środa, 23 sierpnia 2023

Toto Cutugno - nie tylko "L'italiano"

Zarówno we włoskich jak i w polskich mediach pełno newsów o śmierci legendarnego włoskiego piosenkarza, Toto Cutugno. Dominują tytuły typu 'zmarł twórca L"italiano'. 

To nie tak, że nie lubię tej piosenki, mam do niej dużo sentymentu (jej tekst opisuje idealnie 'włoskiego ducha', zresztą z taką myślą, ku pokrzepieniu serc mieszkających za granicą rodaków napisał go Cutugno). Po prostu nie należę do odbiorców spod znaku inżyniera Mamonia, którym 'podoba się tylko to, co jest już znają'. Dużo więcej frajdy sprawia mi zawsze odkrywanie nieznanego i tak było też w przypadku Toto. Najbardziej zafascynowało mnie odkrycie faktu, za iloma uznanymi przebojami tak naprawdę stoi właśnie on - ale mało kto o tym wie, bo napisał je dla innych artystów (zresztą samo L'italiano zostało napisane z myślą o kimś innym, o czym więcej za chwilę). I o tym właśnie będzie ta notka :)




środa, 3 maja 2023

Italia filmowym tropem: najciekawsze włoskie muzea kinowe

Zwiedzać Włochy można na różne sposoby. Najpierw zwykle skupiamy się na najbardziej znanych miastach czy regionach. Gdy przejdziemy już do głębszej eksploracji można pokusić się o jakieś mniej oczywiste klucze. Dla mnie, namiętnej kinomaniaczki, jednym z nich jest z pewnością wędrówka tropami filmowymi. W ten sposób stworzyłam sobie listę najciekawszych włoskich muzeów filmowych. I pomyślałam, że mogę się nią podzielić.

 

 
Kolejność ich prezentacji będzie kolejnością chronologiczną samej historii kina. Zaczniemy zatem od tego, co w ogóle doprowadziło do powstania  'dziesiątej muzy'.


Padwa: Museo del Precinema 

 
 
Jak wskazuje już sama nazwa to w zasadzie muzeum form przedkinowych - czyli  "ruchomych obrazów". Szczególnie imponująca jest tu kolekcja różnych latarni magicznych (laterna magica) - prostych projektorów, za pomocą których to w XVIII i XIX wieku wyświetlano na ścianie czarno-białe lub kolorowe, dające efekt ruchu, przezrocza. Przeurocze klimatyczne miejsce, gdzie można poczuć się jak dziecko w krainie baśni. Vivamente consigliato!
 


Adres: Palazzo Angeli, Prato della Valle 1/A, Padova

Godziny otwarcia i ceny biletów: codziennie (oprócz wtorków) 10-16; bilety: 4-6 euro


Turyn: Museo Nazionale del Cinema 



Jako że to Turyn był pierwszą stolicą włoskiego przemysłu filmowego i to tutaj rodziły się pierwsze, jeszcze wówczas nieme, włoskie produkcje filmowe, to właśnie tutaj znaleźć można muzeum dokumentujące rozwój kina włoskiego od samego początku aż do dziś. Zajdziemy tu zatem zarówno sale poświęcone rozwojowi "ruchomych obrazów", obszerną część poświęconą włoskiemu kinu niememu (ze słynnym  Molochem z 'Cabiri'), rozwojowi poszczególnych gatunków filmowych oraz masę artefaktów i plakatów z nowszych filmów. Więcej o Museo Nazionale del Cinema pisałam tutaj.

Adres:  Via Montebello 20, Torino

Godziny otwarcia i ceny biletów: codziennie (oprócz wtorków) 9-19; bilety: 10-12 euro (samo muzeum, w pakiecie z wjazdem windą na kopułę budynku Mole Antonelliana drożej)


Rzym: Cinecittà 

Legendarne, zbudowane w latach 30. na zlecenie Mussoliniego, włoskie studio filmowe. Swoje filmy kręcili tu w zasadzie wszyscy:  Fellini (pamięci mistrza poświęcona jest specjalna sala w Studiu nr 5), Visconti, Pasolini i wielu innych uznanych twórców kina, nie tylko włoskiego (w końcu nie darmo nazywane było też 'Hollywoodem nad Tybrem' - powstały tu m.in. Ben-Hur, Kleopatra, Qvo Vadis i wiele innych hollywoodzkich kostiumowych superprodukcji). Każdy znajdzie tu coś dla siebie: wielbiciele spaghetti westernów ślady produkcji Sergio Leone, szekspiromaniacy - kostiumy z adaptacji Franco Zeffirellego, a wielbiciele kina gangsterskiego -  zachowany plan Gangów Nowego Jorku). Więcej o moich wrażeniach z wizyty w tej świątyni sztuki pisałam tutaj.

Adres: Via Tuscolana 1055, Roma (Metro A, przystanek Cinecittà)

Godziny otwarcia i ceny biletów: codziennie (oprócz wtorków) 10-18; bilety: 7-10 euro (w weekendy zwiedzanie w pakiecie z oprowadzaniem po zachowanych planach filmowych - 15 euro)

 

Castellanetta (Apulia): Museo Rodolfo Valentino

Bo jeden z najsłynniejszych amantów kina, jeszcze tego niemego, był Włochem. Zanim podbił Hollywood wychowywał się w apulijskiej Castellanecie (to tuż koło Taranto). Niewielkie, znajdujące się w średniowiecznym budynku dawnego opactwa, muzeum Valentino dokumentuje zatem nie tylko jego dorobek artystyczny, ale także spędzone tutaj dzieciństwo: zobaczyć tu można m.in. zdjęcia bliskich i małego Rudiego,  pamiątki szkolne i osobiste czy odtworzona sypialnię jego rodziców (ojciec Rudiego pochodził z niedalekiej Martiny Franki, matka była Francuzką). Wizyta w tym muzeum to fascynująca podróż w świat dawnego kina, o której więcej pisałam tu.

Adres: Via Vittorio Emanuele 119, Castellaneta (Ta)

Godziny otwarcia i ceny biletów: wtorek-sobota 10-12.30 i 17-20.30 (poza sezonem wakacyjnym bez wtorku i 16-19.30); bilet 3 euro

 

Rimini: Museo Fellini


O związku Valentino z Castellanettą może wiedzieć mało kto, o tym że Fellini pochodził z Rimini i jak ważne było dla niego jego miasto rodzinne wie chyba każdy, kto zetknął się w twórczością Federico. Nic zatem dziwnego, że to to tu znaleźć można poświęcone mu muzeum. Otwarty całkiem niedawno, bo w 2021 roku,  obiekt mieści się w renesansowym zamku, którego sceneria idealnie podkreśla walory niezwykłej twórczości Mistrza. Muzeum jest też nowocześnie interaktywne umożliwiając pełne, wielowymiarowe zanurzenie się w wykreowanym przez Felliniego świecie (większość stanowią ekspozycje filmowe, ale są też ślady jego twórczości literackiej, reklamowej czy rysowniczej). Altamente racommandato!


Adres: Castel Sismondo, Piazza Malatesta, Rimini

Godziny otwarcia i ceny biletów: wtorek-piątek 10-13 i 16-19, sb-nd 10-19; bilety: 8-10 euro


niedziela, 5 lutego 2023

Lidia Poët - pierwsza włoska prawniczka

Prawo, jak wiele innych prestiżowych profesji, przez wieki było zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn.

Już za tydzień, 15 lutego, na Netflixa wjeżdża nowy włoski serial o Lidii Poët  - pierwszej Włoszce, która dobiła się prawa wykonywania tego zawodu w praktyce.

 

 Lidia Poët - pierwsza włoska adwokatka

Urodziła się w 1855 roku w piemonckim Traverse. Najpierw kształciła się na nauczycielkę, ale potem poszła na prawo i ukończyła je na Uniwersytecie w Turynie w 1881 roku (pisząc pracę dyplomową o sytuacji kobiet i prawach wyborczych dla nich). Przez kolejne dwa lata asystowała w biurze adwokackim (uczestnicząc także w posiedzeniach  trybunałów sądowych) po czym zdała teoretyczny i praktyczny egzamin zawodowy i w 1883 roku została wpisana na włoską listę adwokatów (Albo degli Avvocati). Wydawać się mogło, że  prawnicza kariera stoi przed nią otworem. Niestety włoska prokuratura miała inne zdanie - procuratore generale nie był w stanie przełknąć kobiety w tym zawodzie i zaskarżył decyzję Izby Adwokackiej do Sądu Apelacyjnego (Corte di Appello) w Turynie argumentując, że "prawo i porządek publiczny zabrania kobietom wstępowania do milizia togata". Niestety Sąd Apelacyjny przychylił się do tego rozumowania uznając wpis Lidii na adwokacką listę za nieważny.  Lidia odwołała się jeszcze do Sądu Kasacyjnego (Corte di Cassazione), ale ów także potwierdził to samo: kobieta nie może zostać czynnym prawnikiem.

 

Casus Lidii Poët wywołał żywą debatę publiczną w Italii. Sprawą zajęło się wiele poczytnych mediów i zdecydowana większość z nich opowiedziała się po jej stronie. Centralnym pytaniem debaty była tu kwestia lingwistyczna (czy konstrukcja wszelkich regulacji prawnych z użyciem rodzaju męskiego - czyli avvocato itp - oznaczać ma, że odnoszą się one tylko do mężczyzn) oraz aspekt 'porządku społecznego' (czyli czy mąż ponosi odpowiedzialność za prawniczą praktykę żony - mówimy tu bowiem o czasach, w których to obowiązywało tzw. l’autorizzazione maritale, tj. brak możliwości wykonania przez kobietę jakiejkolwiek czynności finansowo-prawnej bez wiedzy i zgody małżonka).
 
Sama Lidia nie poddała się. Pracowała w kancelarii prawniczej swojego brata Enrica (zajmując się głównie sprawami praw mniejszości i kobiet), jednocześnie angażując się w działalność organizacji feministycznych  i kontynuując walkę o odzyskanie swego tytułu zawodowego. Udało jej się to dopiero w 1919 roku, gdy to w życie weszło tzw. legge Sacchi (nazwa pochodzi od nazwiska posła, który zgłosił formalnie tę ustawę). Punkt 7 owej ustawy dopuścił bowiem wreszcie oficjalnie kobiety do sprawowania większości stanowisk publicznych ("kobiety są dopuszczone, na równych prawach z mężczyznami, do wykonywania wszystkich zawodów i zajmowania wszystkich stanowisk publicznych, z wyjątkiem tych, które nie są wyraźnie dopuszczone przez ustawę, wiążą się z władzą sądowniczą lub wykonywaniem praw i władzy politycznej lub odnoszących się do obronności wojskowej państwa").  
 
65-letnia Lidia mogła zatem w końcu zacząć oficjalnie współdzielić kancelarię adwokacką ze swoim bratem stając się w ten sposób  pierwszą praktykującą adwokatką w Italii.  W 1922 roku została przewodniczącą komitetu na rzecz praw wyborczych dla kobiet (Włoszki uzyskały prawo do głosowania dużo później od Polek -  w 1944 roku). Zmarła w 1949 roku w pięknym wieku 93 lat :)
 

Prawo Lidi Poët - serial Netflixa

 

W serialu Netflixa w rolę Lidii wcieli sie Matilde De Angelis, aktorka którą polscy widzowie mogą kojarzyć z serialu HBO Undoing (Od nowa), netflixowych seansów takich filmów jak Wyspa Róży czy Dzieci Zecchino D'Oro, a ci którzy jeszcze bywają też w kinie z niedawnego Księgarnia w Paryżu (Il materiale emotivo). W postać Enrico, wspierającego brata Lidii, wcieli się Pier Luigi Pasino, natomiast znany choćby z roli Pasquale w  L'Amica Geniale Eduardo Scarpetta zagra  lewicującego dziennikarza. Serial będzie miał 6 odcinków po 50' każdy. Non vedo l'ora!
 

 

Giustina Rocca - piętnastowieczna poprzedniczka Lidii 

Na deser zaś jeszcze jeden wygrzebany smakołyk.  Otóż okazuje się, że Lidia miała swoją renesansową poprzedniczkę!  Urodzoną i osiadłą w Trani Giustinę Roccę określa się bowiem mianem pierwszej prawniczki na świecie, a jej postać miała ponoć zainspirować Szekspira do stworzenia charakteru Porcji w Kupcu Weneckim. 
Giustina pracowała w sądzie w Trani i specjalizowała się w rozwiązywaniu kwestii dyplomatycznych pomiędzy Wenecją a będącym wówczas pod wenecką jurysdykcją Trani. Opisy  prowadzonych przez nią prestiżowych spraw można znaleźć w dziele Cesare Lambertiniego z 1533 roku Tractatus de iure patronatus. Zarówno w Trani jak i w Bari można znaleźć ulicę Giustiny Rocci, od jej nazwiska pochodzi też nazwa najwyższej z wież Trybunału Sprawiedliwości  UE w Luksemburgu.

 

niedziela, 6 listopada 2022

Tłumaczenie: Tommaso Paradiso 'Piove in discoteca'

Prawie rok po poprzednim tłumaczenie kolejnej piosenki Tommaso. Zdecydowanie facet ma talent do tworzenia canzoni orecchiabili, które to przyklejają się do człowieka na dobre. W pakiecie klip z widokami z Zatoki Amalfitańskiej. Idealna odtrutka na nasza jesienną szarówkę.

 

 

 

Chłopak na vespie
w rozpiętej koszuli,
ciemne okulary, rozwiane włosy,
w widocznej udręce,
jedzie jak szalony
żeby złapać ostatni prom
 
A dziewczyna już śmieje się z dala,
z lekkomyślnym wyrazem twarzy,
ta, na której ci zależy, biały kostium kąpielowy
olbrzymi kapelusz
rzuca cień na jej twarz,
twarz jak  z raju.
 
Nie odbiera telefonu,
na tle Zatoki Neapolitańskiej.
Ale  św January, wiesz,
czasami czyni cuda*
 
Pada w dyskotece,
spadają gwiazdy,
w hotelu
w sobotni wieczór.
Nie martw się,
zasłonię księżyc
dla ciebie,
żeby nikt nas nie zobaczył,
pod włoskim niebem
trochę w amerykańskim stylu,
jeśli powiem, że cię kocham,
pada w dyskotece.
 
Ale spójrz, jaki dziś poranny zachód słońca
Sprawiasz, że czuję się jak w argentyńskiej Boce*,
sprawiasz, że widzę ocean
wszystkich możliwych kolorów.
Taka para jak my nie powinna nigdy
tego stracić.
 
Nie odbiera telefonu,
na tle Zatoki Neapolitańskiej,
ale św January to wie
 
Pada w dyskotece,
spadają gwiazdy,
w hotelu
w sobotni wieczór.
Nie martw się,
zasłonię księżyc
dla ciebie,
żeby nikt nas nie zobaczył,
pod włoskim niebem
trochę w amerykańskim stylu,
jeśli powiem, że cię kocham,
pada w dyskotece.
 
Pod włoskim niebem
trochę w amerykańskim stylu,
jeśli powiem, że cię kocham,
pada w dyskotece,
pada w dyskotece
 
Pada w dyskotece,
spadają gwiazdy,
w hotelu
w sobotni wieczór.
Nie martw się,
zasłonię księżyc
dla ciebie,
żeby nikt nas nie zobaczył,
pod włoskim niebem,
trochę w amerykańskim stylu,
jeśli powiem, że cię kocham,
pada w dyskotece,
pada w dyskotece,
pada w dyskotece.
 
Nie odbiera telefonu,
na tle Zatoki Neapolitańskiej,
pada w dyskotece.
 
 
*św January - patron Neapolu, cud św Januarego to coroczna uroczysta obserwacja, czy dojdzie do przemiany jego zamkniętej w ampułce krwi z postaci skrzepniętej w płynną.
*Boca - portowa dzielnica Argentyny, słynna ze swych kolorów.

niedziela, 25 września 2022

Warto zobaczyć na Sardynii: area archeologica di Nora

 

 
Wspominając o Sardynii myśli się przede wszystkim o słońcu i plażach, warto jednak pamiętać także o niezwykle ciekawej historii tego autonomicznego regionu Włoch, historii sięgającej zdecydowanie jeszcze przed czasy Rzymskiego Imperium. Taką szybką lekcję lokalnej prehistorii odbyć można zwiedzając pozostałości Nory - najstarszego sardyńskiego miasta.
 

Mityczne korzenie miasta i Stele di Nora

 
W świetle relacji Pauzaniasza mitycznym założycielem Nory był Norax, syn Hermesa. W rzeczywistości nadmorskie miasto założyli prawdopodobnie Nuragijczycy, których kojarzymy dziś przede wszystkich z ich imponujących stożkowatych wieży, rozsianych do dziś po całej Sardynii tzw nuragów. Złoty wiek Nory przypadł jednak na czasy fenickie, gdy to miasto stało się ważnym portem morskiej trasy z Kartaginy w głąb Sardynii. To z tego okresu pochodzi  niezwykle cenny, odnaleziony w XVIII wieku, zabytek kultury antycznej,  Stele di Nora   - kamienna tablica z inskrypcją, pochodzenie której naukowcy datują na przełom IX/VIII wieku p.n.e.  Stele di Nora to jednocześnie prawdopodobnie najstarszy pisany dokument dla wszystkich cywilizacji kultury zachodniej, jak i najstarszy dokument wymieniający nazwę wyspy (to ta część na niebiesko w trzeciej linijce od góry).  Stele di Nora można dziś zobaczyć w Muzeum Archeologicznym w Cagliari. W samej area archeologica di Nora z tych czasów pozostało natomiast  bardzo niewielkie: ruiny świątyni kartagińskiej bogini Tanit oraz punickiego cmentarza  (tzw. tofet, to tu znaleziono Stele).
 
ruiny świątyni Tanit

 

Kolonia rzymska

Zdecydowanie więcej śladów w Norze pochodzi z czasów rzymskich, gdy to po wygranych wojnach punickich Rzymianie zaczęli kolonizować dawne fenickie miasta. Najważniejszym z owych śladów jest kompleks term, z których to Nora była wówczas szeroko słynna. Do dziś przetrwały ruiny czterech: Terme di Levante, Piccole Terme, Terme a Mare i Terme Centrali.   



Poza tym można tu zobaczyć oczywiście też takie klasyczne rzymskie budowle jak Foro Romano, Amfiteatr czy Teatro Romano (jedyny na Sardynii i na tyle dobrze zachowany, że wciąż aktywny, bo w lecie odbywają się tu różne spektakle czy koncerty).

Teatro Romano

Tempio di Esculapio

  Można też popodziwiać kunsztowne antyczne mozaiki...

 

....a tak w sumie to wystarczy zwyczajnie poprzechadzać się pomiędzy wykopaliskami, by - w atmosferze  morskiej bryzy na twarzy i stad dzikiego ptactwa, które prawie zawłaszczyło sobie owe ruiny - dać się oczarować niezwykłej, przenoszącej w czasie aurze tego miejsca.
 

 
 

Czy Nora to Atlantyda?

W szczycie swej świetności Norę zamieszkiwało ok. 8 tysięcy mieszkańców. Wraz z upadkiem Cesarstwa Rzymskiego i najazdami Wandalów w  V wieku n.e  miasto zaczęło podupadać na znaczeniu, zaś po najazdach arabskich piratów w VIII wieku zostało kompletnie opuszczone. Później zaś - na skutek stopniowego wchodzenia morza w ląd -  częściowo zatopione.  To także stąd wzięła się niedawna koncepcja włoskiego dziennikarza Sergio Frau, że to te tereny mogą być mityczną platońską Atlantydą. Prawda czy nie, Nora jest ze wszech miar miejscem godnym odwiedzenia.

Informacje praktyczne: 

  • Jak dotrzeć do Nory transportem publicznym: Z dworca ARST w Cagliari autobusem dojechać do Puli (ok. godzina drogi). Stąd w sezonie można znaleźć turystyczny busik do Nory. Z Puli można także dojść na piechotę (to kilka km dość prostą drogą, a przy okazji przejdziemy obok popularnej plaży i słynnego kościółka Sant Efisio, spod którego to co roku początkiem maja wyrusza słynna procesja Sant Efisio kończąca się w Cagliari). 

 

  •  Godziny otwarcia i ceny biletów: area archeologica jest otwarta codziennie od godz 9 do zachodu słońca (czyli do mniej więcej 20 w lecie i do 17 w zimie). Koszt biletu normalnego - 8 euro  (2022 rok).

poniedziałek, 13 czerwca 2022

Al Bano & Romina Power - miłość jak z musicarella

Dawno temu pisząc ogólnie o włoskich musicarelli obiecywałam specjalną notkę poświęconą tym z udziałem Al Bano i Rominy Power. Ich związek narodził się bowiem właśnie na planie musicarella, potwierdzając po raz kolejny tezę, że czasami życie dostarcza scenariuszy 'jak z filmów' ;)

 

Ona bogata, on biedny, czyli klasyczny filmowy mezalians

Losy Al Bano (czyli Albano Carrisiego) to klasyczna historia 'od pucybuta do milionera'. Syn biednego apulijskiego wieśniaka, podobnie jak wielu innych Włochów z południa postanowił poszukać szczęścia w wielkim mieście na północy kraju.  Zanim w Mediolanie  'został odkryty' przez Adriano Celentano, imał się przeróżnych, często fizycznych prac. Jego pierwszy wielki przebój nosił tytuł 'Nel sole'  i taki też tytuł (zgodnie z wszelkimi zasadami musicarelli) nadano filmowi muzycznemu, na planie którego to Albano spotkał Rominę. 

Romina Power miała wówczas zaledwie 16 lat. Dla urodzonej w Los Angeles bogatej córki hollywoodzkich aktorów: Tyrone'a Powera i Lindy Christian, pochodzenie Albano nie stanowiło żadnego problemu. Dla jej rodziny jednak już tak. Ich obiekcje jednak na nic się zdały. Para wkrótce się pobrała (sprawę przyspieszyła ciąża Rominy), a ich największe sukcesy miały dopiero nadejść.

Po 'Nel sole' (a przed rozpoczęciem ich wielkiej muzycznej kariery jako duetu) Romina i Albano zagrali wspólnie jeszcze w 5 musicarelli. Wszystkie można obecnie znaleźć na Netflixie. 

 

Nel sole (1967) & L'oro del mondo (1968)

Ubogi Carlo ciężko pracuje, żeby móc pozwolić sobie na studia. Przed pochodzącymi z zamożnych rodzin kolegami ze studiów (a zwłaszcza przed wyraźnie zainteresowaną nim Loreną) ambitny chłopak udaje jednak bogatego biznesmena. Brzmi dziwnie znajomo? Tak jak pisałam w poprzedniej notce piosenkarze-gwiazdy musicarelli grali w nich bardzo często po prostu siebie i dokładnie taką obsadę 'po warunkach' mamy też tutaj.  Dla mnie największym odkryciem i atutem tego bezpretensjonalnego filmu jest natomiast słynny komediowy duet Franco i Ciccio (grają kumpli pomagających Carlowi w całej tej maskaradzie)
Oto migawki z filmu wraz z tytułowym hiciorem w tle:
 
 
Rok po pierwszej części powstała kontynuacja filmu, w której to ktoś próbuje wejść między zakochanych młodych i zdyskredytować Carlo. 

Pensando a te (1969)

Al Bano to znów Carlo, ale tym razem gra - che sorpresa - piosenkarza^^ Ponieważ przymierza się do podbijania amerykańskiego rynku (czyli wielkiego tournee po USA) postanawia - wraz ze swoim menedżerem - wziąć dodatkowe lekcje angielskiego. Lekcje, aczkolwiek z mojej perspektywy wielce zabawne, nie kończą się jednak dla Carlo najlepiej, albowiem doprowadzają do kryzysu w jego małżeństwie.  Tak, bo w tym filmie Romina gra jego żonę! I nawet mają już dziecko:D Wątek małżeński jest jednak - też chyba żadne zaskoczenie - irytująco regresywny.
 

Il suo nome è Donna Rosa (1969) & Mezzanotte d'amore (1970)

Mezalians jeszcze inaczej.  Wdowiec próbuje wydać swoją córkę (w tej roli Romina) za syna bogatej hrabiny (tytułowej Donny Rosy) Ale cóż, kiedy młoda dziewczyna zamiast myśleć praktycznie zakochuje się na Capri w... facecie od łódek (w tej roli oczywiście Al Bano). No mezalians jak nic. Niestety, mimo całej mojej sympatii do grającego tu ojca Rominy Nino Taranto, to chyba najnudniejszy film Al Bano i Rominy. Na dodatek z jednym z najbardziej irytujących dziecięcych aktorów ever! Z trudem dooglądałam do końca, po sequel już nawet nie sięgnęłam.


Angeli senza paradiso (1970)

Po najsłabszym pora na mój ulubiony film Al Bano i Rominy. Zadecydowały o tym nie jakieś wielkie walory artystyczne tego filmu, ale poziom fantazji jego twórców.  Wyobraźcie sobie bowiem Al Bano w roli... młodziutkiego Franciszka Schuberta! Gdy utalentowany ale ubogi muzyk zostaje zatrudniony jako nauczyciel muzyki dla pewnej bogatej panny z dobrego domu między nim, a jego uczennicą rodzi się uczucie. Oczywiście jest to klasyczna miłość romantyczna - niemożliwa, ale dająca przyszłemu wielkiemu twórcy inspirację na resztę życia. Wszystko w pięknych kostiumach i wnętrzach z epoki. No jak mogłabym się oprzeć? ^^




 

niedziela, 30 stycznia 2022

Turyn dla kinomaniaków - Museo Nazionale del Cinema

 

Z czym kojarzy się powszechnie Turyn? Oczywiście z przemysłem  - zwłaszcza motoryzacyjnym, wszak to ojczyzna Fiata. Ze znajdującym się w tutejszej katedrze słynnym Całunem Turyńskim. No i jeszcze z drużyną Juventusu. Czy zatem italomaniak, którego nie interesuje ani motoryzacja ani sport, ani też nie jest specjalnie religijny ma tu czego szukać?  Większość zapewne sądzi, że nie bardzo. I wybiera inne miasta. Mediolan, Weronę, Wenecję itp.... by pozostać tylko przy północy Włoch. I wiecie co? To błąd. Olbrzymi.  Sama się o tym przekonałam dopiero niedawno, ponieważ trafiłam do Turynu bez specjalnego przekonania, a wyjechałam absolutnie zakochana - z głębokim poczuciem, że 3 dni, które tu spędziłam to zdecydowanie za krótko i muszę tu jeszcze koniecznie wrócić. A nie byłam ani w muzeum motoryzacji, ani w muzeum Juventusu, a do Duomo z całunem weszłam tylko dlatego, że było po drodze:D

Co mnie zatem zauroczyło w Turynie? Przede wszystkim niezwykły klimat, atmosfera tego miasta - z jednej strony bardzo eleganckiego, zdecydowanie królewskiego (wszak to wielowiekowa siedziba dynastii sabaudzkiej, której to w dużej mierze zawdzięczamy powstanie Włoch jako zjednoczonego państwa), ale w takim nie przytłaczającym stylu. Gdybym miała użyć swojskiej polskiej metafory - Turyn to raczej Łazienki niż Wilanów ;) Eleganckie zabytkowe budynki sąsiadują zatem z zacisznymi parkami i przynajmniej w centro storico w ogóle nie odczuwa się specjalnie takiego 'pędu' wielkiego miasta jak powiedzmy choćby w Mediolanie.   

Nie chcę tu jednak opisywać wszystkich atrakcji Turynu, bo i z częścią jeszcze nie zdążyłam się wcale zapoznać  (np. przeprowadzić porządnej degustacji słynnej tutejszej czekolady:D Szczęśliwie byłam przynajmniej w muzeum Lavazzy, które to  bardzo gorąco też polecam!). Jako namiętna kinomaniaczka, która poznaje Włochy także poprzez kinematografię tego kraju, chciałam skupić się na turyńskim Museo Nazionale del Cinema, czyli Narodowym Muzeum Kina. 


 Historia turyńskiego Muzeum Kina

Skąd 'narodowe muzeum kina' właśnie w Turynie? Ano stąd, że - co nie jest specjalnie znanym faktem - podobnie jak to Turyn był pierwszą stolicą zjednoczonych Włoch  (tylko przez kilka lat, ale zawsze!), to także Turyn był pierwszą stolicą włoskiego przemysłu filmowego (słynna rzymska Cinecitta to dopiero lata 30., czasy rządów Mussoliniego). To w dużej mierze tutaj rodziły się pierwsze, jeszcze wówczas nieme, włoskie produkcje filmowe. Dlatego też otwarte w 1958 roku muzeum w Turynie dokumentuje rozwój kina włoskiego od samego początku, od pierwszych ruchomych obrazów aż do dziś. Te najstarsze (w wielu przypadkach naprawdę unikalne) zbiory zawdzięczamy w głównej mierze Marii Adrianie Prolo, która zaczęła je gromadzić już od 1941 roku. Po śmierci tej niezwykłej kobiety zadanie opiekowania się zbiorami przejęła utworzona fundacja nazwana jej imieniem. Przez  lata muzeum mieściło się w różnych miejscach, by w końcu w 2000 roku trafić do równie niezwykłego budynku -  Mole Antonelliana to bowiem architektoniczny symbol miasta  i najwyższy ceglany budynek w Europie (notabene budowany jako synagoga, ale w praktyce nigdy się nią nie stał:D).

 

Kino ruchomych obrazów

Zwiedzanie muzeum rozpoczyna się zatem od obszernej części poświęconej rozwojowi 'ruchomych obrazków': od  teatru cieni i laterna magica (ta część zresztą bardzo kojarzyła mi się z cudownym Museo del Precinema w Padwie) po pierwsze kamery i projektory filmowe.

Jedną z największych atrakcji w części poświęconej kinu niememu jest rekonstrukcja słynnego wjazdu pociągu z filmu braci Lumiere. Zasiadamy bowiem na ławeczce przed ekranem, na którym odtworzona zostaje właśnie owa scena, ale na koniec ekran zostaje podniesiony i wyjeżdża na nas prawdziwa lokomotywa!


Można  też obejrzeć, jak wyglądały pierwsze plakaty filmowe (i przekonać się, że golizna od zawsze była traktowana jako jedna z dźwigni handlu:P) 

Wreszcie przechodzimy do głównego hallu muzeum - ta naprawdę olbrzymia hala ma kilka poziomów, a góruje nad nią pochodząca ze słynnego niemego filmu „Cabiria” Pastrone z 1914 roku rzeźba filmowego Molocha:



Jak powstają filmy

Przechodząc z pomieszczenia do pomieszczenia zapoznajemy się ze specyfiką różnych gatunków filmowych: w  jednym pomieszczeniu mamy np. westerny, w innym kino autorskie, animowane czy kino absurdu.


Nie brak i słynnych filmowych artefaktów - ten przegląd kultowych filmowych masek w kontekście aktualnej pandemicznej sytuacji  jakoś szczególnie mnie rozbawił :D
 
  
 
Pnąc się  kolejnymi poziomami i schodami w górę hali poznajemy kolejno coraz nowszą historie kina: masa plakatów filmowych wiszących nad głównym korytarzem sąsiaduje z zaułkami poświęconymi bądź poszczególnym etapom produkcji filmu (czyli np. reżyserii, montażowi czy charakteryzacji - to podobnie jak w Cinecitta), bądź filmowym pamiątkom (vide np. plan Gattopardo):

 
Kino włoskie sąsiaduje tu ze światowym, ja bardziej tropiłam to pierwsze:  


Choć nie da się ukryć, że wszelkie polskie akcenty sprawiały mi szczególną frajdę: 

 

 

I wystawa specjalna

Gdy po ponad 3 godzinach wychodzę z budynku mam głębokie poczucie niedosytu - można tam spędzić dużo więcej czasu. Ale czeka mnie jeszcze jedna niespodzianka - otóż na okalającym Mole ogrodzeniu znajduje się specjalna czasowa wystawa plakatów. I to JAKICH plakatów! Zobaczcie sami jakie artystyczne cudeńka!