niedziela, 29 czerwca 2025

Abruzja nieznana: Abbazia Celestiniana di Santo Spirito al Morrone - opactwo pierwszego papieża, który abdykował

 
Wybierając się po raz pierwszy świadomie do Abruzji zrobiłam staranny research i w zasadzie większość miejsc, jakie odwiedziłam to takie opisywane wszędzie podstawowe must see. Z jednym wyjątkiem i było nim właśnie opactwo celestynów Santo Spirito al Morrone. Dlatego, że znajduje się dosłownie rzut beretem od Sulmony, w której to urządziłam sobie główną bazę. I było idealnym pomysłem na Niedzielę Palmową;) (miało wtedy straordinarią aperturę, bo normalnie nie jest otwarte w każdą niedzielę. Aktualnego info najlepiej zawsze szukać na ich facebookowym profilu). Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że to nie jest ot takie sobie zwykłe opactwo, jedno z wielu, ale historyczna główna siedziba nieistniejącego już zakonu celestynów. Do tego z fascynującą historią jego założyciela. Ale po kolei. 


Historia opactwa celestynów u stóp góry Majella


Początki Badia Morronese są związane z postacią Pietro Angelerio (znanego także jako Piotr z Morrone, a później również papież Celestyn V), benedyktyńskiego mnicha, który w pewnym momencie zdecydował się prowadzić pustelnicze życie w górach Majella. Te tereny zdawały się zresztą przyciągać wielu ascetów, bo dawnych pustelni jest tu masa, ale wokół postaci Pietro szybko rozeszła się szczególna fama. Rosnąca rzesza jego naśladowców skłoniła go do ukonstytuowania dla nich formuły nowego zakonu, właśnie celestynów (tzn. zostali tak nazwani dopiero po kanonizacji swego założyciela, wcześniej byli "braćmi Ducha św"). Uzyskawszy zaś w 1263 roku oficjalną zgodę papieża na nowy zakon potrzebował też dla niego jakiejś konkretnej siedziby. Najpierw powiększono zatem istniejącą już wcześniej kaplicę Santa Maria di Morrone, by pod koniec XIII wieku zbudować całkiem nowy kościół, wraz z przyległym klasztorem. Pod patronatem Ducha Świętego. Opactwo rozwijało się prężnie aż do czasów napoleońskich, gdy to - w ramach ogólnej antyklerykalnej polityki Napoleona - zakon celestynów został skasowany. Gdy zabrakło braci budynek przechodził z rąk do rąk. Był tu m.in. przytułek, szpital i więzienie. Dopiero pod koniec XX wieku obiekt przejęło ministerstwo kultury, które rozpoczęło wciąż trwające prace renowacyjne.


Obecny wygląd opactwa nie ma w sobie jednak nic trzynastowiecznego (w Abruzji, z uwagi na wysoką sejsmiczność tego regionu, trudno w ogóle o "nietknięte oryginalne zabytki"). Prostokątny, otoczony murami imponujący kompleks (w sumie ponad 16 tys m2!) jest głównie efektem kompleksowej odbudowy, przeprowadzonej po trzęsieniu ziemi z 1706 roku, zatem ma raczej charakter barokowy (inspirowany był stylem Borrominiego). Starszych jest tylko kilka elementów, w tym przede wszystkim słynna kaplica Caldora z cennymi freskami z XV wieku (ta część wciąż nie jest jeszcze normalnie dostępna do zwiedzania)  czy kamienna dzwonnica z końca XVI wieku. Wewnątrz kościoła podziwiać można też piękne ołtarze z polichromowanego marmuru czy wspaniałe siedemnastowieczne organy, a w krypcie i refektarzu - resztki obrazów Fra' Martineza. Jest zatem tego na tyle, by dać świadectwo dawnej świetności, a jednocześnie wzbudzić żal za utraconą resztą.  I myślę ciekawie będzie też wrócić tu za jakiś czas, ocenić pełne efekty renowacji...
 

 

 

Celestyn V - smutne losy mnicha, który został przypadkowym papieżem 


Losy samego założyciela zakonu, Pietro Angeleiro, czyli późniejszego papieża Celestyna V okazały się jeszcze smutniejsze i stanowić one mogą świetne potwierdzenie faktu, że zostanie papieżem to wcale niekoniecznie taka wspaniała rzecz. Zwłaszcza dla kogoś, kto najlepiej czuł się w życiu pustelniczym, czyli w odosobnieniu i to wybranie na papieża (wskutek desperackich prób wyjścia z impasu po ponad dwuletnim bezskutecznym konklawe) tak naprawdę zdezorganizowało mu tylko całe dotychczasowe życie. Ze spokojnego żywota pustelnika został wrzucony w wir polityczno-personalnych rozgrywek stając się niestety trochę 'marionetką' Karola II Andegaweńskiego. Starczy wspomnieć, że Celestyn V nigdy nie stał się prawdziwym 'namiestnikiem Rzymu', bowiem Karol II nie pozwolił mu tam dotrzeć, także cały krótki, bo zaledwie kilkunastomiesięczny pontyfikat Celestyna odbywał się z Neapolu. Trudno się zatem dziwić, iż Celestyn szybko zaczął szukać jakiegoś sensownego wyjścia z tej  pułapki, stając się w efekcie tych poszukiwań pierwszym papieżem, który formalnie abdykował  z tego urzędu (byli wcześniej papieże, którzy przestawali być papieżami, ale dopiero Celestyn przeprowadził to w pełni  oficjalnie, na bazie prawa kanonicznego). Niestety, okazało się, że i tak nie będzie w stanie już powrócić do dawnego życia prostego pustelnika (o czym to najbardziej marzył). Jego następca na tronie papieskim obawiał się bowiem, że były papież może wciąż stać się elementem manipulacji ze strony kościelnych środowisk, zatem postanowił 'na wszelki wypadek' go uwięzić. Piotr próbował uciec, ale został złapany i uwięziony w ciasnej celi zamku zamku Fumone  z zakazem powrotu do pustelni i tam dokonał swego żywota.  O losach Pietra też warto pomyśleć zwiedzając opactwo celestynów Santo Spirito al Morrone.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz