czwartek, 11 listopada 2021

Tłumaczenie: Tommaso Paradiso "Magari no"

Ostatnio zaczęłam słuchać włoskiego radia online i zawdzięczam mu dużo muzycznych odkryć. Znaczy Tommaso Paradiso (ex-wokalistę  Thegiornalisti) niby już kojarzyłam i wcześniej, ale nie na miarę chęci replayowania czy tłumaczenia. Ale Magari no nie chce się ode mnie odkleić:P  Chyba pasuje do mojego jesiennego nastroju...
 

 
Jadę wolno
I tak nie chcę tam dotrzeć.
A jeśli i hamulec się zmęczy,
zrozumiesz.
Pod wrześniowym niebem,
tym, które ty tak lubisz,
ruszyć gdzieś w trasę 
na weekend.

Liście, droga
Dwa motory, które migają mi światłami
I chatka nad rzeką
Z przyjaciółmi na barce z rowerami
Zabrałaś gwiazdy
Noce, gdy krążę nie śpiąc,
Moje sny na jawie,
To, co ci napisałem,
A skoro już o tym mowa

To weź też tę piosenkę
Podczas, gdy ja piję colę na autogrillu
Z głośnością na full, żeby nie zasnąć.
I małym kacem, żeby poczuć się lepiej.
I nie mów mi, że obudzisz się w poniedziałek.
Bez bałaganu w piersiach,
bałaganu w łóżku.
Ostatnia paczka, a potem może przestanę,
A może nie

Chciałbym po prostu na chwilę przestać myśleć,
Zatracić się w popowej piosence,
Tak, zatracić się tak bez celu
W powolnym tańcu

Liście, droga
Twoja zraniona matka
Zabrałaś gwiazdy
Noce,
Więc równie dobrze 

Możesz wziąć też tę piosenkę
Podczas, gdy ja piję colę na autogrillu
Z głośnością na full, żeby nie zasnąć.
I małym kacem, żeby poczuć się lepiej.
I nie mów mi, że obudzisz się w poniedziałek.
Bez bałaganu w piersiach,
bałaganu w łóżku
Ostatnia paczka, a potem może przestanę,
A może nie

Może to tylko zła pogoda,
A może nie
Może to tylko zła pogoda.

Więc weź po prostu tę piosenkę
Podczas, gdy ja piję colę na autogrillu
Z głośnością na full, żeby nie zasnąć.
I małym kacem, żeby poczuć się lepiej.
I nie mów mi, że obudzisz się w poniedziałek.
Bez bałaganu w piersiach,
bałaganu w łóżku.
Ostatnia paczka, a potem może przestanę,
A może nie

Może to tylko zła pogoda,
A może nie.
Może to tylko zła pogoda.

Jutro pojawi się słońce,
Jutro pojawi się słońce


niedziela, 31 października 2021

Od Rity Pavone po Gianniego Morandiego, czyli włoskie musicarella na Netflixie

Długo się opierałam, bo nie lubię 'jak wszyscy', a Netflix ma teraz właśnie taki status, ale w ramach oferty dostępnej na benefitowej platformie w mojej nowej firmie Netflixowa karta okazała się najsensowniejszą okołofilmową opcją, no to wzięłam.  A ponieważ ostatnio w ramach zajęć na Accademia Włoskiego Kina (bardzo polecam!) dowiedziałam się o istnieniu musicarelli, których to właśnie całkiem sporo wrzucono teraz na Netflixa, no to korzystam poznawczo ;)

Po obejrzeniu zaś ich większej partii postanowiłam się podzielić moimi wrażeniami z seansów. Zwłaszcza, że z tego co widzę, to trudno znaleźć jakieś opinie o większości z tych tytułów choćby na IMDB (o polskim Filmwebie nawet nie wspominając).

 

Czym są musicarelli? 

Musicarelli to włoskie filmy muzyczne. Szczyt ich popularności trwał od końca lat 50. do końca lat 60, a pomysł na nie był bardzo prosty, by nie rzec banalny: brało się jakiegoś popularnego młodego piosenkarza/piosenkarkę i pisało lekką rom-comową fabułę, do której można by nawtykać jego/jej piosenek. Zazwyczaj tytuł samego filmu też był tytułem jakiejś hitowej piosenki owej gwiazdy. W ten sposób tanim kosztem (musicarelli miały zwykle niewielkie budżety i były kręcone w naturalnych plenerach) pieczono dwie pieczenie przy jednym ogniu: filmy od razu  miały dodatkowy wabik (przyciągający głównie młodą widownię, a to zawsze ważny target kinowy), natomiast artyści zyskiwali dodatkową platformę reklamującą ich utwory (internetu wtedy nie było:P). W musicarellach grali prawie wszyscy: od Adriano Celentano i Miny po Albano i Rominę Power (którzy zresztą poznali się na planie takiego filmu). Niestety nie wszyscy ci artyści są reprezentowani w dostępnej obecnie w polskim Netflixie ofercie. Nie ma np. nic z Adriano (znaczy żadnego musicarella, bo jakieś tytuły z lat 80. są) czy z Miną. Ale i tak jest okazja poznać parę interesujących postaci (i parę naprawdę uroczych filmów).

Rita Pavone 

Jedna z najpopularniejszych piosenkarek lat 60., nie bez powodu nazywana 'Paulem Anką w spódnicy'. Znaczy przydomek wziął się od tego, że na początku swej kariery śpiewała dużo jego coverów, ale idealnie oddaje też temperament Rity. Czy bowiem  bez przyczyny  Lina Wertmüller wybrała ją do zagrania słynnego 'szalonego Jasia" (po włosku to Gianburrasca, bohater kultowej książki Vamby) w serialu tv? Piosenki Rity robiły furorę nie tylko w Italii ale także w Hiszpanii i całej Ameryce Łacińskiej oraz w USA. Prywatnie Pavone też nie była całkiem grzeczną dziewczynką: poślubiła np. cichcem w Szwajcarii 20 lat od siebie starszego i już żonatego faceta. Także zdecydowanie kobitka z charakterem i takie też postaci odgrywała na ekranie. Na Netflixie można zobaczyć dwa filmy z nią, oba bardzo moim zdaniem udane.

Rita la Zanzara (1966)

Nazwiska reżyserów musicarelli zwykle niewiele mówią, nie są to bowiem żadne uznane nazwiska. Ten jednak napisała i wyreżyserowała Lina Wertmüller. I czuć w nim połączenie klimatów szekspirowskich komedii  (ach, te przebiórki!) z czarem kina w starym stylu (a'la przedwojenne polskie komedie). Rita to rezolutna pensjonarka szkoły dla dziewcząt. Zdecydowanie daje sie nauczycielom we znaki. Dlatego też szkolny nauczyciel muzyki nazywa ją 'zanzarą', czyli komarzycą.  Dziewczynę to bardzo boli, ponieważ potajemnie kocha się w Paolo. Czy uda sie jej jakoś zwrócić jego uwagę w bardziej pozytywny sposób? A owszem, tylko nie jako Ricie:D (wspominałam o przebiórkach?^^). Wartka akcja z masą humoru w dobrym stylu, zawadiacki urok i pazur Rity plus totalnie facynujący młodziutki Giancarlo Giannini (czemuż ja wcześniej nie odkryłam, jakiż on był mrauuu...), no i chwytliwe piosenki składają się na idealny pakiet rozrywkowy. Niestety na YT wybór klipów z tego filmu bardzo skromny, także tylko taki króciutki fragment z jedną z przebiórek Rity:


Rita la Figlia Americana (1965)

W kolejnym dostępnym na Netflixie filmie Rita spotkała się z legendą włoskiego kina, czyli Toto.  Bogaty Serafino to taka męska wersja Florence Foster Jenkins. Kocha muzykę klasyczną, niestety bez wzajemności:P Na domiar złego w sąsiedztwie jego posiadłości powstaje klub z bigbitową muzyką, której to Serafino szczerze nie znosi. Ale ponieważ poza tym to facet o złotym sercu postanawia zaadoptować małą sierotkę z Chile. I wychować ją na słynną pianistkę. Okazuje się jednak, że Rita jest nie tylko znacznie bardziej  wyrośnięta, niż zakładał Serafino, ale i że od klasyki zdecydowanie woli tych 'wyjców' z sąsiedztwa. Jak się zakończy ten jakże typowy międzypokoleniowy konflikt? Zaskakująco dobrze (i to przesłanie bardzo mi się zresztą podobało). Rita jak zwykle jest tu pełna werwy, ale dla mnie odkryciem tego filmu jest Toto, fenomenu którego dotąd nie rozumiałam.




Gianni Morandi

Jedna z największych włoskich gwiazd muzyki rozrywkowej wszech czasów. Nagrał ponad 50 albumów, które sprzedały się w sumie w ponad 50 mln egzemplarzy, a poza Europą i Ameryką podbił także rynek japoński. Co ciekawe, kompozytorem i aranżerem większości jego wczesnych utworów był Ennio Morricone. Musciarella Morandiego (nakręcił ich w sumie kilkanaście) chyba najbardziej zlewają się z jego życiem prywatnym: nie tylko grał w nich zwykle... Gianniego, ale także dużo postaci 'mundurowych' (w latach 1967-68 aktor naprawdę odbywał obowiązkową służbę wojskową), na planie musicarella poznał też swoją pierwszą żonę - Laurę Efrikian i, żeby nie spoilerować za dużo, odnoszę  wrażenie, że wiele z wątków z jego prywatnego życia znalazło jakieś odbicie w jego filmach. Netflix proponuje 5 tytułów z udziałem Giannego, z czego jednym jestem zachwycona,  a z pozostałymi mam mniejsze lub większe problemy.

Mi vedrai tornare (1966)

On jest młodym włoskim marynarzem z rodziny z wojskowymi tradycjami, ona córką japońskiego arystokraty.  Pierwszy film z Giannim, jaki obejrzałam i ten, który spodobał mi się najbardziej. Oczywiście to też historia z cyklu 'boy meets girl', ale ponieważ mowa tu również o spotkaniu dwóch kultur (i tradycji) to nawet w takim lżejszym wydaniu robi to jednak różnicę. Ale tak w ogóle najważniejszym atutem Mi verai tornare wcale nie jest ten romansowy wątek, ale komediowe szaleństwo w tle:D  Rodzinka Gianniego to bowiem banda prawdziwych oryginałów (coś a'la ta z You can't take it with you Capry, zresztą też Włocha z pochodzenia), a prym wiedzie tu dwóch panów na V: Enrico Viarisio w roli dziadka Gianniego, emerytowanego admirała i Raimondo Vianello jako jego majordomusa. To trzeba po prostu zobaczyć! (ach, to hartowanie młodego:D i bilard, bilard przede wszystkim:D) Warto także wspomnieć, że film był faktycznie kręcony w bazie włoskiej Marina Militare:

 

In ginocchio da te (1964) 

Pierwsza część historii, która rozrosła się ostatecznie w filmową trylogię. Gianni jest młodym piosenkarzem, który to przerywa swą karierę muzyczną, żeby odbyć służbę wojskową. W Neapolu. Tu poznaje piękną Laurę, która to okazuje się... córką jego przełożonego. Na dodatek sam Gianni okazuje się młody i głupi (jak to facet:P). Film, którego finał strasznie mnie zirytował. Ja rozumiem, że to formuła lekkiego kina i na dodatek sprzed pół wieku, ale wciąż... Może więc lepiej skupię się na stronie muzycznej filmu.  Bo nawet jeśli nie znacie starych włoskich piosenek jest duża szansa, ze tytułowa piosenka z tego filmu obiła wam się niedawno o uszy. W filmie  z Korei^^ Tak, to In ginocchio da te można usłyszeć w jednej z kluczowych scen Parasite :D U mnie jednak piosenka w oryginalnej wersji:


To największy hicior, ale  mnie osobiście najbardziej rozbawiła piosenka prysznicowa:D Znaczy w ogóle miałam sporo radochy z tych scen koszarowych (zwłaszcza ogrywania różnic regionalnych i statusu pomiędzy rekrutami, bo akurat półgoły Gianni w samym ręczniku wrażenia na mnie żadnego nie robi:P).


Non sono degno di te (1965)

W Nie jestem ciebie godzien zaręczony już z Carlą Gianni wychodzi na przepustkę z wojska i jedzie do Rzymu, żeby nagrać płytę. Tymczasem jeden z jego kolegów, który także zakochał się w Carli, postanawia wykorzystać nieobecność Gianniego, żeby spróbować zbliżyć się do dziewczyny. Krótko podsumowując: kontynuacja męskiego szowinizmu, gdzie to kobieta powinna być szczęśliwa z powodu samego faktu, że facet od czasu do czasu przychodzi do jako takiego rozumu (i śpiewa wtedy ładne przepraszające piosenki).

Se non avessi più te (1965)

W trzeciej części trylogii, Nigdy mnie nie zostawiaj, Gianni kończy już służbę wojskową i powraca do stricte kariery piosenkarza. Chciałby też ożenić się z ukochaną Carlą. Okazuje się jednak, że w podpisanym wcześniej kontrakcie z wytwórnią Gianni ma wpisany zakaz małżeństwa. Wytwórnia wolała się bowiem w ten sposób zabezpieczyć przed ewentualnym spadkiem popularności artysty (wiadomo, że żonaty może nie być już tak atrakcyjny dla fanek:P). Co zatem zrobić? Ano można wziąć ślub w sekrecie. Ile jednak można ciągnąć taką 'maskaradę' i podwójne życie?  W porównaniu z dwiema poprzednimi częściami ten film jest już siłą rzeczy ciut poważniejszy (wszak opowiada już nie o po prostu zakochanej parze, ale o małżonkach), wciąż jednak kobieta jest tu tą, która ma wiecznie rozumieć i wybaczać.  W ramach załącznika muzycznego tym razem natomiast nie piosenka ale utwór instrumentalny. Wielki hicior słynnego włoskiego jazzmana Nina Rosso (tak, takie rzeczy też się w musicarellach wykorzystywało:D)


Chimera (1968) 

Gianni ponownie jako początkujący (i już żonaty) piosenkarz, któremu to nagle trafia się niezwykła okazja serii  koncertów w Ameryce Łacińskiej. Decyzja jest trudna, zwłaszcza gdy okazuje się, że trasa będzie dość długa, a Laura nie będzie mogła mu towarzyszyć w tej podróży. Czy takie rozstanie nie zaszkodzi młodemu małżeństwu? Zwłaszcza, gdy okaże się, co tak naprawdę stoi za ta trasą? Z jednej strony doceniam, że znów ciut poważniejszy temat niż 'chłopak i dziewczyna poznali się i zakochali', z drugiej przedstawiony tok myślenia (zwłaszcza w kwestii statusu małżeństwa jako pewnej wartości) jest strasznie stereotypowo patriarchalny. Czy jednak należałoby się spodziewać wielkiej głębi i progresywności po lekkim filmie muzycznym z lat 60?


Caterina Caselli

Ta bigbitowa gwiazda z lat 60. za sprawą swej charakterystycznej (wzorowanej na Beatlesach) fryzury  obdarzona została przydomkiem Casco d'oro (Złoty Kask). Przełomem i jednym z największych hitów w karierze Caselli była piosenka 'Nessuno mi può giudicare', którą to zaśpiewała na festiwalu w San Remo w duecie z Gene Pitneyem (ogólnie większość jej sanremowych występów to były duety z anglojęzycznymi wykonawcami). Po wżenieniu się w znaną rodzinę producencką ograniczyła swoje śpiewanie na rzecz działalności producenckiej (też we własnej wytwórni). Na Netflixie można znaleźć dwa filmy z Cateriną i - co ciekawe - w obu nie gra roli głównej, a jest przyjaciółką głównej bohaterki (granej przez wspominaną wyżej Laurę Efrikian).

Nessuno mi puo giudicare  & Perdono (1966)

Nikt nie może mnie sądzić  to rom-com w środowisku pracy, którym jest duży dom towarowy. Czyli można powiedzieć realia korporacji z lat 60. Federico, który to przyjechał do dużego miasta za pracą i został windziarzem w owym domu towarowym od razu wpada w oko jedna ze sprzedawczyń, Laura. Tylko że dziewczyna  podoba się też jej szefowi...  Rozwój sytuacji nietrudno przewidzieć, film ogląda się bez bólu, ale i bez specjalnego zachwytu, a Caterina gra tu po prostu pracującą w tym samym sklepie kuzynkę Laury, która to od czasu do czasu sobie 'podśpiewuje' :D

Perdono to nakręcony w tym samym roku sequel Nessuno mi puo giudicare. Federico i Laura zostali już oficjalną parą i wkraczają w nową fazę swego związku. Tymczasem Caterina rozpoczyna (a jakże:D) profesjonalną karierę piosenkarską. I Francesco jest coraz bardziej nią zafascynowany... W sumie to moje jedyne dotąd musicarello, w którym to gwiazda muzyczna gra 'tą trzecią'. I Caterina niezupełnie mnie w tej roli przekonuje... Śpiewa zdecydowanie lepiej.

Na Netflixie można znaleźć także jeden film z Little Tonym (zwanym 'włoskim Elvisem Presleyem') i jeden z Gigliolą Cinquetti (najmłodszą w historii zwyciężczynią konkursu Eurowizji - wygrała go jako 16-latka), ale szczerze mówiąc nie chce mi się pisać specjalnie ani o Zum Zum Zum ani o Dio come ti amo.  Rozważam natomiast poświęcenie osobnej notki musicarellom z Al Bano i Rominą Power, ale nie wiem, kiedy to nastąpi :D


niedziela, 26 września 2021

Sarzana - Dante, Napoleon, fortece i.... leniwy urok południa w Ligurii

Liguria kojarzy się przede wszystkim z morzem. A w zasadzie z połączeniem morza z górami. Ale to nie znaczy, że nie warto zaglądać i do tych liguryjskich miejscowości, które nad morzem nie leżą. Znajdująca się rzut beretem od La Spezii Sarzana jest tego świetnym przykładem. To, położone w centrum tzw. Lunigiany, miasteczko ma nader ciekawą historię i niezwykły, przywodzący na myśl południowowłoskie mieściny, klimat. 

 

 

'Spadkobierca' antycznego Luni  i rodzinne miasto Napoleona 

Lunigiana to historyczna, nieistniejąca obecnie kraina znajdująca się na pograniczu dzisiejszej Toskanii i Ligurii. Obszar ten zamieszkały był już od neolitu, a w czasach rzymskich jego stolicą stało się założone przez Rzymian Luni. Gdy na przełomie X i XI wieku (głównie za sprawą arabskich najazdów) Luni zostało zniszczone, większość uchodźców przeniosła się stamtąd właśnie do świeżo założonej Sarzany. Nowa osada dzięki swemu strategicznemu położeniu (na szlaku starożytnej Via Francigena!) szybko zyskiwała na znaczeniu. Dynamicznie rozwijał się handel, wkrótce stała się też siedzibą biskupstwa. W następnych stuleciach Sarzana była terenem walk między Florencją a Pizą, by w końcu przejść pod władzę Genui. 

To z tamtych czasów pochodzą najważniejsze zabytki miasteczka: otoczone murami i rozciągające się pomiędzy Porta Parma i Porta Romana, a wzdłuż ulic Bertoloni i Mazzini  centro storico (pełne zabytkowych kamienic i kościołów - wszak wieloletnia siedziba biskupstwa) oraz dwa (!) zamki-fortece, o których więcej za chwilę.

Miasteczko może pochwalić się także interesującymi 'gośćmi' kulturalnymi: to tu został zesłany po wygnaniu z Florencji (i tu zmarł) jeden z czołowych przedstawicieli dolce stil nuovoGuido Cavalcanti. Tu także, w 1306 roku, na dzisiejszym Piazza Matteotti, Dante Alighieri otrzymał pełnomocnictwo do podpisania ważnego pokoju Castelnuovo. Wydarzenie to upamiętnia specjalna tablica (vide obok), a warto tu wspomnieć, że to jedyne (poza Rawenną, w której to zmarł i został pochowany) potwierdzone dokumentami miejsce pobytu Dantego w czasie jego długiego wygnania z Florencji.

 
A skąd ten Napoleon? Przecież wiadomo, że urodził się na Korsyce. Owszem, ale przed szesnastowieczną emigracją na francuską wyspę członkowie rodziny Buonaparte (zmiana nazwiska na łatwiejsze do wymówienia dla Francuzów Bonaparte nastąpiła później) przez pokolenia (od XIII wieku!) mieszkali właśnie w Sarzanie - pełniąc tu zresztą ważne funkcje, bo będąc jej burmistrzami, ambasadorami czy członkami miejskiej rady starszych.

 

Fortezze Firmafede i Sarzanello

Obecność specjalnie wybudowanych twierdz obronnych to zawsze dowód na strategiczne znaczenie miasta. Niewielka dziś Sarzana ma je aż dwie! 


Starsza jest znajdująca się bliżej centrum fortezza Firmafede. Została wybudowana - wraz z murami miejskimi - w XIII wieku przez 'stronę pizańską' i zniszczona pod koniec XV wieku przez Florentyńczyków pod wodzą Lorenzo di Medici (czyli po naszemu Wawrzyńca Wspaniałego). Słynny władca postanowił jednak odbudować cytadelę, wykorzystując projekty najlepszych ówczesnych architektów. Obecnie Firmafede jest siedzibą lokalnego muzeum oraz miejscem licznych wystaw i wydarzeń kulturalnych (bardzo polecam odwiedzenie, jest naprawdę imponująca!)

 


Znajdująca się na pobliskim wzgórzu twierdza Sarzanello  pochodzi natomiast z przełomu XV i XVI wieku i uważana jest za jeden z najważniejszych zabytków architektury militarnej na świecie! Jest to np. pierwsza twierdza przystosowana do obrony przed artylerią. Jej bazą stała się  dawna obronna rezydencja biskupia (jak już wspomniałam Sarzana była siedzibą biskupstwa, a jednocześnie terenem, o zwierzchność nad którym przez wieki walczyła Pisa z Florencją). W trakcie długoletniej rozbudowy (zaczęli ją Florentczycy ale skończyli już Genueńczycy) Sarzanello nadano unikalny trójkątny kształt zwieńczony okrągłymi wieżami. Fortezza jest jak najbardziej otwarta dla zwiedzających.

 

Miasto kultury i rękodzieła

Dzisiejsza Sarzana to jednak przede wszystkim miejsce łączące codzienny leniwy spokój małego miasteczka (takiego z lentezzą w poludniowym stylu) z masą wydarzeń artystyczno-kulturalnych, podczas których miejscowość tętni życiem do późnych godzin nocnych. To do takiej Sarzany trafiłam jadąc tam po raz pierwszy i taka mnie zachwyciła. 

Najważniejsze cykliczne lokalne wydarzenia to:

  • Festival della Mente (początek września) - pierwsza w Europie impreza poświęcona kreatywności we wszelkich jej przejawach. Spotykają się tu wtedy pisarze, publicyści, muzycy, architekci, ludzie kina i teatru oraz inni artyści, by starać się analizować i stymulować rozwój nowych idei. 

  • Soffitta nella Strada (sierpień) - tradycyjne antykwaryczne mercato. Całe centro storico zamienia się wtedy w wielki bazar all'aperto z przeróżnymi fascynującymi cudeńkami do nabycia.

  • Libri per la Strada (maj/czerwiec) - tygodniowy festiwal książki.

  • Napoleon Festival (koniec września) - celebracja sarzańskiej historii rodziny Buonaparte: okazja do spróbowania francuskich i korsykańskich dań z epoki, mercato ze sztuką i bibelotami związanymi z Napoleonem, rekonstrukcja bitwy napoleńskiej.

     

Jak dojechać do Sarzany?

Pociągiem: Sarzana znajduje się na trasie kolejowej Pisa-La Spezia (z Pisy jedzie sie niecałą godzine, to przystanek przed Spezią. Oznacza to, że do Sarzany łatwo też dostać się z np z Genui czy  z Florencji)

Busem ze Spezii:  autobus miejski ATC, linia S (niecała godzina)


poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Cosa mangiare in Liguria, czyli o lokalnych przysmakach kuchni liguryjskiej

Niedługo kolejna wycieczka do Italii pora zatem zamknąć temat poprzedniego wyjazdu, a znów zaniedbałam kluczowy temat, jakim jest lokalna kuchnia.  Jak każdy włoski region także bowiem Liguria ma oczywiście swoje regionalne specjalności. 


Trofie (vel testaroli) al pesto

 

Jak widać w kwestii samego rodzaju pasty można tu dyskutować, w kwestii sosu już nie bardzo. W regionie którego najsłynniejszym produktem regionalnym jest pesto genovese 'najsłuszniejsza' pasta ma być oczywiście z owym pesto:D Warto tu natomiast dodać, że nazwa trofi pochodzi od strofissia, co w dialetto genovese oznacza 'pocieranie' i faktycznie wygląd wyglad trofi kojarzy się ze zwijaniem. Jak natomiast wyglądają owe chyba dość tajemnicze (nie spotkałam się z nimi wcześniej przy żadnej innej okazji) testaroli można zobaczyć poniżej. Bardziej przypomina to pokrojoną na kawałki tortillę czy też naszego naleśnika niż makaron sensu stricte, może dlatego, że historycznie testaroli są dużo starsze od innych past (odżywiali się nimi mieszkańcy Lunigiany - nieistniejącej już obecnie górskiej krainy na pograniczu obecnej Ligurii i Toskanii) i faktycznie są one smażone (kiedyś w specjalnym naczyniu, tzw. testo, dziś zwykle na patelni), a nie gotowane w wodzie. 
 
 

  Mesciua

  
 
Prowincja La Spezia ma także swoją tradycyjną zupę (ogólnie zup widziałam w Ligurii dużo więcej niż na południu). Receptura mesciuy oparta jest na roślinach strączkowych (czyli po włosku legumi, przede wszystkim fasoli i ciecierzycy) oraz zbożach (pszenica i orkisz) zatem jest ona naprawdę bardzo treściwa.
W Genui bardziej popularna jest natomiast minestrone alla genoviese ze... zgadnijcie czym? Oczywiście z pesto genoviese :D

Cozze alla marinara


 
 
Internetowe źródła podają jako najbardziej typowe liguryjskie secondo coniglio alla ligure, czyli smażonego/duszonego z ziołami i oliwkami królika po liguryjsku ale szczerze mówiąc ja się z nim podczas mego pobytu nie spotkałam (ani też z warzywno-rybnym cappon magro), za to z masą przeróżnych pesce jak najbardziej przy czym - do czego się wciąż nie potrafię przyzwyczaić -  dla Włochów w dział pesce wchodzą też frutti di mare. Jednym z największych lokalnych powodów do dumy w okolicach Golfo di Spezia (jako hodowane tam na szeroką skalę) są cozze, czyli mule vel omułki. Podaje się je najczęściej alla marinara - czyli po prostu ugotowane,  z dodatkiem cytryny do  wyciśnięcia sobie na świeżo otwartego mula. Trochę bardziej wyrafinowanym sposobem jest natomiast nafaszerowanie muszli ryżem (cozze ripiene). Uwielbiam obie wersje.
 

Acciuge ripiene 

 

 
Okołospeziańską morską specjalnością są także sardele (affitacamere, w której to pracowałam, nazywa się nawet właśnie La casa delle acciughe;)). Przyrządzane są one na przeróżne sposoby: od prostego zasolenia, przez marynowanie w oliwie po smażenie (fritte) czy też właśnie faszerowanie (ripiene). Drugą megapopularną rybą w regionie jest baccala czyli solony dorsz (niesolony to stoccafisso).
 

Focaccia & farinata

 
 
Pora na liguryjskie cibo della strada i tu prym wiodą dwie, kupowane zwykle na wagę, potrawy 'plackowe' (i nie chodzi o pizzę:D).
Pierwszą jest focaccia, rzecz niby już mi znana z Apulii a jednak zupełnie inna niż focaccia barese. Liguryjskie focaccie mają bowiem różne warianty jeśli chodzi o dodatki, ale na pewno nie są nimi pomidory:D  Najbardziej kultowa focaccia to ta z Recco (vide zdjęcie po lewo, to z widokiem) i wersja al formaggio (czyli z serem, a konkretnie ze stracchino). Jest absolutnie przepyszna! (choć wersji speziańskiej - lekko posypanej pieprzem - też nic nie mogę zarzucić:D)
Jeśli zaś nie chcemy akurat focacci to może być też zawsze farinata (która to różni się zasadniczo tym, że jest z mąki z ciecierzycy).
Osobiście mogę dołożyć jeszcze trzecią 'plackową' potrawę. Mniej może specyficzną czysto dla Ligurii, bo spotykana jest też w kilku innych okolicznych regionach, ale dla mnie to odkrycie właśnie z pobytu w Ligurii. Castagnaccio pieczone jest z mąki kasztanowej (stąd jego ciemny kolor) i w zasadzie ma status już bardziej deseru (nie jest jednak - czego się na początku obawiałam - słodkie!)
Często spotykane w liguryjskich pasticceriach są także różnorodne warianty torte salate (czyli słonych tart) z warzywami.
 

Jeśli chodzi natomiast o wina to podstawową liguryjską specjalnością jest białe vermentino. Niestety jest ono zwykle dość drogie, stąd nawet moja gospodyni polecała mi raczej dużo tańsze, a równie dobre vermentina sardyńskie.



piątek, 30 lipca 2021

Tłumaczenie: Bugo "Mi manca"

Środek wakacji może wydawać się nie najlepszym momentem na tak nostalgiczny utwór ale tę piosenkę odkryłam i towarzyszyła mi właśnie o tej porze roku, w trakcie ubiegłorocznego stażowego włoskiego wyjazdu (tak, nawet tam miewa się momenty nastroju pt. 'minęło i nie wróci'  - a dodając do pakietu dobre włoskie wino, to już w ogóle można się poużalać nad sobą na całego) i to wtedy postanowiłam ją przetłumaczyć. W niebanalnym czarno-białym teledysku męskim głosem 'śpiewa' tu aktorka Ambra Angiolini.

 
Chciałem z tobą pogadać,
chociaż nawet nie wiem o czym.
O tych drzwiach zrobionych z koszulek, 
czy o tym, że Sergio sie nie żeni.
Chciałem sobie z tobą pograć,
w to, kto pluje
najdalej,
wybić jakieś szyby w fabrykach,
zostać przez kogoś skarconym.
 
 Ech, co za nuda być dorosłym
Chodzić na urodzinowe przyjęcia,
rozmawiać o pieniądzach i o dzieciach innych
Ech, już późno i muszę iść.
A ja tęsknię za czekaniem na lato,
Kupowaniem kolorowych cukierków,
I za naszymi wypadami we dwóch na rowerach,
brakuje mi mnie, brakuje mi ciebie.
I tęsknię za ładną piosenką,
płaceniem naklejkami,
tęsknię za długopisem między zębami.
Brakuje mi mnie, brakuje mi ciebie.
 Czy tobie brakuje mnie i brakuje ci siebie?
 
Chciałem z tobą pogadać,
Czy pamiętasz swoją pierwszą piłkę,
która wylądowała pod samochodami,
ale potrafiła latać z wiatrem.
Czy wiesz, jak bardzo chciałbym zagrać,
nawet popłakać i wysmarkać nos,
a potem zanurzyć się w najwyższe trawy
i wrócić do domu całym wytytłanym.
 
Ech, ale staliśmy się już dorośli,
I musimy udzielać odpowiedzi,
podpisywać dokumenty, a nie rzucać kamieniami.
Ech, wciąż zależy mi na tobie.
A ja tęsknię za czekaniem na lato,
Kupowaniem kolorowych cukierków,
I za naszymi wypadami we dwóch na rowerach,
brakuje mi mnie, brakuje mi ciebie.
I tęsknię za ładną piosenką,
płaceniem naklejkami,
tęsknię za długopisem między zębami.
Brakuje mi mnie, brakuje mi ciebie.
  Czy tobie brakuje mnie i brakuje ci siebie?
 
Chciałem z tobą pogadać,
Chociaż nawet nie wiem o czym.
  A ja tęsknię za czekaniem na lato,
kupowaniem kolorowych cukierków,
i za naszymi wypadami we dwóch na rowerach,
brakuje mi mnie, brakuje mi ciebie.
I tęsknię za ładną piosenką,
zwinięciem pięciuset lirów mojej matce,
 tęsknię za długopisem między zębami.
Brakuje mi mnie, brakuje mi ciebie.
  Czy tobie brakuje mnie i brakuje ci siebie?
Już nie pamiętam.



wtorek, 8 czerwca 2021

Od Negramaro po Diodato: znani włoscy piosenkarze związani z Apulią (cz. 2 - wiek XXI)

Pora - w końcu -  na drugą część zestawu artystów związanych z Apulią. Używam tym razem słowa 'związanie', a nie 'pochodzenie', ponieważ część z przedstawianych w tej części piosenkarzy nie urodziło się w Apulii, ale tu się wychowało. Czyli są Apulijczykami al cuore;)


Negramaro

Jak się decyduje nazwać zespół od jednego z najbardziej znanych salenckich win to nie ma potrzeby dodatkowego wyjaśniania, skąd pochodzić może taki band:) Grupa powstała w 1999 roku w Copertino (ta miejscowość, położona zaraz koło Lecce, znana jest także za sprawą pochodzącego stąd św. Józefa - słynnego z lewitacji franciszkańskiego mistyka), ale prawdziwą rozpoznawalność zyskała w 2005 roku, właśnie za sprawą udziału w Festiwalu w Sanremo (nawet jeśli ich propozycja - Mentre tutto scorre -  szybko wtedy odpadła). W tym roku Negramaro powrócili na Sanremo jako gość specjalny wieczoru duetów: zaśpiewali jedną z piosenek Lucio Dalli oraz mix swoich piosenek z najnowszej płyty. Jednym z wielkich przebojów zespołu jest natomiast ich cover 'Meraviglioso' śpiewanego oryginalnie przez... Domenico Modugno.

 

 

 I Boombadash

Ten 'eksplodujący'  (tak brzmi tłumaczenie ich nazwy;)) band dancehall reggae został założony w 2002 roku w Mesagne (to między Brindisi a Lecce). Występowali na najważniejszych festiwalach reggae w Europie i na sporym tournee po Stanach. W 2019 roku trafili wreszcie na Sanremo - utwór Per un milione zajął tam 11 miejsce, ale myślę wielu z was słyszało ten hicior ;)

 

Caparezza

Eksplorowania mniej mainstreamowych gatunków muzycznych ciąg dalszy. Urodzony w Molfecie Michele Salvemini debiutował w 1997 roku... na festiwalu w Sanremo. Wtedy jeszcze jako Mikimix. I z repertuarem breakdance pop. Wielkiej kariery nie zrobił, więc powrócił do rodzinnego miasteczka i postanowił coś zmienić. Artystyczny pseudonim  na Caparezza (od swych kręconych włosów - w dialetto pugliese) i wykonywaną muzykę na rap/hip-hop. Tak przygotowany powrócił na muzyczny rynek w 2000 roku i... to było to! Jako buntownik deklaruje, że na festiwal w Sanremo już nigdy nie wróci, bo nie zamierza się więcej z nikim ścigać.


Alessandra Amoroso

W dzisiejszych czasach masa młodych artystów zyskuje rozpoznawalność i popularności dzięki udziałowi w różnych talent show. Taka jest też historia pochodzącej z Galatiny (to niedaleko Copertino) Alessandry Amoroso, która to w 2009 roku wygrała Amici di Maria De Filippi. Od tego momentu jej kariera ruszyła z kopyta, a w 2014 roku Alessandra stała się pierwszą Włoszką, która wygrała Europejską Nagrodę Muzyczną MTV dla najlepszego europejskiego wykonawcy. Na Sanremo pojawia się jak dotąd tylko gościnnie (w tym roku w duecie z Emmą Maron, o której to za chwilę ;))

 

Emma Marone

Emma wprawdzie urodziła się we Florencji, ale - po przeprowadzce rodziców - od 4 roku życia wychowywała się w apulijskim Aradeo (Salento). Chociaż  już w 2003 roku wygrała talent show Superstar Tour (po którym założyła wraz z dwoma innymi uczestniczkami tegoż zespół Lucky Star) to - podobnie jak Alessandrze - również Emmie prawdziwą sławę przyniosło wygranie (w 2010 roku) Amici di Maria de Filippi. Już rok później pojawiła się w konkursie w Sanremo. Śpiewana w duecie z zespołem Moda piosenka Arrivera zajęła ostatecznie wysokie drugie miejsce. Rok później wróciła na Sanremo z solową propozycją i dzięki Non è l’inferno wygrała ten festiwal, po czym w 2014 roku została także włoską reprezentantką na Eurowizji (niestety zajmując najniższe miejsce w całej historii włoskich występów na tym festiwalu). W 2015 roku współprowadziła Sanremo, a w tym roku - jak już pisałam - pojawiła się gościnnie w duecie z Amoroso.



Diodato

Ubiegłoroczny zwycięzca Sanremo (i w sumie myślę włoski artysta ubiegłego roku) Antonio Diodato urodził się z kolei formalnie w Aoście, ale pochodzi z apulijskiego Taranto i to do tego miasta skierowane jest jego sanremowo-eurowizyjne Fai rumore (i to jemu zadedykował swoją wygraną). Zadebiutował w 2007 roku i budował swoja karierę bardzo powoli (acz, jak widać, skutecznie). W Sanremo pojawił się po raz pierwszy w 2014 roku, w sekcji Nuove Proposte - z utworem Babilonia. Zajął drugie miejsce i dostał specjalną nagrodę od jury. W 2018 roku wystartował już w konkursie głównym, w 'trąbkowym' duecie z Royem Paci. Adesso to utwór dzięki któremu zwróciłam wtedy na niego uwagę i jednocześnie pierwsza przetłumaczona przeze mnie włoska piosenka. Zeszłoroczny sukces Fai rumore chyba wszyscy jeszcze na świeżo pamiętają. Z ciekawostek dodać natomiast mogę, że jeszcze przed festiwalem wiele osób mówiło, że Diodato miałby większe szanse z pierwszym singlem z płyty - bardziej 'chwytliwą' Che vita meravigliosa - no ale postanowił przeznaczyć go na ścieżkę filmu Ozpeteka. Ostatecznie wygrał podwójnie: bo za Che vita.. też dostał ważną nagrodę - Donatella:D



Ermal Meta

Najbardziej chyba 'kontrowersyjne' nazwisko na liście, bo Ermal nie tylko, że nie urodził się  w Apulii, ale nie jest też Włochem. Ale odkąd - jako 13-latek - przybył z Albanii do Bari jest wierny temu miastu.  Tu zaczynał karierę i tu mieszka do dziś. Po raz pierwszy pojawił się w San Remo w konkursie debiutów z zespołem Ameba4 w 2006 roku. Rok później został wokalistą grupy La Fame di Camilla i z nią pojawił się na Sanremo ponownie w konkursie debiutów - w 2010 roku. Zanim zajął się na dobre solową karierą pisał też sporo dla innych artystów (m.in. dla Marco Mengoniego, Patty Pravo czy Lorenzo Fragoli). W 2016 roku po raz trzeci znalazł się w sanremowym konkursie debiutów - tym razem solo:D (z piosenką Odio de favole). Rok później wystąpił już w konkursie głównym, a Vietato morire zajęło 3 miejsce. Równocześnie dostał też nagrodę specjalną za cover piosenki Domenico Modugno Amara terra mia. Także w kolejnym roku pojawił się w Sanremo - w duecie z Fabrizio Moro.  Piosenką Non mi avete fatto niente wygrali ten festiwal (a na Eurowizji zajęli 5 miejsce). W tym roku Ermal powrócił do  Sanremo solowo. Z utworem Un milione di cose da dirti uplasował się ostatecznie na trzeciej pozycji.

 

 

poniedziałek, 31 maja 2021

Fryderyk II i jego zamki w Apulii

Pozostając jeszcze w apulijskich klimatach postanowiłam przejść od muzyki do architektury i opisać najciekawsze zamki Fryderyka II. Jest ich tu tyle, że można stworzyć sobie całą 'zamkową trasę' przez Apulię. Szacuje się, że - wraz z tymi, które znajdują się już na terenie obecnej Bazylikaty - jest ich bowiem co najmniej 111! Niektóre były jego rezydencjami, inne zamkami myśliwskimi czy siedzibami garnizonów i fortów wojskowych. Nie wszystkie też zbudował całkiem od podstaw, część pochodzi z wcześniejszych czasów, ale jako że to Fryderyk je odbudował czy znacząco rozbudował także one są traktowane jako 'jego'. Mówi się, że Federico zastał Apulię jako krainę katedr a zostawił ją jako ląd warownych twierdz. Zanim jednak o wybranych fryderykowych zamkach (wiadomo, że przy takiej ich ilości nie byłabym w stanie przedstawić wszystkich:D) i możliwości ich zwiedzenia słowo może o samym władcy i jego miłości do Apulii.


 

Federico II di Svevia - wybitny wielbiciel Apulii

Był jednym z najwybitniejszych władców średniowiecznej Europy. Cesarzem Świętego Cesarstwa Rzymskiego, królem Sycylii i Jerozolimy.  Władcą twardym i niezależnym (papież Grzegorz IX ogłosił go nawet antychrystem i nałożył na niego dwie ekskomuniki), ale także bardzo wykształconym i oświeconym. To na jego dworze powstała słynna poetycka szkoła sycylijska, która to dała podwaliny literackiemu językowi włoskiemu i w której to wynaleziono sonet. To również Federico założył Uniwersytet w Neapolu. Dlatego nazwano go Stupor Mundi et Immutatur Mirabilis, czyli cudem świata i wspaniałym transformatorem.  
I otóż ten niezwykły władca wybrał jako swą przybraną ojczyznę właśnie Apulię. Owszem jej strategiczne położenie geograficzne miało też swoje znaczenie (mógł z niej szybko dotrzeć zarówno do Lombardii jak i do Rzymu, a i dobrze wyposażone porty były o rzut kamieniem), ale Fryderyk po prostu zakochał się w tym regionie. Pełna wspaniałych lasów i rzek, bogatej fauny i flory, zielono-złota (od łanów zboża) Apulia stała się dla niego „źrenicami naszych [cesarskich] oczu” i to tu najchętniej przebywał. Stąd też drugi przydomek Federico to Puer Apuliae, czyli dziecko Apulii.  Swój cesarski pałac kazał wybudować w Foggii, a wszędzie wokół tworzył lub odrestaurowywał coraz to nowe zamki, fortece czy katedry. Tworząc prawdziwe architektoniczne cacka.  
Wybierając zamki do tego przeglądu starałam się ograniczyć do tych, które odwiedziłam osobiście (i które uznałam za najbardziej interesujące), nie mogę jednak nie wspomnieć o jednym, do którego dotrzeć mi się nie udało, a który to jest najbardziej znanym i najbardziej 'wzorcowym' fryderykowym zamkiem. Dlatego też zacznę właśnie od niego.
 

Castel del Monte

Ten, zbudowany przez Fryderyka około 1240-50 roku, a położony na wzgórzu pomiędzy Andrią, Ruvo di Puglia i Corato, ośmiokątny zamek to prawdziwy ikoniczny symbol, z którego dumni są nie tylko Apulijczycy. Nie przypadkiem to właśnie wizerunek Castel del Monte został wybrany na rewers włoskiej wersji jednocentowej monety. Zamek, poza tym że jest włoskim zabytkiem narodowym, jest także jednym z trzech apulijskich miejsc wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Uzasadnienie powołuje się na wyjątkowy sposób, w jaki architektura zamku łączy elementy z tak odmiennych tradycji jak muzułmańska, nordycka i klasyczna w jedną, nader harmonijną całość. Imponuje także niezwykła symetria zamku. Co ciekawe nie miał on raczej celów obronnych, jako że nie ma tu ani fosy, ani zwodzonego mostu. Prawdopodobnie miał zatem pełnić przede wszystkim funkcję reprezentacyjną: w słoneczne dni światło otacza go tak, że budowla wręcz promienieje, a ponieważ w czasach Fryderyka światło było traktowane jako emanacja boskości uważa się, że słynnemu władcy chodziło także o stworzenie konotacji religijnych.
 
Możliwość zwiedzania: codziennie między 10 a 18, cena biletu 7-10 euro.
 

Castello di Gioia del Colle

To z kolei jeden z najświetniejszych przykładów fryderykowej 'przeróbki'. Zamek został bowiem zbudowany początkiem dwunastego wieku przez Normanów, a przebudowany przez Fryderyka ok. 1230 roku. Przebudowa dziedzińca i dobudowanie Wieży Cesarzowej dało zamkowi charakterystyczny dla fryderykowych budowli wygląd: oparty na planie kwadratu, z centralnym dziedzińcem i wieżami umieszczonymi w zewnętrznych narożnikach. Nie była to elegancka rezydencja (jak Castel del Monte) ale bardziej zbudowany dla celów obronnych garnizon wojskowy. Później stała się jednak także rezydencją królewską, ponieważ zamieszkała tu Bianca Lancia, którą to uważa się za największą miłość cesarza i która urodziła mu jego ukochanego syna Manfrediego (Federico go później legitymizował i uczynił swym następcą)Lokalna legenda mówi, że owładnięty zazdrością Federico zamknął będącą w ciąży z Manfredim Biancę w zamkowej wieży (właśnie tej Cesarzowej), a ta zaraz po porodzie odcięła sobie piersi i wysłała je cesarzowi wraz z noworodkiem, po czym rzuciła się z owej wieży i że jej jęki można usłyszeć do dziś (zwłaszcza podczas pełni). W rzeczywistości prawdopodobnie Bianca zamiast umierać przekonała po prostu cesarza do poślubienia jej. 
 
t
zamkowa sala tronowa
 
 
Możliwość zwiedzania: codziennie między 8.30 a 18.30 (obecnie w zamku mieści się Muzeum Archeologiczne), cena biletu 4-7 euro (aktualnie okołopandemicznie wstęp jest gratis).
 

Castello Svevo-Angioino di Lucera


 
Zbudowany przez Fryderyka II w 1223 roku jako palatium (czyli rezydencja cesarska) ale też twierdza wojskowa. Tę funkcję zamku potwierdza fakt, że nigdy nie znaleziono „regularnych” wejść do niego, co rodzi hipotezę, że dostęp był możliwy tylko przez podziemne tunele. Mieściła się tu też siedziba mennicy państwowej i skarbu cesarskiego. Warto także wspomnieć, że za sprawą Fryderyka Lucera stała się osadą muzułumańską, bo to właśnie tu cesarz kazał deportować wyznawców islamu z Sycylii. Wielu z nich stało się zresztą cesarskimi żołnierzami. Jeśli chodzi o architekturę Castello di Lucera to jakkolwiek ogólnie jest on zbudowany na charakterystycznym czworokątnym planie to trzecia, ostatnia kondygnacja zamku ma - przywodzący na myśl Castel del Monte - kształt ośmiokąta. W czasach pofryderykowych Castello di Lucera został przekształcony w prawdziwą cytadelę - z domami, kościołem i własną cysterną.
 
most do zamku

Możliwość zwiedzania: od wtorku do niedzieli między 9 a 13, sb i nd także 16-19, cena biletu 3 euro


Castello Svevo di Trani



Zbudowany na polecenie Fryderyka w latach 1233-1249,  jako jeden z najnowocześniejszych zamków trzynastowiecznej Europy, pełnił podwójną funkcję - kontroli i obrony. Dlatego znajduje się nad morzem, a nie na wzgórzu.  Powstał najpewniej na ruinach poprzedniej budowli, o czym świadczy niewielka wieża (z X lub XI wieku). Pierwotny układ architektoniczny oparty był - a jakże - na planie czworokąta z czterema kwadratowymi, jednakowo wysokimi, wieżami na szczycie. W XVI wieku, gdy pojawiła się broń palna, zamek przeszedł poważną refortyfikację: Karol V Habsburg kazał pogrubić jego mury i zbudować dwa nowe bastiony. Tak wzmocniony zamek miał bronić imperium przed najazdami tureckimi. Zamek ma także swoją romantyczną legendę: otóż miała tu zostać zamknięta w celi piękna Armida.  Owa dama zakochała się i niestety jej spotkania z kochankiem odkrył jej mąż. Amanta zabił, a żonę uwięził i wkrótce biedaczka z żalu umarła. Stąd legenda mówi, że ubrany w szarą zwiewną suknię duch Armidy przechadza się czasem po zamku. 
 


Możliwość zwiedzania: codziennie między 8.30 a 19.30, cena biletu 9 euro (aktualnie okołopandemicznie zwiedzanie w śr i pt 9-13, w czw 15-19, a wstęp jest gratis).
 
 

Castello di Barletta

Zamek zbudowany w połowie XI wieku przez Normanów jako forteca obronna (strategiczne położenie przy morzu), przebudowany początkiem XIII wieku przez Fryderyka na klasyczną rezydencję, w której to bardzo chętnie przebywał. Po przejściu zamku w ręce aragońskie powrócił on do funkcji obronnych - dobudowano fosę oraz wzmocniono mury i bastiony.

Możliwość zwiedzania: codziennie (oprócz poniedziałku) między 9 a 19 (obecnie w zamku mieści się Museo Civico), cena biletu 6 euro.
 
 

Castello Normanno Svevo di Bari

Znajdujący się na skraju baryjskiego centro storico zamek prawdopodobnie zbudowany został na ruinach starożytnej fortyfikacji. Najstarsza część zamku jest normańska i miał on wtedy pełnić funkcję kontrolno-obronną (tak jak położony także nad morzem zamek w Trani). Stąd fosa i bastiony. Dokonana przez Fryderyka w latach 30. XIII wieku przebudowa nadała budowli bardziej mieszkalny i elegancki charakter. Tak też traktowali Castello di Bari Sforzowie, którzy otrzymali tę posiadłość od Aragonów i organizowali tu różne eventy. Za Królestwa Obojga Sycylii zamek stał się natomiast koszarami i więzieniem.
 

Możliwość zwiedzania: codziennie (poza wtorkiem) między 8.30 a 19.30, cena biletu 9 euro.
 

Z ważnych apulijskich zamków Fryderyka - poza Castel del Monte oczywiście - nie dotarłam do tych w Orii i Brindisi. Cóż, zawsze jest po co do Apulii wrócić ;)

A gdyby kogoś ten temat zainteresował w szerszej skali na zakończenie mapka najważniejszych fryderykowych zamków w całych południowych Włoszech.




środa, 14 kwietnia 2021

Od Domenico Modugno po Rafa: znani włoscy piosenkarze rodem z Apulii (cz. 1 - wiek XX)

Ostatni festiwal w Sanremo, w trakcie którego to 'odkryłam' Negramaro, uświadomił mi w końcu, że masę piosenkarzy, których muzyka mi się podoba, łączy fakt pochodzenia z Apulii.  Postanowiłam zatem poświęcić notkę temu 'artystycznemu zagłębiu':) Podkreślając również związki owych artystów z festiwalem w Sanremo.

 

Domenico Modugno

Nie mogłabym zacząć od kogokolwiek innego, bo o ile w przypadku innych gwiazd trzeba się trochę bardziej postarać, żeby się dowiedzieć, skąd pochodzą, tak w przypadku Modugno starczy po prostu pojechać do Polignano a Mare, przejść się tamtejszym głównym deptakiem i pomnik Domenico (w słynnej pozie z rozłożonymi ramionami) sam stanie nam przed oczami. Miasteczko jest bardzo dumne ze swojego najsłynniejszego obywatela i trudno się temu dziwić. Wielu osobom Modugno kojarzy się przede wszystkim z Volare (znanym także jako Nel blu dipinto di blu) i owszem, to jego najsłynniejszy hicior (wygrał nim Sanremo w 1958 roku, zajął trzecie miejsce na Eurowizji i - co jest chyba mniej powszechną wiedzą - zdobył za niego dwie Grammy), ale bynajmniej nie jest to artysta jednego przeboju. Ma bowiem na swym koncie ponad 200 piosenek, po Volare wygrał Sanremo jeszcze 3 razy (w 1959, 62 i 66 roku) i uważany jest za jednego z ojców piosenki włoskiej. Poza pomnikiem w rodzinnej miejscowości 'dorobił' się również swojego znaczka oraz biograficznego miniserialu Rai (wyświetlanego także w polskiej tv).

 

 

Albano Carrisi

To w sumie ciekawe, że o ile w przypadku jego słynnej 'drugiej połówki' wszyscy znają także jej nazwisko (znaczy że Romina Power), tak przy Albano przyjęło się po prostu, że to Al Bano i na tym koniec;) (w sumie najpowszechniej przyjęty zapis zdaje się wręcz sugerować, że Al to imię a Bano nazwisko;)) W każdym razie męska połowa duetu Al Bano i Romina Power przyszła na świat w Cellino San Marco (to prowincja Brindisi) i tu też osiadła w ostatnich latach:  w Cellino Albano ma swoją masserię i produkuje wino (którego nawet miałam okazję próbować;)) Chociaż zarówno przed jak i po duecie z Rominą próbował solowej kariery, to - choć trudno powiedzieć, by nie odnosił w ten sposób żadnych sukcesów (w festiwalu w Sanremo brał udział więcej razy sam niż w duecie) - jednak jego najsłynniejsze przeboje to właśnie te śpiewane z żoną (notabene z pochodzenia Amerykanką). Warto tu jednak dodać, że Sanremo wygrali tylko raz i nie Felicitą ;)
 




Renzo Arbore

Kolejny artysta nie jest zapewne tak powszechnie znany, bo i reprezentuje inny gatunek muzyczny, ale świat się na popie nie kończy, a urodzony w Foggi Lorenzo Giovanni "Renzo" Arbore jest prawdziwym źródłem dumy dla swego rodzinnego regionu. Ten wszechstronny artysta to jedna z najbardziej kultowych postaci włoskiej telewizji, dla której tworzył przesycone inteligentną ironią cykliczne programy muzyczne. Stworzył także słynną 15-osobową Orchestra Italiana (sam grał w niej na klarnecie), z którą to zjeździł cały świat promując muzykę neapolitańską. Za swe jazzowe zasługi dostał m.in. honorowy doktorat od Berkley College of Music.
 
 

 

Nicola Di Bari

I wracamy do lżejszej muzyki, dodając jednak do niej odrobinę folku. Jeśli urodzony w Zapponecie (to z perspektywy Foggi najbliższa jej miejscowość nadmorska) Nicola Di Bari (który tak naprawdę nazywa się Michele Scommegna) nie jest - pomimo dwukrotnego zwycięstwa na festiwalu w Sanremo (w 1971 i 72 roku) -  u nas aż tak powszechnie znany to zapewne dlatego, że jego drugim językiem był hiszpański i to w Ameryce Południowej ten artysta zyskał największą zagraniczną popularność. Jeśli ktoś np. jednak zwrócił uwagę na ścieżkę dźwiękową do „La prima cosa bella” Virziego to napisał ją właśnie Nicola. 




Anna Oxa

 
 
Pora w końcu na jakąś Apulijkę. Urodzona w Bari Anna (a tak naprawdę Iliriana Hoxha, zresztą córka Włoszki i Albańczyka) brała udział w Sanremo kilkunastokrotnie, a dwukrotnie wygrała ten festiwal (w 1989 roku w duecie i w 1999 solo). Zawsze była artystką niekonwencjonalną, także jeśli chodzi o jej sceniczny image. Włosi nazywają Annę bardzo ładnie  'la Voce e il Cuore'. W ostatnich latach największą popularność przyniosło jej sędziowanie w talent szoł Amici di Maria De Filippi.


 

Raf

Naprawdę nazywa się Rafaelle Riefoli i urodził się w Margerita di Savoia [wtedy jeszcze nazywanej Salina di Barletta, która to nazwa w sumie lepiej wskazuje zarówno na położenie jak i główny powód do sławy tej miejscowości]. Karierę muzyczną rozpoczął w punkowej grupie w Londynie, a i po powrocie do Włoch (i zmianie repertuaru na ciut lżejszy) przez jakiś czas śpiewał wciąż po angielsku. Sukcesy przyszły jednak z włoskim repertuarem. W Sanremo solowo brał udział 4 razy, ale najbliżej zwycięstwa był podczas swego pierwszego udziału w tym festiwalu, w duecie z Umberto Tozzim (ich Gente di Mare zajęło w 1987 roku trzecie miejsce. Co ciekawe festiwal wygrała wówczas piosenka, którą Raf napisał - śpiewane w tercecie Morandi, Ruggeri, Tozzi Si Può Dare Di Più). Ponowne artystyczne spotkanie po latach Rafa i Tozziego zakłócone zostało przez pandemię, z powodu której odwołana została wspólna trasa koncertowa obu panów.



Hmmm, trochę się to rozrosło, a drugie tyle artystów, tych już z XXI wieku, wciąż czeka na swoją kolejkę, myślę zatem, że skończy się to po prostu na dwóch notkach :)