Mój mały zimowy wypad do Apulii nie mógł oczywiście odbyć się bez odwiedzenia Matery. Atrakcji nie brakło: poza zwyczajową przechadzką po sassi (murgie wyglądają jednak lepiej wypalone letnim słońcem) całkiem przypadkiem trafiłam na pierwszą edycję Sassi divini (znaczy podegustowałam sobie winek^^). Z wcześniej zaplanowanych rzeczy
natomiast zwiedziłam okołoświąteczną wystawę słynnych szopek lukańskich*
(jedna z takich szopek robiła w tym roku furorę we Florencji). Potwierdza ona to, co pisałam w poprzednim poście - iż Włosi potrafią być niezwykle artystycznie kreatywni:)
Szczególną atrakcją wystawy była szopka z lodu.
Ze zrozumiałych względów trudno ją było uwiecznić, ale spróbowałam nakręcić małe nagranie pokazujące, jak zmieniały się podświetlające szopkę kolory:
*lukański to przymiotnik od Lukanii, czyli dawnej nazwy Bazylikaty (rodowici mieszkańcy często preferują wciąż tę nazwę - zresztą i brzmi lepiej niż... bazylikacki?? :P)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz