Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filmowo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filmowo. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 9 marca 2025

Raffa (2023) - dokumentalny portret włoskiej divy

 

Znalezienie na świeżo zakupionym Disney+ 3-odcinkowego dokumentu o Raffaelli Carze było dla mnie bardzo miłą niespodzianką. Jej postać zaistniała dla mnie już po jej śmierci, zatem nie mogłam poznawać jej w taki bardziej bezpośredni sposób (a śledzenie na bieżąco włoskiego showbiznesu nie jest już w dzisiejszych czasach trudne). Jednak nawet na podstawie tego, co widać teraz (a trafiło mi się nawet bawić do jej piosenek na kończącym równościowy protest DJ  party w Padwie - tak, we Włoszech takie połączenie jest możliwe:D) jasnym jest, jaką ikoną była i wciąż jest Raffa. I nie chodzi tylko o jej piosenki, ale jej styl (jak ona się niebanalnie i odważnie ubierała jak na tamte czasy!), charyzmę, inspirujące działania w sferze społecznej (była pierwszą włoską gwiazdą, która oficjalnie wsparła ruch LGBT+ i do dziś traktowana jest jak jego ikona. Choć sama wolała facetów)... jednym słowem bycie personaggio. Disneyowy dokument pomógł mi jednak tę moją wiedzę jeszcze poszerzyć.

  Jeden z największych hiciorów Raffy, A far amore comincia tu, w wersji anglojęzycznej ;) 
Za jego sprawą, jako pierwsza włoska artystka, trafiła do pierwszej dziesiątki singli w UK.


Znaczący może być już sam tytuł dokumentu. Owszem, często mówi się o niej właśnie po prostu Raffa (i wiadomo o kogo chodzi), ale jednak, co wyraźnie wybrzmiewa już na początku filmu,  tak naprawdę były dwie Raffy: Raffaella Carra, czyli popularna ale i krucha gwiazda oraz Raffaella Pelloni (bo tak brzmi prawdziwe nazwisko Raffy, zmienił jej je jeden z jej pierwszych reżyserów) - twarda, zahartowana życiem 'romagnola'. Jak mówi w pewnym momencie sama Raffa, w momentach kryzysu zwykle do głosu dochodziła Pelloni, przejmując stery i  'stawiając Carrę do pionu'. Bo Carra przejmowała się jednak tym, jak odbierają ją inni, chciała być lubiana - co czyniło ją słabszą. Pełna nemefreghizmu Pelloni natomiast robiła to, co chciała, reagowała jak czuła w danej chwili, bez oglądania się na opinię innych. Decydując np o zupełnej zmianie ścieżki kariery (tak zakończyło się np. pierwsze zetknięcie Raffy ze Stanami. Gdzie miała szansę zrobić sporą karierę filmową - zagrała nawet u boku Franka Sinatry! I łączył ich krótki romans - ale Pelloni  postanowiła, że wraca do Włoch). 

Swoją drogą nie miałam nawet pojęcia, że Raffa grała też w filmach (i to zanim zaczęła śpiewać). Ani że tak w ogóle to najpierw, jeszcze jako mała dziewczynka, marzyła o karierze tanecznej. Gdyby z powodu za słabych kolan nie została odrzucona ze szkoły baletowej być może mielibyśmy zatem Raffę primabalerinę. Choć pewnie i tak ciągnęłoby ją wciąż do zmian. Nigdy nie zadowalała się tym, co już osiągnęła, zawsze szukając nowych wyzwań. Czy jednak za tym niespokojnym duchem nie krył się też brak stabilnego dzieciństwa? Wszak to, że wychowała się bez ojca (jej matka była pierwszą kobietą w Bolonii, która rozwiodła się z mężem) ciążyło nad jej całym życiem, bowiem - co też wybrzmiewa jasno w dokumencie - szukała wciąż tej figura paterna (ostatecznie - jakże w stylu Raffy - stając się nią sama dla siebie).

Pewnie właśnie z powodu faktu, że poznałam ją już po jej śmierci, zaskoczyła mnie też fala krytyki, z którą musiała się mierzyć Raffaella za życia. A pewnie nie powinna, bowiem coś, co określamy dziś hejtem, istniało tak naprawdę zawsze, a - zwłaszcza jako osobowość telewizyjna, goszcząca regularnie w milionach włoskich domów - Raffa była z pewnością szczególnie na to narażona (niezależnie czy faktycznie była za coś odpowiedzialna, tak jak w przypadku nieodwoływania prowadzonych przez nią programów rozrywkowych w momentach wielkich tragedii narodowych - lata 70. to wszak słynne anni di piombo).

Być może najwięcej o Raffie mówi jednak końcowe kilka minut filmu, w trakcie których to fragmenty jej archiwalnych występów przeplatane są widokiem twarzy wypowiadających się wcześniej osób (wśród których znajdują się zarówno bardzo znane postaci z showbiznesu, jak Tiziano Ferro,  Fiorello czy Bob Sinclair, jak i krewni i przyjaciele artystki).  Tym razem jednak nic nie mówią. Nie muszą. Wyraz ich twarzy - gdy myślą o Raffie -  jest dostatecznie wymowny.  I niezmiernie poruszający. 

wtorek, 30 kwietnia 2024

Filmowe piosenki Diodato


Długi majowy weekend to więcej czasu na relaks. Np. na słuchanie włoskiej muzyki i oglądanie włoskiego kina;) Moja propozycja łączy jedno z drugim, bowiem postanowiłam zrobić przegląd piosenek filmowych jednego z moich ulubionych artystów, który to kocha i muzykę i kino. Zresztą Diodato, bo o nim mowa, ma nawet formalny papier na potwierdzenie swej filmowej pasji, bowiem skończył właśnie studia z zakresu kina, tv i nowych mediów :)
Stąd też kino było obecne w kręgu jego zainteresowań od zawsze, twierdzi, że pisząc wszystkie swe piosenki myśli o nich też w kategoriach optyki filmowej i bardzo chętnie tworzy zawsze utwory do filmów. Nie wyklucza też stanięcia w przyszłości przed kamerą jako aktor, choć na razie nie czuje się na to jeszcze gotowy (stad nie przyjął żadnej z pojawiających się już propozycji aktorskich)

 

 

Che vita meravigliosa (2019 - La dea fortuna di Ferzan Özpetek)

 

Sześć lat później pozycja Diodato była już zupełnie inna,  mimo tego wiele osób mówiło, że szkoda iż  postanowił przeznaczyć Che vita meravigliosa na ścieżkę filmu Ozpeteka, bo miałby z tą piosenką większe szanse na festiwalu w Sanremo. Ostatecznie artysta nie tylko na tej decyzji nic nie stracił, ale rozbił wtedy bank podwójnie (2019 to był absolutnie jego rok!): Fai rumore przyniosło mu wygraną w Sanremo, a za Che vita.. dostał najważniejsze włoskie nagrody filmowe - Donatella i Nastro D'Argento:D 

 

 

Il Divin Codino to filmowa biografia Roberto Baggio - kultowego włoskiego piłkarza. Możliwość stworzenia piosenki do filmu o życiu Baggio było dla Diodato niepowtarzalnym przeżyciem, zwłaszcza że dzięki temu mógł też poznać osobiście swego idola, którego to podziwia od dziecka.



środa, 3 stycznia 2024

Najciekawsze włoskie filmy 2023 roku

Nowy Rok to zawsze także okazja do podsumowań starego, a ponieważ akurat tak wyszło, że zakończyłam ubiegły rok bardzo udanym mini setem włoskich filmów w kinie, postanowiłam zrobić listę  najciekawszych tytułów z kina włoskiego 2023 roku. Zasadniczo przyjęłam jako cezurę datę produkcji (czyli premiery włoskiej), a ponieważ najczęściej kino włoskie trafia do nas dużo później przegląd został  podzielone na tytuły, które można już u nas obejrzeć i na te, na które trzeba jeszcze poczekać


Już dostępne u nas (w kinach / na VOD)

 

La Stranezza / Osobliwości Sycylijskie

 

Daty premier: włoska = 10/2022, polska - 11/2023 (Aurora Films)

 

 
Przed chwilą napisałam, że przyjęłam jako cezurę datę premiery włoskiej, ale w świetle tego, że polska miała miejsce aż ponad rok później, a to chyba mój ulubiony włoski film ubiegłego roku, postanowiłam zrobić ten jeden mały wyjątek:P La stranezza to opowieść z gatunku twórczej wariacji na temat 'jak to się mogło stać', znaczy nie ma żadnych dowodów, że właśnie takie były okoliczności przezwyciężenia przez najsłynniejszego włoskiego dramaturga, Luigiego Pirandello, etapu twórczego kryzysu i stworzenia jednego ze swych najsłynniejszych dramatów, ale to w ogóle nie ma znaczenia. Liczy się efekt a ten jest znakomity, bowiem zarówno za sprawą scenariusza (słusznie nagrodzonego Donatellem), jak i brawurowej gry aktorskiej (z prawdziwym objawieniem w postaci duetu sycylijskich komików Ficarry i Picone w rolach prowadzących amatorską - czyli profesionisti dilettanti - trupę teatralną grabarzy) widz otrzymuje prawdziwą jazdę bez trzymanki. Bo teatr to życie a życie to teatr. A Sycylia sprzed stu lat równie fascynująca jak dziś.


Rapito / Porwany 

 

Daty premier: włoska - 05/2023, polska - 11/2023 (Best Film)

 


Opowiedziana przez Marco Bellocchio w Rapito historia mało kogo pozostawi chyba obojętnym i myślę, że to największy sukces tego filmu. Przy czym (choć oparta na bardzo udokumentowanym konkretnym historycznym przypadku) trudno  traktować  ją tylko w kategoriach opowieści 'sprzed lat'. Owszem, dziś żaden papież nie odważyłby się już porwać dziecka wbrew woli jego niekatolickich rodziców, po to by wychowywać go 'w jedynie słusznej religii', ale same fundamenty i mechanizm działania kościoła katolickiego się aż tak przez te 150 lat nie zmieniły.  Ochrzczenie nieświadomego niczego dziecka jest nadal niewymazywalnym sakramentem 'na zawsze' (niezależnie co postanowi potem w kwestii swej wiary jako dorosły już człowiek), idee niepodważalnych dogmatów i nawracania na najsłuszniejszą wiarę mają się jak najlepiej, a beatyfikacja papieża Piusa IX (postaci z pewnością mocno kontrowersyjnej, nawet jeśli nie byłby aż takim potworem, jak maluje go Bellocchio) miała miejsce całkiem niedawno (i dokonał jej JPII). Chciałabym takie twórcze rozliczenie z historią kościoła u nas.

 

Mixed by Erry 

 

 Daty premier: włoska - 03/2023, w Polsce na Netflixie

 

Na koniec tego, co już u nas dostępne mały film, który tylko przemknął przez włoskie kina, a do nas trafił od razu na VOD.  Kto pamięta klimat lat 80., i odkrywanie wielu światowych artystów dzięki słuchaniu pirackich kaset audio za sprawą Mixed by Erry powróci z nostalgią do tych dawno minionych czasów.  Kto nie - będzie mógł nadrobić ważną część wiedzy z historii popkultury (tak, nie zawsze wszystko było do posłuchania na wyciągnięcie ręki jak dziś i miało to swój niepowtarzalny urok). I jedni i drudzy będą mogli zanurzyć się natomiast w niepowtarzalnym klimacie Neapolu z tamtych lat.

 

 Czekają na polską premierę 

 

La chimera  

 

 Daty premier: włoska - 05/2023, polska - 01/2024 (Aurora Films)

 

 
 
Filmy Alice Rohrwacher zwykle rozpostarte są między sferą rzeczywistości i magii. Można chyba nazwać je współczesnymi baśniami. Nie inaczej zapowiada się i Chimera, opowieść o grupce złodziejaszków, których pomysł na biznes opiera się na rozkopywaniu starych etruskich grobów i  handlu archeologicznymi znaleziskami.  Że ponoć nad tym filmem powiewa duch Pasoliniego czy Felliniego też zachęca do seansu.
 

 

 

Il sol dell'avvenire / Lepsze jutro 

 

 Daty premier: włoska -  04/2023, polska - 03/2024 (Mayfly)

 


Nie jestem wielką fanką kina Nanniego Morettiego ale  Il sol dell'avvenire poza dobrymi recenzjami ma  także fabularny background kinowy (Nanni gra uznanego filmowca, który boryka się z nowym projektem, którym to jest.. cyrkowy film historyczny:D) oraz masę fantastycznej włoskiej muzyki w tle. Polski zwiastun jest niestety dość z nich wykastrowany (na rzecz podkreślania roli Stuhra), dlatego w notce oryginalny trailer włoski.

 

Io capitano  

 

 Daty premier: włoska - 09/2023, w polskich kinach - ??

 

 

Matteo Garrone to z kolei reżyser, z którym bardzo mi po drodze. Opowiada swoje historie w sposób realistyczny, ale zawsze przepuszczony też przed swoją wrażliwość, stąd mimo że - podobnie jak w przypadku Zielonej Granicy Holland - tematem jego najnowszego filmu są także migranci, spodziewam się, iż będzie to zupełnie inne kino. Często określa się Io Capitano 'współczesną Odyseją' i myślę, że to bardzo ciekawe podejście do tematu.  Liczę że deszcz nagród i wyróżnień dla filmu (nagrody w Wenecji,  nominacje do Europejskiej Nagrody Filmowej i do Złotego Globu, plus wciąż szansa na nominacje do Oscarów) sprawią, że 'Odyseję' Garrone będzie można oglądać też w polskich kinach. 
 

 

C'e ancora domani  

 

 Daty premier:włoska - 10/2023, w polskich kinach - ??

 


Reżyserski debiut Paoli Cortellesi to największy włoski 'czarny koń' roku. Ten kameralny czarno-biały (akcja toczy się w latach 40., tuż po wojnie) film o 'brava donna di casa' zbiera zarówno powszechne zachwyty (nie przypominam sobie dawno tyle tego we włoskim necie o jakikolwiek rodzimej produkcji), jak i zarabia konkretne pieniądze (we Włoszech stał się już największym kasowym hitem roku przebijając w tamtejszym box office np. Barbie). Mam nadzieję, że to zachęci jakiegoś dystrybutora do zakupienia filmu do dystrybucji także w Polsce.


środa, 3 maja 2023

Italia filmowym tropem: najciekawsze włoskie muzea kinowe

Zwiedzać Włochy można na różne sposoby. Najpierw zwykle skupiamy się na najbardziej znanych miastach czy regionach. Gdy przejdziemy już do głębszej eksploracji można pokusić się o jakieś mniej oczywiste klucze. Dla mnie, namiętnej kinomaniaczki, jednym z nich jest z pewnością wędrówka tropami filmowymi. W ten sposób stworzyłam sobie listę najciekawszych włoskich muzeów filmowych. I pomyślałam, że mogę się nią podzielić.

 

 
Kolejność ich prezentacji będzie kolejnością chronologiczną samej historii kina. Zaczniemy zatem od tego, co w ogóle doprowadziło do powstania  'dziesiątej muzy'.


Padwa: Museo del Precinema 

 
 
Jak wskazuje już sama nazwa to w zasadzie muzeum form przedkinowych - czyli  "ruchomych obrazów". Szczególnie imponująca jest tu kolekcja różnych latarni magicznych (laterna magica) - prostych projektorów, za pomocą których to w XVIII i XIX wieku wyświetlano na ścianie czarno-białe lub kolorowe, dające efekt ruchu, przezrocza. Przeurocze klimatyczne miejsce, gdzie można poczuć się jak dziecko w krainie baśni. Vivamente consigliato!
 


Adres: Palazzo Angeli, Prato della Valle 1/A, Padova

Godziny otwarcia i ceny biletów: codziennie (oprócz wtorków) 10-16; bilety: 4-6 euro


Turyn: Museo Nazionale del Cinema 



Jako że to Turyn był pierwszą stolicą włoskiego przemysłu filmowego i to tutaj rodziły się pierwsze, jeszcze wówczas nieme, włoskie produkcje filmowe, to właśnie tutaj znaleźć można muzeum dokumentujące rozwój kina włoskiego od samego początku aż do dziś. Zajdziemy tu zatem zarówno sale poświęcone rozwojowi "ruchomych obrazów", obszerną część poświęconą włoskiemu kinu niememu (ze słynnym  Molochem z 'Cabiri'), rozwojowi poszczególnych gatunków filmowych oraz masę artefaktów i plakatów z nowszych filmów. Więcej o Museo Nazionale del Cinema pisałam tutaj.

Adres:  Via Montebello 20, Torino

Godziny otwarcia i ceny biletów: codziennie (oprócz wtorków) 9-19; bilety: 10-12 euro (samo muzeum, w pakiecie z wjazdem windą na kopułę budynku Mole Antonelliana drożej)


Rzym: Cinecittà 

Legendarne, zbudowane w latach 30. na zlecenie Mussoliniego, włoskie studio filmowe. Swoje filmy kręcili tu w zasadzie wszyscy:  Fellini (pamięci mistrza poświęcona jest specjalna sala w Studiu nr 5), Visconti, Pasolini i wielu innych uznanych twórców kina, nie tylko włoskiego (w końcu nie darmo nazywane było też 'Hollywoodem nad Tybrem' - powstały tu m.in. Ben-Hur, Kleopatra, Qvo Vadis i wiele innych hollywoodzkich kostiumowych superprodukcji). Każdy znajdzie tu coś dla siebie: wielbiciele spaghetti westernów ślady produkcji Sergio Leone, szekspiromaniacy - kostiumy z adaptacji Franco Zeffirellego, a wielbiciele kina gangsterskiego -  zachowany plan Gangów Nowego Jorku). Więcej o moich wrażeniach z wizyty w tej świątyni sztuki pisałam tutaj.

Adres: Via Tuscolana 1055, Roma (Metro A, przystanek Cinecittà)

Godziny otwarcia i ceny biletów: codziennie (oprócz wtorków) 10-18; bilety: 7-10 euro (w weekendy zwiedzanie w pakiecie z oprowadzaniem po zachowanych planach filmowych - 15 euro)

 

Castellanetta (Apulia): Museo Rodolfo Valentino

Bo jeden z najsłynniejszych amantów kina, jeszcze tego niemego, był Włochem. Zanim podbił Hollywood wychowywał się w apulijskiej Castellanecie (to tuż koło Taranto). Niewielkie, znajdujące się w średniowiecznym budynku dawnego opactwa, muzeum Valentino dokumentuje zatem nie tylko jego dorobek artystyczny, ale także spędzone tutaj dzieciństwo: zobaczyć tu można m.in. zdjęcia bliskich i małego Rudiego,  pamiątki szkolne i osobiste czy odtworzona sypialnię jego rodziców (ojciec Rudiego pochodził z niedalekiej Martiny Franki, matka była Francuzką). Wizyta w tym muzeum to fascynująca podróż w świat dawnego kina, o której więcej pisałam tu.

Adres: Via Vittorio Emanuele 119, Castellaneta (Ta)

Godziny otwarcia i ceny biletów: wtorek-sobota 10-12.30 i 17-20.30 (poza sezonem wakacyjnym bez wtorku i 16-19.30); bilet 3 euro

 

Rimini: Museo Fellini


O związku Valentino z Castellanettą może wiedzieć mało kto, o tym że Fellini pochodził z Rimini i jak ważne było dla niego jego miasto rodzinne wie chyba każdy, kto zetknął się w twórczością Federico. Nic zatem dziwnego, że to to tu znaleźć można poświęcone mu muzeum. Otwarty całkiem niedawno, bo w 2021 roku,  obiekt mieści się w renesansowym zamku, którego sceneria idealnie podkreśla walory niezwykłej twórczości Mistrza. Muzeum jest też nowocześnie interaktywne umożliwiając pełne, wielowymiarowe zanurzenie się w wykreowanym przez Felliniego świecie (większość stanowią ekspozycje filmowe, ale są też ślady jego twórczości literackiej, reklamowej czy rysowniczej). Altamente racommandato!


Adres: Castel Sismondo, Piazza Malatesta, Rimini

Godziny otwarcia i ceny biletów: wtorek-piątek 10-13 i 16-19, sb-nd 10-19; bilety: 8-10 euro


niedziela, 5 lutego 2023

Lidia Poët - pierwsza włoska prawniczka

Prawo, jak wiele innych prestiżowych profesji, przez wieki było zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn.

Już za tydzień, 15 lutego, na Netflixa wjeżdża nowy włoski serial o Lidii Poët  - pierwszej Włoszce, która dobiła się prawa wykonywania tego zawodu w praktyce.

 

 Lidia Poët - pierwsza włoska adwokatka

Urodziła się w 1855 roku w piemonckim Traverse. Najpierw kształciła się na nauczycielkę, ale potem poszła na prawo i ukończyła je na Uniwersytecie w Turynie w 1881 roku (pisząc pracę dyplomową o sytuacji kobiet i prawach wyborczych dla nich). Przez kolejne dwa lata asystowała w biurze adwokackim (uczestnicząc także w posiedzeniach  trybunałów sądowych) po czym zdała teoretyczny i praktyczny egzamin zawodowy i w 1883 roku została wpisana na włoską listę adwokatów (Albo degli Avvocati). Wydawać się mogło, że  prawnicza kariera stoi przed nią otworem. Niestety włoska prokuratura miała inne zdanie - procuratore generale nie był w stanie przełknąć kobiety w tym zawodzie i zaskarżył decyzję Izby Adwokackiej do Sądu Apelacyjnego (Corte di Appello) w Turynie argumentując, że "prawo i porządek publiczny zabrania kobietom wstępowania do milizia togata". Niestety Sąd Apelacyjny przychylił się do tego rozumowania uznając wpis Lidii na adwokacką listę za nieważny.  Lidia odwołała się jeszcze do Sądu Kasacyjnego (Corte di Cassazione), ale ów także potwierdził to samo: kobieta nie może zostać czynnym prawnikiem.

 

Casus Lidii Poët wywołał żywą debatę publiczną w Italii. Sprawą zajęło się wiele poczytnych mediów i zdecydowana większość z nich opowiedziała się po jej stronie. Centralnym pytaniem debaty była tu kwestia lingwistyczna (czy konstrukcja wszelkich regulacji prawnych z użyciem rodzaju męskiego - czyli avvocato itp - oznaczać ma, że odnoszą się one tylko do mężczyzn) oraz aspekt 'porządku społecznego' (czyli czy mąż ponosi odpowiedzialność za prawniczą praktykę żony - mówimy tu bowiem o czasach, w których to obowiązywało tzw. l’autorizzazione maritale, tj. brak możliwości wykonania przez kobietę jakiejkolwiek czynności finansowo-prawnej bez wiedzy i zgody małżonka).
 
Sama Lidia nie poddała się. Pracowała w kancelarii prawniczej swojego brata Enrica (zajmując się głównie sprawami praw mniejszości i kobiet), jednocześnie angażując się w działalność organizacji feministycznych  i kontynuując walkę o odzyskanie swego tytułu zawodowego. Udało jej się to dopiero w 1919 roku, gdy to w życie weszło tzw. legge Sacchi (nazwa pochodzi od nazwiska posła, który zgłosił formalnie tę ustawę). Punkt 7 owej ustawy dopuścił bowiem wreszcie oficjalnie kobiety do sprawowania większości stanowisk publicznych ("kobiety są dopuszczone, na równych prawach z mężczyznami, do wykonywania wszystkich zawodów i zajmowania wszystkich stanowisk publicznych, z wyjątkiem tych, które nie są wyraźnie dopuszczone przez ustawę, wiążą się z władzą sądowniczą lub wykonywaniem praw i władzy politycznej lub odnoszących się do obronności wojskowej państwa").  
 
65-letnia Lidia mogła zatem w końcu zacząć oficjalnie współdzielić kancelarię adwokacką ze swoim bratem stając się w ten sposób  pierwszą praktykującą adwokatką w Italii.  W 1922 roku została przewodniczącą komitetu na rzecz praw wyborczych dla kobiet (Włoszki uzyskały prawo do głosowania dużo później od Polek -  w 1944 roku). Zmarła w 1949 roku w pięknym wieku 93 lat :)
 

Prawo Lidi Poët - serial Netflixa

 

W serialu Netflixa w rolę Lidii wcieli sie Matilde De Angelis, aktorka którą polscy widzowie mogą kojarzyć z serialu HBO Undoing (Od nowa), netflixowych seansów takich filmów jak Wyspa Róży czy Dzieci Zecchino D'Oro, a ci którzy jeszcze bywają też w kinie z niedawnego Księgarnia w Paryżu (Il materiale emotivo). W postać Enrico, wspierającego brata Lidii, wcieli się Pier Luigi Pasino, natomiast znany choćby z roli Pasquale w  L'Amica Geniale Eduardo Scarpetta zagra  lewicującego dziennikarza. Serial będzie miał 6 odcinków po 50' każdy. Non vedo l'ora!
 

 

Giustina Rocca - piętnastowieczna poprzedniczka Lidii 

Na deser zaś jeszcze jeden wygrzebany smakołyk.  Otóż okazuje się, że Lidia miała swoją renesansową poprzedniczkę!  Urodzoną i osiadłą w Trani Giustinę Roccę określa się bowiem mianem pierwszej prawniczki na świecie, a jej postać miała ponoć zainspirować Szekspira do stworzenia charakteru Porcji w Kupcu Weneckim. 
Giustina pracowała w sądzie w Trani i specjalizowała się w rozwiązywaniu kwestii dyplomatycznych pomiędzy Wenecją a będącym wówczas pod wenecką jurysdykcją Trani. Opisy  prowadzonych przez nią prestiżowych spraw można znaleźć w dziele Cesare Lambertiniego z 1533 roku Tractatus de iure patronatus. Zarówno w Trani jak i w Bari można znaleźć ulicę Giustiny Rocci, od jej nazwiska pochodzi też nazwa najwyższej z wież Trybunału Sprawiedliwości  UE w Luksemburgu.

 

poniedziałek, 13 czerwca 2022

Al Bano & Romina Power - miłość jak z musicarella

Dawno temu pisząc ogólnie o włoskich musicarelli obiecywałam specjalną notkę poświęconą tym z udziałem Al Bano i Rominy Power. Ich związek narodził się bowiem właśnie na planie musicarella, potwierdzając po raz kolejny tezę, że czasami życie dostarcza scenariuszy 'jak z filmów' ;)

 

Ona bogata, on biedny, czyli klasyczny filmowy mezalians

Losy Al Bano (czyli Albano Carrisiego) to klasyczna historia 'od pucybuta do milionera'. Syn biednego apulijskiego wieśniaka, podobnie jak wielu innych Włochów z południa postanowił poszukać szczęścia w wielkim mieście na północy kraju.  Zanim w Mediolanie  'został odkryty' przez Adriano Celentano, imał się przeróżnych, często fizycznych prac. Jego pierwszy wielki przebój nosił tytuł 'Nel sole'  i taki też tytuł (zgodnie z wszelkimi zasadami musicarelli) nadano filmowi muzycznemu, na planie którego to Albano spotkał Rominę. 

Romina Power miała wówczas zaledwie 16 lat. Dla urodzonej w Los Angeles bogatej córki hollywoodzkich aktorów: Tyrone'a Powera i Lindy Christian, pochodzenie Albano nie stanowiło żadnego problemu. Dla jej rodziny jednak już tak. Ich obiekcje jednak na nic się zdały. Para wkrótce się pobrała (sprawę przyspieszyła ciąża Rominy), a ich największe sukcesy miały dopiero nadejść.

Po 'Nel sole' (a przed rozpoczęciem ich wielkiej muzycznej kariery jako duetu) Romina i Albano zagrali wspólnie jeszcze w 5 musicarelli. Wszystkie można obecnie znaleźć na Netflixie. 

 

Nel sole (1967) & L'oro del mondo (1968)

Ubogi Carlo ciężko pracuje, żeby móc pozwolić sobie na studia. Przed pochodzącymi z zamożnych rodzin kolegami ze studiów (a zwłaszcza przed wyraźnie zainteresowaną nim Loreną) ambitny chłopak udaje jednak bogatego biznesmena. Brzmi dziwnie znajomo? Tak jak pisałam w poprzedniej notce piosenkarze-gwiazdy musicarelli grali w nich bardzo często po prostu siebie i dokładnie taką obsadę 'po warunkach' mamy też tutaj.  Dla mnie największym odkryciem i atutem tego bezpretensjonalnego filmu jest natomiast słynny komediowy duet Franco i Ciccio (grają kumpli pomagających Carlowi w całej tej maskaradzie)
Oto migawki z filmu wraz z tytułowym hiciorem w tle:
 
 
Rok po pierwszej części powstała kontynuacja filmu, w której to ktoś próbuje wejść między zakochanych młodych i zdyskredytować Carlo. 

Pensando a te (1969)

Al Bano to znów Carlo, ale tym razem gra - che sorpresa - piosenkarza^^ Ponieważ przymierza się do podbijania amerykańskiego rynku (czyli wielkiego tournee po USA) postanawia - wraz ze swoim menedżerem - wziąć dodatkowe lekcje angielskiego. Lekcje, aczkolwiek z mojej perspektywy wielce zabawne, nie kończą się jednak dla Carlo najlepiej, albowiem doprowadzają do kryzysu w jego małżeństwie.  Tak, bo w tym filmie Romina gra jego żonę! I nawet mają już dziecko:D Wątek małżeński jest jednak - też chyba żadne zaskoczenie - irytująco regresywny.
 

Il suo nome è Donna Rosa (1969) & Mezzanotte d'amore (1970)

Mezalians jeszcze inaczej.  Wdowiec próbuje wydać swoją córkę (w tej roli Romina) za syna bogatej hrabiny (tytułowej Donny Rosy) Ale cóż, kiedy młoda dziewczyna zamiast myśleć praktycznie zakochuje się na Capri w... facecie od łódek (w tej roli oczywiście Al Bano). No mezalians jak nic. Niestety, mimo całej mojej sympatii do grającego tu ojca Rominy Nino Taranto, to chyba najnudniejszy film Al Bano i Rominy. Na dodatek z jednym z najbardziej irytujących dziecięcych aktorów ever! Z trudem dooglądałam do końca, po sequel już nawet nie sięgnęłam.


Angeli senza paradiso (1970)

Po najsłabszym pora na mój ulubiony film Al Bano i Rominy. Zadecydowały o tym nie jakieś wielkie walory artystyczne tego filmu, ale poziom fantazji jego twórców.  Wyobraźcie sobie bowiem Al Bano w roli... młodziutkiego Franciszka Schuberta! Gdy utalentowany ale ubogi muzyk zostaje zatrudniony jako nauczyciel muzyki dla pewnej bogatej panny z dobrego domu między nim, a jego uczennicą rodzi się uczucie. Oczywiście jest to klasyczna miłość romantyczna - niemożliwa, ale dająca przyszłemu wielkiemu twórcy inspirację na resztę życia. Wszystko w pięknych kostiumach i wnętrzach z epoki. No jak mogłabym się oprzeć? ^^




 

niedziela, 30 stycznia 2022

Turyn dla kinomaniaków - Museo Nazionale del Cinema

 

Z czym kojarzy się powszechnie Turyn? Oczywiście z przemysłem  - zwłaszcza motoryzacyjnym, wszak to ojczyzna Fiata. Ze znajdującym się w tutejszej katedrze słynnym Całunem Turyńskim. No i jeszcze z drużyną Juventusu. Czy zatem italomaniak, którego nie interesuje ani motoryzacja ani sport, ani też nie jest specjalnie religijny ma tu czego szukać?  Większość zapewne sądzi, że nie bardzo. I wybiera inne miasta. Mediolan, Weronę, Wenecję itp.... by pozostać tylko przy północy Włoch. I wiecie co? To błąd. Olbrzymi.  Sama się o tym przekonałam dopiero niedawno, ponieważ trafiłam do Turynu bez specjalnego przekonania, a wyjechałam absolutnie zakochana - z głębokim poczuciem, że 3 dni, które tu spędziłam to zdecydowanie za krótko i muszę tu jeszcze koniecznie wrócić. A nie byłam ani w muzeum motoryzacji, ani w muzeum Juventusu, a do Duomo z całunem weszłam tylko dlatego, że było po drodze:D

Co mnie zatem zauroczyło w Turynie? Przede wszystkim niezwykły klimat, atmosfera tego miasta - z jednej strony bardzo eleganckiego, zdecydowanie królewskiego (wszak to wielowiekowa siedziba dynastii sabaudzkiej, której to w dużej mierze zawdzięczamy powstanie Włoch jako zjednoczonego państwa), ale w takim nie przytłaczającym stylu. Gdybym miała użyć swojskiej polskiej metafory - Turyn to raczej Łazienki niż Wilanów ;) Eleganckie zabytkowe budynki sąsiadują zatem z zacisznymi parkami i przynajmniej w centro storico w ogóle nie odczuwa się specjalnie takiego 'pędu' wielkiego miasta jak powiedzmy choćby w Mediolanie.   

Nie chcę tu jednak opisywać wszystkich atrakcji Turynu, bo i z częścią jeszcze nie zdążyłam się wcale zapoznać  (np. przeprowadzić porządnej degustacji słynnej tutejszej czekolady:D Szczęśliwie byłam przynajmniej w muzeum Lavazzy, które to  bardzo gorąco też polecam!). Jako namiętna kinomaniaczka, która poznaje Włochy także poprzez kinematografię tego kraju, chciałam skupić się na turyńskim Museo Nazionale del Cinema, czyli Narodowym Muzeum Kina. 


 Historia turyńskiego Muzeum Kina

Skąd 'narodowe muzeum kina' właśnie w Turynie? Ano stąd, że - co nie jest specjalnie znanym faktem - podobnie jak to Turyn był pierwszą stolicą zjednoczonych Włoch  (tylko przez kilka lat, ale zawsze!), to także Turyn był pierwszą stolicą włoskiego przemysłu filmowego (słynna rzymska Cinecitta to dopiero lata 30., czasy rządów Mussoliniego). To w dużej mierze tutaj rodziły się pierwsze, jeszcze wówczas nieme, włoskie produkcje filmowe. Dlatego też otwarte w 1958 roku muzeum w Turynie dokumentuje rozwój kina włoskiego od samego początku, od pierwszych ruchomych obrazów aż do dziś. Te najstarsze (w wielu przypadkach naprawdę unikalne) zbiory zawdzięczamy w głównej mierze Marii Adrianie Prolo, która zaczęła je gromadzić już od 1941 roku. Po śmierci tej niezwykłej kobiety zadanie opiekowania się zbiorami przejęła utworzona fundacja nazwana jej imieniem. Przez  lata muzeum mieściło się w różnych miejscach, by w końcu w 2000 roku trafić do równie niezwykłego budynku -  Mole Antonelliana to bowiem architektoniczny symbol miasta  i najwyższy ceglany budynek w Europie (notabene budowany jako synagoga, ale w praktyce nigdy się nią nie stał:D).

 

Kino ruchomych obrazów

Zwiedzanie muzeum rozpoczyna się zatem od obszernej części poświęconej rozwojowi 'ruchomych obrazków': od  teatru cieni i laterna magica (ta część zresztą bardzo kojarzyła mi się z cudownym Museo del Precinema w Padwie) po pierwsze kamery i projektory filmowe.

Jedną z największych atrakcji w części poświęconej kinu niememu jest rekonstrukcja słynnego wjazdu pociągu z filmu braci Lumiere. Zasiadamy bowiem na ławeczce przed ekranem, na którym odtworzona zostaje właśnie owa scena, ale na koniec ekran zostaje podniesiony i wyjeżdża na nas prawdziwa lokomotywa!


Można  też obejrzeć, jak wyglądały pierwsze plakaty filmowe (i przekonać się, że golizna od zawsze była traktowana jako jedna z dźwigni handlu:P) 

Wreszcie przechodzimy do głównego hallu muzeum - ta naprawdę olbrzymia hala ma kilka poziomów, a góruje nad nią pochodząca ze słynnego niemego filmu „Cabiria” Pastrone z 1914 roku rzeźba filmowego Molocha:



Jak powstają filmy

Przechodząc z pomieszczenia do pomieszczenia zapoznajemy się ze specyfiką różnych gatunków filmowych: w  jednym pomieszczeniu mamy np. westerny, w innym kino autorskie, animowane czy kino absurdu.


Nie brak i słynnych filmowych artefaktów - ten przegląd kultowych filmowych masek w kontekście aktualnej pandemicznej sytuacji  jakoś szczególnie mnie rozbawił :D
 
  
 
Pnąc się  kolejnymi poziomami i schodami w górę hali poznajemy kolejno coraz nowszą historie kina: masa plakatów filmowych wiszących nad głównym korytarzem sąsiaduje z zaułkami poświęconymi bądź poszczególnym etapom produkcji filmu (czyli np. reżyserii, montażowi czy charakteryzacji - to podobnie jak w Cinecitta), bądź filmowym pamiątkom (vide np. plan Gattopardo):

 
Kino włoskie sąsiaduje tu ze światowym, ja bardziej tropiłam to pierwsze:  


Choć nie da się ukryć, że wszelkie polskie akcenty sprawiały mi szczególną frajdę: 

 

 

I wystawa specjalna

Gdy po ponad 3 godzinach wychodzę z budynku mam głębokie poczucie niedosytu - można tam spędzić dużo więcej czasu. Ale czeka mnie jeszcze jedna niespodzianka - otóż na okalającym Mole ogrodzeniu znajduje się specjalna czasowa wystawa plakatów. I to JAKICH plakatów! Zobaczcie sami jakie artystyczne cudeńka!