wtorek, 29 grudnia 2020

Moje włoskie muzyczne odkrycia 2020 roku

Gdy niedawno, w odpowiedzi na post na jednej z italofilskich grup facebookowych, wypisałam swoje włoskie muzyczne odkrycia mijającego roku, zdałam sobie sprawę, że zgromadziło się ich całkiem sporo (a i tak nie o wszystkim pamiętałam). Pomyślałam zatem, że można by zrobić z tego całą notkę podsumowującą ten rok muzycznie. Zwłaszcza, że tego typu notki tu jeszcze nie robiłam, a to świetna pamiątka i na zaś:) Allora cominciamo!


 Odkrycia z 2020 roku (czyli muzyczne świeżynki)

To był zdecydowanie rok Diodato. Z nim go rozpoczęłam i z nim kończę. Niby znałam go już wcześniej (nawet przetłumaczyłam Adesso), ale to w tym roku 'zaskoczyło' na dobre. Nie pamiętam już jak trafiłam na promujące jego nowy album La vita meravigliosa (oczywiście zostało przeze mnie szybko przetłumaczone:D), ale pamiętam z jaką niecierpliwością  czekałam do Walentynek, aby móc odsłuchać całą płytę. I nie zawiodłam się. To dla mnie album tego roku. A odkrycie, że Diodato jest al cuore Apulijczykiem (wprawdzie urodził się gdzie indziej, ale wychował w Taranto i to do tego miasta śpiewa sanremowo-eurowizyjne Fai rumore) i zapalonym kinomaniakiem, dopełniło poczucia duchowej wspólnoty. W trakcie włoskich wakacji (udało się, mimo pandemii) odbyłam szaloną podróż do Rzymu na jego koncert, żeby móc posłuchać tych utworów na żywo (i pośpiewać je sobie z Diodato). Pociąg i nocleg kosztowały więcej niż sam bilet, ale absolutnie warto było! (e stato proprio meraviglioso). Teraz zaś, na koniec roku, na swój trzeci singiel Diodato wybrał piosenkę, która urzekła mnie od pierwszego przesłuchania płyty - Fino a farci scomparire. Ten gwiazdkowy prezent to świetna klamra. I to dlatego Diodato w moim rocznym zestawieniu ma aż dwa utwory(nikt inny już podobnego wyróżnienia nie dostąpi:D)

Mój 'zasiedziały' ulubieniec Ermal Meta - notabene także Apulijczyk al cuore -  nie wydał w tym roku albumu, zaskoczył jednak swych fanów utworem, który pojawił się tuż przed 1 maja (znaczy w szczycie wiosennej pandemicznej chiusury). Trudno uwierzyć, że Finira bene zostało napisane w styczniu, czyli jeszcze przed okołocovidowym szaleństwem, bo tekst tej piosenki idealnie wpisuje się w jakże potrzebną nam teraz nadzieję i zapewnienie, że 'andra tutto bene'. Do tego świetny klip utrzymany w stylistyce mangi. Nigdy nie przetłumaczyłam żadnej piosenki tak szybko jak tę.

Także kolejna piosenka ma związek z Ermalem. Fani wiedzą, że zanim sam zrobił megakarierę jako piosenkarz, pisał sporo tekstów dla innych. I nadal to robi, tylko rzadziej. Historia jego współpracy z Bugo jest jak sądzę efektem tegorocznego sanremowego skandalu. Otóż Bugo startował w duecie z Morganem. Gdy ten ostatni podczas jednego z konkursowych występów (na Sanremo śpiewa się piosenki in gara każdego dnia festiwalu:)) zaczął zmieniać tekst piosenki wplatając w nią obelgi pod adresem kolegi, urażony Bugo po prostu zszedł ze sceny. Duet został zdyskwalifikowany, a Bugo - jako poszkodowany - zyskał sporo wsparcia od innych włoskich artystów. Mi manca miało swoją premierę  - razem z Finira bene - na wielkim pierwszomajowym koncercie, ale ja odkryłam ją dopiero we wrześniu, w trakcie jednego z włoskich 'dołów' (tak, tam też można je mieć). Ta nostalgiczna piosenka z niebanalnym czarno-białym teledyskiem, w którym to męskim głosem 'śpiewa' aktorka Ambra Angiolini, jest idealna na nastrój pt. 'minęło i nie wróci' (najlepiej w pakiecie z dobrym winem, wtedy już można się poużalać nad sobą na całego:P)

Ten utwór został mi podsunięty przez pewnego Włocha i idealnie trafił w romantyczną część mojej osobowości. Dritto al cuore. Muszę jednak przyznać, że nie bardzo mi się podoba oryginalny teledysk, dlatego tutaj będzie wersja 'księżycowa' (z tekstem). O samej grupie musiałam dopiero poczytać, bo nie znałam wcześniej (i w końcu wiem, z kim to Giusy śpiewała taki fajny duet niedawno, bo właśnie z liderem tego rzymskiego bandu). Oczywiście posłuchałam też trochę wcześniejszych utworów Tiromancino i to zdecydowanie rokuje na dłuższe zauroczenie;) A tłumaczenie samego  Finche ti va powinno lada moment pojawić się na blogu.

 

 Starsze odkrycia (czyli muzyczne 'wykopaliska';))

Z Arisą zapoznałam się całkiem przypadkiem, dzięki mojemu pobytowi we Włoszech. Okazało się, że w mieście, w którym przebywam na praktyce, odbędzie się darmowy plenerowy koncert piosenkarki. Zapoznawszy się szybciutko z jej piosenkami na YT zdecydowałam się wziąć bilety na ten koncert i to była bardzo dobra decyzja. A z piosenek artystki szczególnie do serca przypadła mi zeszłoroczna sanremowa Mi sento bene - odzwierciedlająca także moją obecną filozofię życiową.

Mniej więcej z odkryciem piosenki Bugo z Ermalem nastąpiła u mnie faza na canzoni napoletane. Zaczęło się od piosenki Arisy do filmu Ozpetka, ale szybko przeszło w kierunku Gigiego d'Alessio. Ten pochodzący - a jakże - z Napoli artysta pop kilka lat temu stworzył cały wielki projekt poświęcony swemu miastu. Częścią którego był album Malaterra z nowymi wersjami napoletańskich  klasyków. W canzoni napoletane - poza oczywiście ich emocjami - urzeka mnie dialetto napoletano, a w zasadzie fakt, że niby wciąż jesteśmy we Włoszech, ale bez tłumaczenia na proprio Italiano prawie nic z nich nie rozumiem:D Do przeglądu wybrałam Vasame, śpiewane w duecie z Valentina Stellą, bo tej canzony chyba słucham najczęściej.

Odkrycie Mody - rockowej grupy z Milano, szczyt popularności której przypadł mniej więcej dekadę temu (w ubiegłym roku, po kilku latach przerwy wrócili z nowym albumem, ale almeno finora żaden hit na miarę tych dawnych się nie pojawił ...) -  zawdzięczam temu samemu Włochowi co Tiromancino (choć nie tę konkretnie piosenkę). A moja szczególna sympatia właśnie do Non e mai abbastanza bierze się w dużej mierze z ilustrującego ją klipu, w którym to wokalista grupy, Kekko, odtwarza trzy słynne sceny filmowe. I to bardzo ciekawe, że o ile dla nas zapewne najoczywistsza jest scena 'z kartkami' z Love Actually, to w komentarzach Włochów widzę jednak najwięcej wzmianek o La Leggenda del pianista sull'oceano Tornatore (u nas to się ukazało jako 1900: Człowiek legenda). Notabene, jeśli ktoś zna inne klipy stworzone na bazie podobnego filmowego pomysłu, to chętnie je poznam, bo marzyłaby mi się cała taka tematyczna notka, a dwa przykłady to trochę na nią za mało..

Najstarsze odkrycie na mojej liście to prawdziwy 'dinozaur', czyli Renato Zero. Artysta utrzymuje się z sukcesem na włoskim rynku muzycznym już od lat 60. czyli szmat czasu. Gdzieś tam był mi już wcześniej podsuwany, ale jak zaczynałam przeglądać klipy na YT to zwykle zrażała mnie jego specyficzna maniera (trochę mi przypomina Eltona Johna, z którego scenicznymi wcieleniami miałam podobny problem). W końcu wzięłam się jednak na sposób i po prostu zaczęłam go słuchać bez obrazu:D I to było właściwe podejście. Bo on naprawdę ma fajne piosenki! Trudno było wybrać tylko jedną do przeglądu, ale w końcu zdecydowałam się na pochodzące z końca lat 90. Cercami. 


Całkiem ładny zestaw, prawda? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz