poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Ladyvette - le dive dello swing, czyli włoskie diwy swingu



Międzynarodowy dzień jazzu to chyba idealny moment, żeby przedstawić moje najnowsze muzyczne odkrycie z Italii. Zawdzięczam je emitowanemu i w naszej tv serialowi Il Paradiso delle Signiore (o którym być może napiszę  jeszcze osobno).  Ladyvette odpowiadają za muzykę do tej osadzonej w latach 50. produkcji - w tym za rozbujaną piosenkę tytułową Papparadiso:


Wystąpiły także w odcinku poświęconym amerykańskim latom 50.- zaśpiewały tam Rosso:


Swingujące klimaty muzyczne to nie przypadek- dokładnie taki jest muzyczny pomysł tego tria. Przeboje lat 80. i 90. zaśpiewane w stylistyce lat 50. i w połączeniu ze... współczesnym ironicznym poczuciem humoru pań:) Bo - co pokazują ich okołoświąteczne spoty - nie aspirują do wizerunku perfekcyjnych housewives z tamtego okresu^^


Z podobnym poczuciem humoru przedstawiają się  na swojej oficjalnej stronie. W postaci przepisu na Ladyvette;D (vette to szczyty, top)

 Trudność: wysoka
Czas przygotowania: 2 h
Koszt: nie stać cię
Składniki:
  • Sugar - 1
  • Pepper - 1
  • Honey - 1
  • urok - 300 g
  • vintage look - 280 g
  • ironia - 1 kg
  • glamour - w obfitości
  • autoironia - jak z cebra
  • dobry humor - na 4 palce
  • muzyka -  mnóstwo
Wykonanie:
Wymieszać look dawnych  diw z konieczną dozą ironii i niepokojącą dawką autoironii. Pozostawić na ok. 20 minut. Potem dorzucić trzy sharmonizowane głosy i sporo glamouru. Na koniec obtoczyć w okruchach swingu, jazzu i popu.  Podawać na srebrnym półmisku.


Teresa (Sugar), Valentina (Pepper) i Francesca (Honey) stanowią idealny team także dlatego, że świetnie sie uzupełniają.  Pepper daje pomysły, Sugar pisze teksty, a Honey (która zastąpiła dwa lat temu Cherry) tworzy choreografię. Zespół istnieje już od 5 lat  i w tym czasie wystąpił na wielu festiwalach (filmowych i muzycznych), w od ubiegłego roku grają swój pierwszy spektakl muzyczny 'Le Dive dello Swing'  - na stałe w rzymskim teatrze Sala Umberto, ale podróżują z nim też po całej Italii. Marzy mi się jego zobaczenie.  Bo przecież wszyscy chcą swingować ;)




poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Kamienne 'cinecitta' - Matera w kinie biblijnym

Każdy, kto choć raz był w Materze wie, że to wyjątkowe miejsce. Wiedzą to też filmowcy, dlatego też materańskie sassi, murgie i graviny są  jedną z ich ulubionych lokacji.


Ponieważ było tego tyle, iż trudno pewnie byłoby opisać te filmy (choć pobieżnie) w jednej notce, postanowiłam podzielić je tematycznie. Rozpoczynając od tego, co chyba w powszechnej świadomości najbardziej kojarzy się z Materą, czyli kina biblijnego. Jako iż Matera wygląda, jakby czas się tam zatrzymał, jest ona wręcz idealnym miejscem udającym Ziemię Świętą. Lepszym niż prawdziwa dzisiejsza Jerozolima. I to nie Mel Gibson pierwszy na to wpadł. 

1964 - Il Vangelo Secondo Matteo, reż. Pier Paolo Pasolini

Reżyser i odtwórca roli Jezusa w przerwie zdjęć. Identyczną pocztówkę przywiozłam sobie z Matery.

Pierwszy film biblijny w Materze, ponad pół wieku temu,  nakręcił jeden z najbardziej kontrowersyjnych reżyserów włoskich. Niepokorny marksista i zdeklarowany homoseksualista (wydawać by się mogło ostatnia odpowiednia osobą do nakręcenia Ewangelii) zrobił to bardzo po swojemu: z daleka od dotychczasowej tradycji 'lukrowanych biblijnych fresków', realistycznie i zgrzebnie, obsadzając w większości ról naturszczyków i pokazując Chrystusa jako rewolucjonistę. Do takiej koncepcji  Matera (wówczas jeszcze totalnie zaniedbana  i -  po publikacji książki Leviego - okrzyknięta mianem 'narodowego wstydu') pasowała idealnie. Lepiej niż Jerozolima, którą Pasolini uznał za 'zbyt skażoną nowoczesnością'. Wygląda, że miał rację.


Poza udającą Jerozolimę Materą zdjęcia kręcone były także m.in w pobliskiej Massafrze (robiła za Palestynę), Castel del Monte (wyrzucenie ze świątyni), Gioia del Colle (sceny z Herodem i Salome) czy Santeramo in Colle  (scena zwiastowania). Film oczywiście wzbudził kontrowersje ale i znalazł się... na watykańskiej liście filmowych dzieł o szczególnych wartościach religijnych.  A dokładnie 50 lat po premierze "Ewangelii..'' (zresztą hucznie obchodzonej w Materze), w 2014 roku, Matera została wybrana na Europejską Stolicę Kultury w 2019 roku. Przypadek?

1985 - King David, reż. Bruce Beresford 


Dwadzieścia lat po Pasolinim Matera została odkryta przez Hollywood. Ponownie została Ziemią Świętą, ale tym razem z pomysłem sfilmowania tam starotestamentowej historii króla Dawida (w tej roli Richard Gere). Matera wygląda w tym filmie tak:


Bombastyczna hollywoodzka superprodukcja w stylu 'peplum' (poza Materą kręcona też w pobliskim Craco) nie spodobała się ani krytykom ani widzom. Mimo nominacji do Złotej Maliny Gere stwierdził  jednak, iż bynajmniej nie żałuje roli w tym filmie, bowiem dzięki temu odkrył Materę, której inaczej by być może nie poznał. I trudno mu się dziwić...

2004 - The Passion, reż. Mel Gibson


Hollywoodzki debiut Matery nie był zbyt udany i pewnie dlatego na kolejną szansę trzeba było czekać kolejne 20 lat. Podobnie jak Pasolini Gibson uznał Materę za bardziej przypominającą biblijną Jerozolimę niż obecna prawdziwa. Także chciał, żeby jego obraz był realistyczny. Tyle że rozumiał to trochę inaczej od włoskiego reżysera. W efekcie Pasja to  bardziej festiwal przemocy niż cokolwiek innego. Mimo kontrowersji (a może właśnie dzięki nim) film bardzo dobrze się sprzedał, co niezwykle przysłużyło się także sławie samej Matery. Wycieczek śladami 'zdjęć do Pasji' jest tam pełno. Choć tak naprawdę większość scen filmu została nakręcona w rzymskim Cinecitta (w dekoracjach po Gangach Nowego Jorku Scorsese zresztą;)) Materańskich lokacji jest jednak także niemało, m.in. Porta Pistola,  kościoły Madonna delle Virtù i San Nicola dei Greci, Via Mura służąca za Via Dolore no i kręcona na Murgia Timone scena ukrzyżowania (Judasz natomiast wiesza się w Craco).  



Niedawno Gibson zapowiedział sequel filmu. Miałby on opowiadać o Zmartwychwstaniu. Czy będzie kręcony znów w Materze? Zobaczymy.

2005 - Mary, reż. Abel Ferrara


Po Pasji kręcenie hollywoodzkich produkcji biblijnych ruszyło w Materze z kopyta. Zaraz po Gibsonie wybrał się tam Ferrara - nakręcić swoją wersję pasji Chrystusa. Widzianą oczami tytułowej Marii Magdaleny. Zdjęciami na murgiach, czyli w tym samym miejscu, gdzie sceny ukrzyżowania nakręcili Pasolini i Gibson, Ferrara chciał oddać hołd obu tym twórcom. Na konferencji prasowej festiwalu w Wenecji reżyser wypowiadał się o Materze w samych superlatywach: zarówno o jej atmosferze, mieszkańcach i jedzeniu, jak i o tym, że nie ma sensu szukać innych lokacji biblijnych, bo przecież  'Matera to Jerozolima'. Niestety w necie trudno namierzyć jakieś fotki z planu tej produkcji:/ (w trakcie mojej Wonder Woman tour też nic o tym nie wspominano, a była mowa o materańskich lokacjach nie tylko z tego jednego filmu).

2006 - Nativity Story, reż. Catherine Hardwicke


Jak wskazuje sam tytuł filmu,  Nativity opowiada  o narodzinach Jezusa. Matera pełni w tym filmie bardzo wielofunkcyjną rolę: znajdujące się na murgiach gospodarstwo Selva Venusio udawało Nazaret, także tamtejszy kompleks skalnych kościołów  - Betlejem,  a  sassi oczywiście zagrało Jerozolimę;)



 2018 - Maria Maddalena, reż. Garth Davis

Najnowsza materańska produkcja biblijna, która właśnie wchodzi do polskich kin. Znów historia Jezusa widziana oczami Marii Magdaleny - tym razem przedstawionej w wersji bardziej feministycznej. O scenach z niej była mowa na wspominanym wyżej WW tour, bo i była właśnie wtedy tyle co kręcona  (od października do grudnia 2016 roku). Poza materańskimi sassi sporo zdjęć powstało też w pobliskiej apulijskiej Gravinie (w Area archeologica, Sette Camere, Padreterno, Capotenda, Ponte Madonna della Stella i na ulicy Santo Stefano)


Niestety film nie zbiera dobrych recenzji, a dodatkowo polski dystrybutor postanowił potraktować go jak kino familijne... wyświetlając w kinach tylko wersję z dubbingiem!