Wiedziałam, że tak będzie.
Znaczy, że jak przyjadę na miejsce to przez pewien czas blog pójdzie w
odstawkę, bo inne rzeczy zaabsorbują mnie bardziej. Adaptacja w nowym miejscu
(w sensie i kraju i mieszkania), na nowej uczelni, a to wszystko w
klimacie włoskiego festina lente (czyli
po polsku: robota nie zając, nie ucieknie:P). Zatem po tygodniu wciąż sporo
rzeczy jeszcze nie ustalonych (z dostępem do netu i harmonogramem zajęć na
czele:/). Ale wiedziałam, na co się piszę
i - mimo wszystko - bilans ogólny wychodzi mi jednak chyba na plus. Znaczy ‘kupuję’
Włochy w pakiecie, z całym ‘dobrodziejstwem inwentarza’;) Czyli m.in. ze:
Siestą
Na północy Włoch
nie było to tak widoczne, tu w Apulii, sjesta jest święta, co oznacza, że nawet
teraz, gdy wcale nie jest jeszcze za ciepło w godzinach popołudniowych (od
mniej więcej 13-14 do 16-17) zamiera życie i zamykane są wszystkie sklepy i
większość barów/kawiarni. To nie znaczy, że nie da się już kupić nawet butelki
wody – w wielu miejscach są automaty samoobsługowe: z napojami, przekąskami, kanapkami
itp.
Włoskim poczuciem czasu
Tak, jest
specyficzne. Im się prawie nigdy nie spieszy:P Jak ci powiedzą, że odezwą się jutro
to mogą to zrobić i za tydzień. Trzeba się przyzwyczaić (a na nabranie dystansu
pomagają wino czy lody^^)
Włoską głośnością
Moja współlokatorka
wróciła z wizyty na lokalnym targu z lekka przerażona, że tam tak krzyczą:P Ja wyszłam
zachwycona atmosferą miejsca, która nie byłaby taka sama bez tego nawoływania sprzedawców:D
Słabą znajomością angielskiego
Nie da się ukryć,
że Włosi specjalnymi lingwistami nie są (chociaż wielu Anglików/Amerykanów też
zna tylko swój język. No ale ich jest ten międzynarodowy, to im się tak nie
wytyka, że powinni znać jeszcze jakiś inny:P) Na moich jedynych zajęciach
prowadzonych po angielsku (i przez native speakera) jest tylko kilka osób, bo
się studenci ponoć boją tego przedmiotu (mało że po angielsku, to jeszcze lingwistycznie:P).
Wykładowca znający angielski niekoniecznie oznacza tu podobny standard
znajomości jak u nas (osobiście uznałam to za dodatkową motywację do
porozumiewania się bardziej po włosku:P). Z drugiej strony (żeby tak zabrzmieć
rozprawkowo^^) w zasadzie w każdym pociągu regionalnym można usłyszeć komunikaty
tyczące trasy pociągu nie tylko po włosku, ale także po angielsku (co nie
wydaje mi się standardem np. w Polsce)
Życzliwością i gościnnością
Absolutnie cudowna
sprawa. Wydaje mi się, że jednak w Polsce przy kupowaniu czegoś nie słyszy się aż
tylu grzecznościowych zwrotów co tutaj. Są też takie sytuacje jak np. moja
wizyta w lokalnym (ale samoobsługowym, znaczy nie takim całkiem malutkim) sklepie,
gdy to skusiłam się na pewną mrożonkę. Przy kasie sprzedawczyni mówi mi, że to jest
offerta (czyli promocja) i mogę wziąć
drugie opakowanie gratis. Z myślą, że nie będę teraz robić zamieszania (wstrzymywać
kasy) odpowiadam, że jedno opakowanie mi wystarczy. ‘Ale nie, to jest offerta, proszę iść i wziąć drugie’.
Co było robić: wróciłam do chłodni, wzięłam i wróciłam. Ku widocznemu zadowoleniu
sprzedawczyni (i bez śladu zniecierpliwienia ze strony kolejnych osób oczekujących
już przy kasie). Tego raczej w Polsce nie uświadczy (ale to i ten czas, który
oni tu zawsze mają…)
O tym jak to wszystko
przekłada się i na warunki uczelniane napiszę więcej osobno – jak zbiorę i
więcej doświadczeń z profesorami (jak na razie wrażenia są bardzo miłe, w
efekcie czego grozi mi nadmiar zajęć i ECTSów:P)
już sobie wyobrażam ten krzyk w kolejce jakbyś się chciała po coś u nas wrócić :))
OdpowiedzUsuńTeż se wyobrażałam;) Dlatego też moja pierwsza reakcja była jaka była.
OdpowiedzUsuń