Filippi. Już rok później pojawiła się w konkursie w Sanremo. Śpiewana w duecie z zespołem Moda piosenka Arrivera zajęła ostatecznie wysokie drugie miejsce. Rok później wróciła na Sanremo z solową propozycją i dzięki Non è l’inferno wygrała ten festiwal, po czym w 2014 roku została także włoską reprezentantką na Eurowizji (niestety zajmując najniższe miejsce w całej historii włoskich występów na tym festiwalu). W 2015 roku współprowadziła Sanremo, a w tym roku - jak już pisałam - pojawiła się gościnnie w duecie z Amoroso.



Diodato

Ubiegłoroczny zwycięzca Sanremo (i w sumie myślę włoski artysta ubiegłego roku) Antonio Diodato urodził się z kolei formalnie w Aoście, ale pochodzi z apulijskiego Taranto i to do tego miasta skierowane jest jego sanremowo-eurowizyjne Fai rumore (i to jemu zadedykował swoją wygraną). Zadebiutował w 2007 roku i budował swoja karierę bardzo powoli (acz, jak widać, skutecznie). W Sanremo pojawił się po raz pierwszy w 2014 roku, w sekcji Nuove Proposte - z utworem Babilonia. Zajął drugie miejsce i dostał specjalną nagrodę od jury. W 2018 roku wystartował już w konkursie głównym, w 'trąbkowym' duecie z Royem Paci. Adesso to utwór dzięki któremu zwróciłam wtedy na niego uwagę i jednocześnie pierwsza przetłumaczona przeze mnie włoska piosenka. Zeszłoroczny sukces Fai rumore chyba wszyscy jeszcze na świeżo pamiętają. Z ciekawostek dodać natomiast mogę, że jeszcze przed festiwalem wiele osób mówiło, że Diodato miałby większe szanse z pierwszym singlem z płyty - bardziej 'chwytliwą' Che vita meravigliosa - no ale postanowił przeznaczyć go na ścieżkę filmu Ozpeteka. Ostatecznie wygrał podwójnie: bo za Che vita.. też dostał ważną nagrodę - Donatella:D



Ermal Meta

Najbardziej chyba 'kontrowersyjne' nazwisko na liście, bo Ermal nie tylko, że nie urodził się  w Apulii, ale nie jest też Włochem. Ale odkąd - jako 13-latek - przybył z Albanii do Bari jest wierny temu miastu.  Tu zaczynał karierę i tu mieszka do dziś. Po raz pierwszy pojawił się w San Remo w konkursie debiutów z zespołem Ameba4 w 2006 roku. Rok później został wokalistą grupy La Fame di Camilla i z nią pojawił się na Sanremo ponownie w konkursie debiutów - w 2010 roku. Zanim zajął się na dobre solową karierą pisał też sporo dla innych artystów (m.in. dla Marco Mengoniego, Patty Pravo czy Lorenzo Fragoli). W 2016 roku po raz trzeci znalazł się w sanremowym konkursie debiutów - tym razem solo:D (z piosenką Odio de favole). Rok później wystąpił już w konkursie głównym, a Vietato morire zajęło 3 miejsce. Równocześnie dostał też nagrodę specjalną za cover piosenki Domenico Modugno Amara terra mia. Także w kolejnym roku pojawił się w Sanremo - w duecie z Fabrizio Moro.  Piosenką Non mi avete fatto niente wygrali ten festiwal (a na Eurowizji zajęli 5 miejsce). W tym roku Ermal powrócił do  Sanremo solowo. Z utworem Un milione di cose da dirti uplasował się ostatecznie na trzeciej pozycji.

 

 

poniedziałek, 31 maja 2021

Fryderyk II i jego zamki w Apulii

Pozostając jeszcze w apulijskich klimatach postanowiłam przejść od muzyki do architektury i opisać najciekawsze zamki Fryderyka II. Jest ich tu tyle, że można stworzyć sobie całą 'zamkową trasę' przez Apulię. Szacuje się, że - wraz z tymi, które znajdują się już na terenie obecnej Bazylikaty - jest ich bowiem co najmniej 111! Niektóre były jego rezydencjami, inne zamkami myśliwskimi czy siedzibami garnizonów i fortów wojskowych. Nie wszystkie też zbudował całkiem od podstaw, część pochodzi z wcześniejszych czasów, ale jako że to Fryderyk je odbudował czy znacząco rozbudował także one są traktowane jako 'jego'. Mówi się, że Federico zastał Apulię jako krainę katedr a zostawił ją jako ląd warownych twierdz. Zanim jednak o wybranych fryderykowych zamkach (wiadomo, że przy takiej ich ilości nie byłabym w stanie przedstawić wszystkich:D) i możliwości ich zwiedzenia słowo może o samym władcy i jego miłości do Apulii.


 

Federico II di Svevia - wybitny wielbiciel Apulii

Był jednym z najwybitniejszych władców średniowiecznej Europy. Cesarzem Świętego Cesarstwa Rzymskiego, królem Sycylii i Jerozolimy.  Władcą twardym i niezależnym (papież Grzegorz IX ogłosił go nawet antychrystem i nałożył na niego dwie ekskomuniki), ale także bardzo wykształconym i oświeconym. To na jego dworze powstała słynna poetycka szkoła sycylijska, która to dała podwaliny literackiemu językowi włoskiemu i w której to wynaleziono sonet. To również Federico założył Uniwersytet w Neapolu. Dlatego nazwano go Stupor Mundi et Immutatur Mirabilis, czyli cudem świata i wspaniałym transformatorem.  
I otóż ten niezwykły władca wybrał jako swą przybraną ojczyznę właśnie Apulię. Owszem jej strategiczne położenie geograficzne miało też swoje znaczenie (mógł z niej szybko dotrzeć zarówno do Lombardii jak i do Rzymu, a i dobrze wyposażone porty były o rzut kamieniem), ale Fryderyk po prostu zakochał się w tym regionie. Pełna wspaniałych lasów i rzek, bogatej fauny i flory, zielono-złota (od łanów zboża) Apulia stała się dla niego „źrenicami naszych [cesarskich] oczu” i to tu najchętniej przebywał. Stąd też drugi przydomek Federico to Puer Apuliae, czyli dziecko Apulii.  Swój cesarski pałac kazał wybudować w Foggii, a wszędzie wokół tworzył lub odrestaurowywał coraz to nowe zamki, fortece czy katedry. Tworząc prawdziwe architektoniczne cacka.  
Wybierając zamki do tego przeglądu starałam się ograniczyć do tych, które odwiedziłam osobiście (i które uznałam za najbardziej interesujące), nie mogę jednak nie wspomnieć o jednym, do którego dotrzeć mi się nie udało, a który to jest najbardziej znanym i najbardziej 'wzorcowym' fryderykowym zamkiem. Dlatego też zacznę właśnie od niego.
 

Castel del Monte

Ten, zbudowany przez Fryderyka około 1240-50 roku, a położony na wzgórzu pomiędzy Andrią, Ruvo di Puglia i Corato, ośmiokątny zamek to prawdziwy ikoniczny symbol, z którego dumni są nie tylko Apulijczycy. Nie przypadkiem to właśnie wizerunek Castel del Monte został wybrany na rewers włoskiej wersji jednocentowej monety. Zamek, poza tym że jest włoskim zabytkiem narodowym, jest także jednym z trzech apulijskich miejsc wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Uzasadnienie powołuje się na wyjątkowy sposób, w jaki architektura zamku łączy elementy z tak odmiennych tradycji jak muzułmańska, nordycka i klasyczna w jedną, nader harmonijną całość. Imponuje także niezwykła symetria zamku. Co ciekawe nie miał on raczej celów obronnych, jako że nie ma tu ani fosy, ani zwodzonego mostu. Prawdopodobnie miał zatem pełnić przede wszystkim funkcję reprezentacyjną: w słoneczne dni światło otacza go tak, że budowla wręcz promienieje, a ponieważ w czasach Fryderyka światło było traktowane jako emanacja boskości uważa się, że słynnemu władcy chodziło także o stworzenie konotacji religijnych.
 
Możliwość zwiedzania: codziennie między 10 a 18, cena biletu 7-10 euro.
 

Castello di Gioia del Colle

To z kolei jeden z najświetniejszych przykładów fryderykowej 'przeróbki'. Zamek został bowiem zbudowany początkiem dwunastego wieku przez Normanów, a przebudowany przez Fryderyka ok. 1230 roku. Przebudowa dziedzińca i dobudowanie Wieży Cesarzowej dało zamkowi charakterystyczny dla fryderykowych budowli wygląd: oparty na planie kwadratu, z centralnym dziedzińcem i wieżami umieszczonymi w zewnętrznych narożnikach. Nie była to elegancka rezydencja (jak Castel del Monte) ale bardziej zbudowany dla celów obronnych garnizon wojskowy. Później stała się jednak także rezydencją królewską, ponieważ zamieszkała tu Bianca Lancia, którą to uważa się za największą miłość cesarza i która urodziła mu jego ukochanego syna Manfrediego (Federico go później legitymizował i uczynił swym następcą)Lokalna legenda mówi, że owładnięty zazdrością Federico zamknął będącą w ciąży z Manfredim Biancę w zamkowej wieży (właśnie tej Cesarzowej), a ta zaraz po porodzie odcięła sobie piersi i wysłała je cesarzowi wraz z noworodkiem, po czym rzuciła się z owej wieży i że jej jęki można usłyszeć do dziś (zwłaszcza podczas pełni). W rzeczywistości prawdopodobnie Bianca zamiast umierać przekonała po prostu cesarza do poślubienia jej. 
 
t
zamkowa sala tronowa
 
 
Możliwość zwiedzania: codziennie między 8.30 a 18.30 (obecnie w zamku mieści się Muzeum Archeologiczne), cena biletu 4-7 euro (aktualnie okołopandemicznie wstęp jest gratis).
 

Castello Svevo-Angioino di Lucera


 
Zbudowany przez Fryderyka II w 1223 roku jako palatium (czyli rezydencja cesarska) ale też twierdza wojskowa. Tę funkcję zamku potwierdza fakt, że nigdy nie znaleziono „regularnych” wejść do niego, co rodzi hipotezę, że dostęp był możliwy tylko przez podziemne tunele. Mieściła się tu też siedziba mennicy państwowej i skarbu cesarskiego. Warto także wspomnieć, że za sprawą Fryderyka Lucera stała się osadą muzułumańską, bo to właśnie tu cesarz kazał deportować wyznawców islamu z Sycylii. Wielu z nich stało się zresztą cesarskimi żołnierzami. Jeśli chodzi o architekturę Castello di Lucera to jakkolwiek ogólnie jest on zbudowany na charakterystycznym czworokątnym planie to trzecia, ostatnia kondygnacja zamku ma - przywodzący na myśl Castel del Monte - kształt ośmiokąta. W czasach pofryderykowych Castello di Lucera został przekształcony w prawdziwą cytadelę - z domami, kościołem i własną cysterną.
 
most do zamku

Możliwość zwiedzania: od wtorku do niedzieli między 9 a 13, sb i nd także 16-19, cena biletu 3 euro


Castello Svevo di Trani



Zbudowany na polecenie Fryderyka w latach 1233-1249,  jako jeden z najnowocześniejszych zamków trzynastowiecznej Europy, pełnił podwójną funkcję - kontroli i obrony. Dlatego znajduje się nad morzem, a nie na wzgórzu.  Powstał najpewniej na ruinach poprzedniej budowli, o czym świadczy niewielka wieża (z X lub XI wieku). Pierwotny układ architektoniczny oparty był - a jakże - na planie czworokąta z czterema kwadratowymi, jednakowo wysokimi, wieżami na szczycie. W XVI wieku, gdy pojawiła się broń palna, zamek przeszedł poważną refortyfikację: Karol V Habsburg kazał pogrubić jego mury i zbudować dwa nowe bastiony. Tak wzmocniony zamek miał bronić imperium przed najazdami tureckimi. Zamek ma także swoją romantyczną legendę: otóż miała tu zostać zamknięta w celi piękna Armida.  Owa dama zakochała się i niestety jej spotkania z kochankiem odkrył jej mąż. Amanta zabił, a żonę uwięził i wkrótce biedaczka z żalu umarła. Stąd legenda mówi, że ubrany w szarą zwiewną suknię duch Armidy przechadza się czasem po zamku. 
 


Możliwość zwiedzania: codziennie między 8.30 a 19.30, cena biletu 9 euro (aktualnie okołopandemicznie zwiedzanie w śr i pt 9-13, w czw 15-19, a wstęp jest gratis).
 
 

Castello di Barletta

Zamek zbudowany w połowie XI wieku przez Normanów jako forteca obronna (strategiczne położenie przy morzu), przebudowany początkiem XIII wieku przez Fryderyka na klasyczną rezydencję, w której to bardzo chętnie przebywał. Po przejściu zamku w ręce aragońskie powrócił on do funkcji obronnych - dobudowano fosę oraz wzmocniono mury i bastiony.

Możliwość zwiedzania: codziennie (oprócz poniedziałku) między 9 a 19 (obecnie w zamku mieści się Museo Civico), cena biletu 6 euro.
 
 

Castello Normanno Svevo di Bari

Znajdujący się na skraju baryjskiego centro storico zamek prawdopodobnie zbudowany został na ruinach starożytnej fortyfikacji. Najstarsza część zamku jest normańska i miał on wtedy pełnić funkcję kontrolno-obronną (tak jak położony także nad morzem zamek w Trani). Stąd fosa i bastiony. Dokonana przez Fryderyka w latach 30. XIII wieku przebudowa nadała budowli bardziej mieszkalny i elegancki charakter. Tak też traktowali Castello di Bari Sforzowie, którzy otrzymali tę posiadłość od Aragonów i organizowali tu różne eventy. Za Królestwa Obojga Sycylii zamek stał się natomiast koszarami i więzieniem.
 

Możliwość zwiedzania: codziennie (poza wtorkiem) między 8.30 a 19.30, cena biletu 9 euro.
 

Z ważnych apulijskich zamków Fryderyka - poza Castel del Monte oczywiście - nie dotarłam do tych w Orii i Brindisi. Cóż, zawsze jest po co do Apulii wrócić ;)

A gdyby kogoś ten temat zainteresował w szerszej skali na zakończenie mapka najważniejszych fryderykowych zamków w całych południowych Włoszech.




środa, 14 kwietnia 2021

Od Domenico Modugno po Rafa: znani włoscy piosenkarze rodem z Apulii (cz. 1 - wiek XX)

Ostatni festiwal w Sanremo, w trakcie którego to 'odkryłam' Negramaro, uświadomił mi w końcu, że masę piosenkarzy, których muzyka mi się podoba, łączy fakt pochodzenia z Apulii.  Postanowiłam zatem poświęcić notkę temu 'artystycznemu zagłębiu':) Podkreślając również związki owych artystów z festiwalem w Sanremo.

 

Domenico Modugno

Nie mogłabym zacząć od kogokolwiek innego, bo o ile w przypadku innych gwiazd trzeba się trochę bardziej postarać, żeby się dowiedzieć, skąd pochodzą, tak w przypadku Modugno starczy po prostu pojechać do Polignano a Mare, przejść się tamtejszym głównym deptakiem i pomnik Domenico (w słynnej pozie z rozłożonymi ramionami) sam stanie nam przed oczami. Miasteczko jest bardzo dumne ze swojego najsłynniejszego obywatela i trudno się temu dziwić. Wielu osobom Modugno kojarzy się przede wszystkim z Volare (znanym także jako Nel blu dipinto di blu) i owszem, to jego najsłynniejszy hicior (wygrał nim Sanremo w 1958 roku, zajął trzecie miejsce na Eurowizji i - co jest chyba mniej powszechną wiedzą - zdobył za niego dwie Grammy), ale bynajmniej nie jest to artysta jednego przeboju. Ma bowiem na swym koncie ponad 200 piosenek, po Volare wygrał Sanremo jeszcze 3 razy (w 1959, 62 i 66 roku) i uważany jest za jednego z ojców piosenki włoskiej. Poza pomnikiem w rodzinnej miejscowości 'dorobił' się również swojego znaczka oraz biograficznego miniserialu Rai (wyświetlanego także w polskiej tv).

 

 

Albano Carrisi

To w sumie ciekawe, że o ile w przypadku jego słynnej 'drugiej połówki' wszyscy znają także jej nazwisko (znaczy że Romina Power), tak przy Albano przyjęło się po prostu, że to Al Bano i na tym koniec;) (w sumie najpowszechniej przyjęty zapis zdaje się wręcz sugerować, że Al to imię a Bano nazwisko;)) W każdym razie męska połowa duetu Al Bano i Romina Power przyszła na świat w Cellino San Marco (to prowincja Brindisi) i tu też osiadła w ostatnich latach:  w Cellino Albano ma swoją masserię i produkuje wino (którego nawet miałam okazję próbować;)) Chociaż zarówno przed jak i po duecie z Rominą próbował solowej kariery, to - choć trudno powiedzieć, by nie odnosił w ten sposób żadnych sukcesów (w festiwalu w Sanremo brał udział więcej razy sam niż w duecie) - jednak jego najsłynniejsze przeboje to właśnie te śpiewane z żoną (notabene z pochodzenia Amerykanką). Warto tu jednak dodać, że Sanremo wygrali tylko raz i nie Felicitą ;)
 




Renzo Arbore

Kolejny artysta nie jest zapewne tak powszechnie znany, bo i reprezentuje inny gatunek muzyczny, ale świat się na popie nie kończy, a urodzony w Foggi Lorenzo Giovanni "Renzo" Arbore jest prawdziwym źródłem dumy dla swego rodzinnego regionu. Ten wszechstronny artysta to jedna z najbardziej kultowych postaci włoskiej telewizji, dla której tworzył przesycone inteligentną ironią cykliczne programy muzyczne. Stworzył także słynną 15-osobową Orchestra Italiana (sam grał w niej na klarnecie), z którą to zjeździł cały świat promując muzykę neapolitańską. Za swe jazzowe zasługi dostał m.in. honorowy doktorat od Berkley College of Music.
 
 

 

Nicola Di Bari

I wracamy do lżejszej muzyki, dodając jednak do niej odrobinę folku. Jeśli urodzony w Zapponecie (to z perspektywy Foggi najbliższa jej miejscowość nadmorska) Nicola Di Bari (który tak naprawdę nazywa się Michele Scommegna) nie jest - pomimo dwukrotnego zwycięstwa na festiwalu w Sanremo (w 1971 i 72 roku) -  u nas aż tak powszechnie znany to zapewne dlatego, że jego drugim językiem był hiszpański i to w Ameryce Południowej ten artysta zyskał największą zagraniczną popularność. Jeśli ktoś np. jednak zwrócił uwagę na ścieżkę dźwiękową do „La prima cosa bella” Virziego to napisał ją właśnie Nicola. 




Anna Oxa

 
 
Pora w końcu na jakąś Apulijkę. Urodzona w Bari Anna (a tak naprawdę Iliriana Hoxha, zresztą córka Włoszki i Albańczyka) brała udział w Sanremo kilkunastokrotnie, a dwukrotnie wygrała ten festiwal (w 1989 roku w duecie i w 1999 solo). Zawsze była artystką niekonwencjonalną, także jeśli chodzi o jej sceniczny image. Włosi nazywają Annę bardzo ładnie  'la Voce e il Cuore'. W ostatnich latach największą popularność przyniosło jej sędziowanie w talent szoł Amici di Maria De Filippi.


 

Raf

Naprawdę nazywa się Rafaelle Riefoli i urodził się w Margerita di Savoia [wtedy jeszcze nazywanej Salina di Barletta, która to nazwa w sumie lepiej wskazuje zarówno na położenie jak i główny powód do sławy tej miejscowości]. Karierę muzyczną rozpoczął w punkowej grupie w Londynie, a i po powrocie do Włoch (i zmianie repertuaru na ciut lżejszy) przez jakiś czas śpiewał wciąż po angielsku. Sukcesy przyszły jednak z włoskim repertuarem. W Sanremo solowo brał udział 4 razy, ale najbliżej zwycięstwa był podczas swego pierwszego udziału w tym festiwalu, w duecie z Umberto Tozzim (ich Gente di Mare zajęło w 1987 roku trzecie miejsce. Co ciekawe festiwal wygrała wówczas piosenka, którą Raf napisał - śpiewane w tercecie Morandi, Ruggeri, Tozzi Si Può Dare Di Più). Ponowne artystyczne spotkanie po latach Rafa i Tozziego zakłócone zostało przez pandemię, z powodu której odwołana została wspólna trasa koncertowa obu panów.



Hmmm, trochę się to rozrosło, a drugie tyle artystów, tych już z XXI wieku, wciąż czeka na swoją kolejkę, myślę zatem, że skończy się to po prostu na dwóch notkach :)

poniedziałek, 22 marca 2021

Tłumaczenie: Ermal Meta "Stelle cadenti"

W przerwie przed kolejnym zestawem apulijskich muzyków kolejne tłumaczenie piosenki. Tym razem bardzo świeżutki utwór artysty, który też jest z Apulii, choć jest ona jego drugą ojczyzną. 

Tuż po udziale w festiwalu w Sanremo Ermal wydał swoją kolejną płytę. I o ile jego festiwalowa propozycja Un milione di cose da dirti, chociaż o mało co nie wygrała festiwalu, nie wzbudziła u mnie spodziewanego entuzjazmu, tak ten utwór zachwycił mnie już od pierwszego przesłuchania Tribu Urbana. Mam nadzieję, że doczeka się zostania singlem (i jakiegoś ładnego klipu)*. Pomimo dużej melodyjności to nie jest w sumie tekstowo wesoła piosenka i właśnie dlatego chciałam przetłumaczyć ją na polski. Zawsze zachwycało mnie, że Włosi potrafią pisać w takiej 'bujającej się' formule także o rozstaniach (bo u nas to się zwykle cierpi smętnie...)

 


Muszę rzucić palenie, rzucałem je już setki razy,
I po prostu na ciebie patrzeć, tak intensywnie wgapiać się.
Mówisz, że to mi szkodzi, ale wcale o to nie dbasz,
Taka jest prawda.
Muszę przestać mówić, za dużo wypiłem,
Ale wszyscy jesteśmy trochę pijani  - czymś lub kimś,
Ale tak, zostawmy to.
Prawda to prezent, którego nikt nie chce.
 
Powiedz mi, że ci na mnie zależy
Nawet, jeśli w to nie wierzysz

Powiedz mi, że ci na mnie zależy
 Tak długo, jak będę na nogach.
Powiedz mi, że chcesz odejść,

Pożycz mi trochę wspomnień.
Powiedz mi, że ci na mnie zależy,
 Zawsze bardziej niż na kimkolwiek innym
 Nie jesteśmy spadającymi gwiazdami.
 
Gdybyśmy mogli zacząć całą historię od tyłu,
Wtedy pod koniec moglibyśmy przeżyć początek,
Nie ten cholerny ból.
A ty mówisz, że to nic takiego i że to minie.
 
Powiedz mi, że ci na mnie zależy
Nawet, jeśli w to nie wierzysz

Powiedz mi, że ci na mnie zależy
 Tak długo, jak będę na nogach.
Powiedz mi, że chcesz odejść,

Pożycz mi trochę wspomnień.
Powiedz mi, że ci na mnie zależy,
 Zawsze bardziej niż na kimkolwiek innym
 Nie jesteśmy spadającymi gwiazdami.
 
Chciałbym śpiewać,
Siedzieć do późna,
A gdy wtedy poczuję się samotny,
Budzić wszystkich,
Słyszeć twój śmiech
ze mnie mówiącego, tak jakbym był Bogiem,
A to tylko ja, tylko ja.
 
Powiedz mi, że ci na mnie zależy
Nawet, jeśli w to nie wierzysz

Powiedz mi, że ci na mnie zależy
 Tak długo, jak będę na nogach.
I przed odejściem
Weź sobie moje wspomnienia,
Że mi na tobie zależy
Zawsze bardziej niż na kimkolwiek innym
Nie jesteśmy spadającymi gwiazdami.
 
Ale tak, zostawmy to.
Żegnaj.
 

*spełniło się, dlatego też podmieniłam video na to właśnie klipowe <3

niedziela, 7 marca 2021

Donne marinaie, czyli kobiety we włoskiej marynarce

Dzień kobiet za pasem, dobry zatem moment, żeby przyjrzeć się kobietom, które przełamują bariery tego, co 'kobietom wypada'. Np. zaciągając się do marina militare, czyli do marynarki wojennej :) 
 
 

 

Pierwsze Włoszki w mundurach


Jakkolwiek kobiety brały czynny udział w różnych konfliktach zbrojnych od zawsze, trzeba było dopiero wydarzeń rangi wojen światowych (czytaj: masy ofiar żołnierzy płci męskiej), żeby zaczęły być postrzegane jako naprawdę wartościowa siła zbrojna. Pierwsze oficjalne żeńskie oddziały wojskowe - Corpo Volontario Femminile vel Servizio Ausiliario Femminile (SAF) a na południu Corpo di Assistenza Femminile (CAF) - zostały powołane we Włoszech w 1944 roku, czyli pod koniec II wojny światowej. Służące w nich panie miały rangę podporuczniczek. Stosowny dekret ministerialny przewidywał jednak istnienie owych oddziałów tylko na okres wojny i zaraz po zakończeniu działań zbrojnych zostały one rozwiązane. 

Wenecja, 11.1944 r.  - Contessa Piera Gatteschi-Fondelli, komendantka SAF. 

Prawie 15 lat później, w grudniu 1959 roku powołano Corpo di Polizia Femminile, czyli specjalny kobiecy oddział policji. Włączono do niego także byłe członkinie istniejącego do 1954 roku w amerykańskiej strefie Wolnego Miasta Triest Corpo di Polizia Femminile di Trieste. Korpus kobiecy rozpoczął swą oficjalną działalność w 1961 roku, a jego rola była ograniczona w zasadzie do zadań, których nie bardzo wypadało powierzyć mężczyznom, czyli związanymi głównie z ochroną kobiet i dzieci (np. przeszukiwanie kobiet, uczestniczenie w przesłuchaniach nieletnich itp). Policjantki miały rangę ispettrice (czyli inspektorki) albo asystentki. Jednostkę rozwiązano w 1981 roku, a panie wcielono do normalnych oddziałów policji.
 
Plakat na dwudziestolecie kobiet we włoskiej armii.

Oficjalna możliwość przyjęcia kobiet do włoskiej armii została wprowadzona ustawowo dopiero w październiku 1999 roku. Włochy były ostatnim krajem NATO, który pozwolił kobietom służyć w wojsku. Pierwsze formalne przyjęcia kobiet do armii miały miejsce w 2000 roku. Dziś panie obecne są we wszystkich rodzajach włoskich sił zbrojnych. Ale próbowały walczyć o przyjęcie do nich także wcześniej.
 
 

Diadora Bussani - pierwsza, która próbowała się dostać do Accademia Navale

Był rok 1981. 19-letnia wówczas mieszkanka Triestu Diadora Bussani  kończyła właśnie insituto nautico, czyli szkołę morską. Już to wydawało się sporym osiągnięciem dla dziewczyny w tamtych czasach, ale jej marzyło się więcej. Chciała wstąpić do Accademia Navale di Livorno, czyli do Akademii Marynarki Wojennej, i zostać komendantką korwety czy innej morskiej jednostki. Jej ojciec, sam mundurowy (choć 'tylko' straży miejskiej) wspierał córkę w jej marzeniach. Był jednak rok 1981, zatem podanie Diadory zostało odrzucone. Dziewczyna jednak nie poddała się tak łatwo. Złożyła apelację do sądu. I regionalny sąd administracyjny we Florencji uznał jej racje nakazując akademii przyjąć Diadorę. Formalnie ustawa z 1963 roku zezwoliła  na przyjmowanie kobiet na stanowiska publiczne (w tym do armii) bez żadnych limitów. Niestety zabrakło koniecznych przepisów wykonawczych. Ostatecznie Rada Państwa uchyliła zatem regionalny wyrok powołując się na... "biologiczne różnice pomiędzy męskim a kobiecym ciałem". W praktyce po prostu przyjęcie kobiety na wojskową uczelnię nie mieściło się wówczas w głowach oficjeli. Była jeszcze możliwość kolejnego odwołania, do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (gdzie był już wówczas podobny wygrany precedens z Holandii), ale rodzinie Diadory zabrakło pieniędzy na kontynuowanie walki. Jej sprawa stała się jednak na tyle głośna, że rok później symbolicznie przyjęła ją... amerykańska marynarka wojenna. Zamiast dowodzić statkiem uczy dziś jednak biologii morskiej.

 

Catia Pellegrino - pierwsza komendantka okrętu wojskowego

 

Augusta, 2013 r. - la tenente di vascello Catia Pellegrino obejmuje dowództwo 'Libry'

To, co nie udało się Diadorze, osiągnęła w 2013 roku 37-letnia poruczniczka Catia Pellegrino zostając pierwszą w historii dowódczynią statku marynarki wojennej. Pochodząca z Copertino (czyli z Salento) dziewczyna ukończyła Accademię Navale w 2005 roku (oraz dodatkowo politologię na Uniwersytecie we Florencji). Objęcie dowództwa na patrolowym statku 'Libra" poprzedziły oczywiście lata praktyki na różnych okrętach, także udział w międzynarodowych operacjach (jak antypirackie 'Ocean Shield' czy też "Libia Emergency') oraz masa specjalistycznych szkoleń. Z próbką zawodowych doświadczeń pierwszej włoskiej komendantki statku można zapoznać się czytając wydaną w formie książki relację z jej udziału w migranckiej operacji "Mare Nostrum"-  "La scelta di Catia". Te wydarzenia można także zobaczyć w wyprodukowanej przez Rai, we współpracy z Marina Militare, dokumentalnej mini serii.



Kobiety w marynarce wojennej - trochę statystyk

Wg danych z opublikowanego w 2003 roku międzynarodowego raportu Women seafarers. Global employment policies and practices we włoskiej marynarce wojennej było trochę poniżej 2 tysięcy kobiet,  czyli ok. 1,2 % ogólnej liczby marina militare. Ale w 2017 roku już 5,7%.  Czy to dużo czy mało? Zależy. Owszem, np. w niektórych krajach skandynawskich kobiet w marynarce jest dużo więcej. Ale tam tradycje obecności kobiet w siłach zbrojnych są też dużo dłuższe, a we Włoszech nawet już po dopuszczeniu pań do służby w 1999 roku przez jakiś czas istniały maksymalne limity ich przyjęć (i za więcej niż 20% były np kary). Aktualnie natomiast ponad 50% podań składanych do Accademii Navale pochodzi od dziewczyn. 

Obecna polityka włoskich sił zbrojnych przewiduje wciąż niezatrudnianie kobiet min. w jednostkach szturmowych czy na okrętach podwodnych. Nie ma natomiast ograniczeń w kwestii ilości personelu płci żeńskiej na zagranicznych misjach, ani co do perspektyw awansu zawodowego - to że obecnie najwyższy stopień kobiety to porucznik wynika wyłącznie z okresu, jaki upłynął od zezwolenia paniom na wstępowanie do sił zbrojnych. Są zatem nadzieje, że doczekamy i admirałek:)   Może to nastąpić szybciej niż oficjalne użycie feminatywów wobec mundurowych pań (tak, oficjalnie komendantka to wciąż il comandante, a nie la comandante, o żeńskim sufiksie w ogóle nie wspominając...)

Spezia, 2019 r. -  la tenente di vascello Erika Buttaro obejmuje dowództwo nad niszczycielem min 'Vieste'

Końcowym powiewem optymistycznych zmian w armii natomiast niech będzie pierwszy cywilny ślub dwóch donne marinaio (jedna z nich jest komendantką statku), który to odbył się w 2019 roku w La Spezii. Przy pełnej galowej oprawie ze strony kolegów z pracy i z życzeniami od ówczesnej ministry obrony.
 
La maresciallo Rosa Maria e la tenente di vascello Lorella


Zasadniczą inspiracją do powstania tej notki był ten artykuł: https://www.nauticareport.it/dettnews/le_professioni_del_mare/donne_marinaio-4134-4409/ 


niedziela, 3 stycznia 2021

Tłumaczenie: Tiromancino 'Finche ti va'

Zgodnie z obietnicą z poprzedniego posta tłumaczenie najnowszej piosenki rzymskiej grupy Tiromancino. Utwór ten zawdzięczam moim tegorocznym włoskim wakacjom i mam z nim bardzo specjalne skojarzenia. Spero che dzięki tłumaczeniu znajdzie więcej fanów w Polsce, bo to piękna ballada :)

 
Zastałaś mnie uwięzionego w zwyczajnym, zawsze takim samym życiu. 
Chwyć mnie za rękę... podczas gdy miasto znika
Opowiedz mi o sobie w czasie spaceru pośród sklepów i domów
Ja i ty, cała reszta to tylko seria wymówek
Nasze problemy stają się coraz mniejsze teraz, gdy wspólnie śmiejemy się z siebie
Przeglądając moje płyty weź po prostu wszystko to, co chcesz
 
  Możesz tu zostać tak długo, jak chcesz
Zarzucić wszystko swoimi ubraniami
Choć tego nigdy ci nie powiem
Możesz tu zostać tak długo, jak chcesz
To moment, który smakuje wiecznością
Otuli cię i zostanie z tobą już na zawsze

Patrząc sobie w oczy, tak jak w piosence Dalli
Gdzie zawsze można liczyć na świecący księżyc i jakieś gwiazdy
Nasze marzenia to spadające na nas z nieba małe asteroidy
Przeglądając moje płyty weź po prostu wszystko to, co chcesz
 
  Możesz tu zostać tak długo, jak chcesz
Zarzucić wszystko swoimi ubraniami
Choć tego nigdy ci nie powiem
Możesz tu zostać tak długo, jak chcesz 
 To moment, który smakuje wiecznością
Otuli cię i zostanie z tobą już na zawsze
 
Wnieś światło w środek mojego chaosu
I popchnij mnie ku lepszemu zamiast poddawania się
Widzę tę zapomnianą stronę życia
Podnoszę się, żeby dokończyć grę
Ile osób sobie 'odpuściłem'
To przyniosło mi masę kurzu i zamętu
Wiesz, kiedy chcesz zmienić swoje życie
I powrócić do decydowania o nim?

  Możesz tu zostać tak długo, jak chcesz 
Zarzucić wszystko swoimi ubraniami
Choć tego nigdy ci nie powiem
Możesz tu zostać tak długo, jak chcesz 
 To moment, który smakuje wiecznością
Otuli cię i zostanie z tobą już na zawsze


wtorek, 29 grudnia 2020

Moje włoskie muzyczne odkrycia 2020 roku

Gdy niedawno, w odpowiedzi na post na jednej z italofilskich grup facebookowych, wypisałam swoje włoskie muzyczne odkrycia mijającego roku, zdałam sobie sprawę, że zgromadziło się ich całkiem sporo (a i tak nie o wszystkim pamiętałam). Pomyślałam zatem, że można by zrobić z tego całą notkę podsumowującą ten rok muzycznie. Zwłaszcza, że tego typu notki tu jeszcze nie robiłam, a to świetna pamiątka i na zaś:) Allora cominciamo!


 Odkrycia z 2020 roku (czyli muzyczne świeżynki)

To był zdecydowanie rok Diodato. Z nim go rozpoczęłam i z nim kończę. Niby znałam go już wcześniej (nawet przetłumaczyłam Adesso), ale to w tym roku 'zaskoczyło' na dobre. Nie pamiętam już jak trafiłam na promujące jego nowy album La vita meravigliosa (oczywiście zostało przeze mnie szybko przetłumaczone:D), ale pamiętam z jaką niecierpliwością  czekałam do Walentynek, aby móc odsłuchać całą płytę. I nie zawiodłam się. To dla mnie album tego roku. A odkrycie, że Diodato jest al cuore Apulijczykiem (wprawdzie urodził się gdzie indziej, ale wychował w Taranto i to do tego miasta śpiewa sanremowo-eurowizyjne Fai rumore) i zapalonym kinomaniakiem, dopełniło poczucia duchowej wspólnoty. W trakcie włoskich wakacji (udało się, mimo pandemii) odbyłam szaloną podróż do Rzymu na jego koncert, żeby móc posłuchać tych utworów na żywo (i pośpiewać je sobie z Diodato). Pociąg i nocleg kosztowały więcej niż sam bilet, ale absolutnie warto było! (e stato proprio meraviglioso). Teraz zaś, na koniec roku, na swój trzeci singiel Diodato wybrał piosenkę, która urzekła mnie od pierwszego przesłuchania płyty - Fino a farci scomparire. Ten gwiazdkowy prezent to świetna klamra. I to dlatego Diodato w moim rocznym zestawieniu ma aż dwa utwory(nikt inny już podobnego wyróżnienia nie dostąpi:D)

Mój 'zasiedziały' ulubieniec Ermal Meta - notabene także Apulijczyk al cuore -  nie wydał w tym roku albumu, zaskoczył jednak swych fanów utworem, który pojawił się tuż przed 1 maja (znaczy w szczycie wiosennej pandemicznej chiusury). Trudno uwierzyć, że Finira bene zostało napisane w styczniu, czyli jeszcze przed okołocovidowym szaleństwem, bo tekst tej piosenki idealnie wpisuje się w jakże potrzebną nam teraz nadzieję i zapewnienie, że 'andra tutto bene'. Do tego świetny klip utrzymany w stylistyce mangi. Nigdy nie przetłumaczyłam żadnej piosenki tak szybko jak tę.

Także kolejna piosenka ma związek z Ermalem. Fani wiedzą, że zanim sam zrobił megakarierę jako piosenkarz, pisał sporo tekstów dla innych. I nadal to robi, tylko rzadziej. Historia jego współpracy z Bugo jest jak sądzę efektem tegorocznego sanremowego skandalu. Otóż Bugo startował w duecie z Morganem. Gdy ten ostatni podczas jednego z konkursowych występów (na Sanremo śpiewa się piosenki in gara każdego dnia festiwalu:)) zaczął zmieniać tekst piosenki wplatając w nią obelgi pod adresem kolegi, urażony Bugo po prostu zszedł ze sceny. Duet został zdyskwalifikowany, a Bugo - jako poszkodowany - zyskał sporo wsparcia od innych włoskich artystów. Mi manca miało swoją premierę  - razem z Finira bene - na wielkim pierwszomajowym koncercie, ale ja odkryłam ją dopiero we wrześniu, w trakcie jednego z włoskich 'dołów' (tak, tam też można je mieć). Ta nostalgiczna piosenka z niebanalnym czarno-białym teledyskiem, w którym to męskim głosem 'śpiewa' aktorka Ambra Angiolini, jest idealna na nastrój pt. 'minęło i nie wróci' (najlepiej w pakiecie z dobrym winem, wtedy już można się poużalać nad sobą na całego:P)

Ten utwór został mi podsunięty przez pewnego Włocha i idealnie trafił w romantyczną część mojej osobowości. Dritto al cuore. Muszę jednak przyznać, że nie bardzo mi się podoba oryginalny teledysk, dlatego tutaj będzie wersja 'księżycowa' (z tekstem). O samej grupie musiałam dopiero poczytać, bo nie znałam wcześniej (i w końcu wiem, z kim to Giusy śpiewała taki fajny duet niedawno, bo właśnie z liderem tego rzymskiego bandu). Oczywiście posłuchałam też trochę wcześniejszych utworów Tiromancino i to zdecydowanie rokuje na dłuższe zauroczenie;) A tłumaczenie samego  Finche ti va powinno lada moment pojawić się na blogu.

 

 Starsze odkrycia (czyli muzyczne 'wykopaliska';))

Z Arisą zapoznałam się całkiem przypadkiem, dzięki mojemu pobytowi we Włoszech. Okazało się, że w mieście, w którym przebywam na praktyce, odbędzie się darmowy plenerowy koncert piosenkarki. Zapoznawszy się szybciutko z jej piosenkami na YT zdecydowałam się wziąć bilety na ten koncert i to była bardzo dobra decyzja. A z piosenek artystki szczególnie do serca przypadła mi zeszłoroczna sanremowa Mi sento bene - odzwierciedlająca także moją obecną filozofię życiową.

Mniej więcej z odkryciem piosenki Bugo z Ermalem nastąpiła u mnie faza na canzoni napoletane. Zaczęło się od piosenki Arisy do filmu Ozpetka, ale szybko przeszło w kierunku Gigiego d'Alessio. Ten pochodzący - a jakże - z Napoli artysta pop kilka lat temu stworzył cały wielki projekt poświęcony swemu miastu. Częścią którego był album Malaterra z nowymi wersjami napoletańskich  klasyków. W canzoni napoletane - poza oczywiście ich emocjami - urzeka mnie dialetto napoletano, a w zasadzie fakt, że niby wciąż jesteśmy we Włoszech, ale bez tłumaczenia na proprio Italiano prawie nic z nich nie rozumiem:D Do przeglądu wybrałam Vasame, śpiewane w duecie z Valentina Stellą, bo tej canzony chyba słucham najczęściej.

Odkrycie Mody - rockowej grupy z Milano, szczyt popularności której przypadł mniej więcej dekadę temu (w ubiegłym roku, po kilku latach przerwy wrócili z nowym albumem, ale almeno finora żaden hit na miarę tych dawnych się nie pojawił ...) -  zawdzięczam temu samemu Włochowi co Tiromancino (choć nie tę konkretnie piosenkę). A moja szczególna sympatia właśnie do Non e mai abbastanza bierze się w dużej mierze z ilustrującego ją klipu, w którym to wokalista grupy, Kekko, odtwarza trzy słynne sceny filmowe. I to bardzo ciekawe, że o ile dla nas zapewne najoczywistsza jest scena 'z kartkami' z Love Actually, to w komentarzach Włochów widzę jednak najwięcej wzmianek o La Leggenda del pianista sull'oceano Tornatore (u nas to się ukazało jako 1900: Człowiek legenda). Notabene, jeśli ktoś zna inne klipy stworzone na bazie podobnego filmowego pomysłu, to chętnie je poznam, bo marzyłaby mi się cała taka tematyczna notka, a dwa przykłady to trochę na nią za mało..

Najstarsze odkrycie na mojej liście to prawdziwy 'dinozaur', czyli Renato Zero. Artysta utrzymuje się z sukcesem na włoskim rynku muzycznym już od lat 60. czyli szmat czasu. Gdzieś tam był mi już wcześniej podsuwany, ale jak zaczynałam przeglądać klipy na YT to zwykle zrażała mnie jego specyficzna maniera (trochę mi przypomina Eltona Johna, z którego scenicznymi wcieleniami miałam podobny problem). W końcu wzięłam się jednak na sposób i po prostu zaczęłam go słuchać bez obrazu:D I to było właściwe podejście. Bo on naprawdę ma fajne piosenki! Trudno było wybrać tylko jedną do przeglądu, ale w końcu zdecydowałam się na pochodzące z końca lat 90. Cercami. 


Całkiem ładny zestaw, prawda? :)