sobota, 22 września 2018

Bergamo: między Città Alta a Città Bassa

Zanim nowe posty z pięknej Apulii wspomnienie mojej wycieczki na włoską północ sprzed czterech lat (szkoda, że nie zrobiłam podobnych notatek z o rok późniejszej Toskanii...)

Gdy zaczęłam planować swoją wyprawę, zapytałam mojej lektorki włoskiego, jakie może mniej popularne miasto jest godne odwiedzenia. Bez namysłu odparła, że Bergamo. Zaraz potem okazało się, że Ryanair do Mediolanu ląduje tak naprawdę na lotnisku w Bergamo;) To przypieczętowało sprawę. Wylądowałam późnym popołudniem, szybko (autobusem miejskim) dotarłam do centrum i na swój nocleg, po czym postanowiłam jeszcze tego dnia ruszyć na oglądanie owej słynnej miejscowej Città Alta, czyli położonej bardzo na wzgórzu starówki. Do której można dotrzeć tym samym 'lotniskowym' autobusem (bilet 24-godzinny jedyne 5 euro) albo.. funiculare, czyli kolejką ;) (też w cenie biletu na komunikację miejską).

Po lewo owa kolejka, powyżej jej stacja.

A oto samo - okolone murami - Città Alta, z wąskimi brukowanymi uliczkami i zabytkowymi kamieniczkami (w międzyczasie zapadł już zmierzch, więc mogłam pooglądać też, jak wygląda oświetlone miasto;))
Piazza Vecchia, czyli centralny plac starówki. A poniżej katedra.

Na tym jednak tego dnia zakończyłam, resztę (w tym podziwianie panoramy Città Bassa ze wzgórza) zostawiając na następny poranek. Rano poćwiczyłam włoski z moim gospodarzem (ta radość w oczach 'zwykłych' Włochów, kiedy orientują się, że rozumiesz ich język - i nie muszą się silić na, niespecjalny zwykle, angielski - bezcenna^^. Gospodarz całe śniadanie opowiadał mi o różnych rzeczach - w tym wrażeniach ze swej wycieczki do Krakowa - podczas gdy Niemców obok spytał tylko po angielsku czy chcą kawę - i jaką - i tyle;)), po czym wróciłam do Città Alta. Z przepyszną, sprzedawaną na wagę, pizzą (podaną nie tylko na tacce, ale i na pergaminie, dzięki któremu oliwa za chwilę nie przeciekła mi na ręce:P A i jeszcze dodatkowo z kawałkiem focacci gratis;)) poszłam do pobliskiego parku zjeść przy wspaniałej panoramie Città Bassa.
Potem przeszłam jeszcze raz przez starówkę:
Po lewo Palazzo Nuovo z uznaną biblioteką historyczną w środku.
I... wjechałam kolejnym funicolare jeszcze wyżej - na San Viglio. Gdzie były jeszcze wspanialsze widoki i duuużo zieleni;)
Mogłabym tam siedzieć długo, ale trzeba było wracać na pociąg.  Do Werony;)

Pomiędzy kolejnymi miastami przemieszczałam się wyłącznie pociągami (przeważnie regionalnymi) -  z dużą zresztą przyjemnością. Są fajne, niedrogie i często kursują. No i lepiej się podziwia lokalne widoki z okien pociągu niż np z autobusu. A po drodze 'wyhaczyłam' m. in. takie:
Takich 'powitalnych' murali było więcej;)
Drzewa 'pod wymiar' w okolicy dworca w Brescii (gdzie miałam przesiadkę)
 
Muszę jeszcze wspomnieć, że z zaskoczeniem stwierdziłam, iż w okolicach Bergamo i Brescii mieszka sporo ciemnoskórych osób (w pociągach było ich chyba więcej niż 'białasów'). Teraz już lepiej rozumiem, skąd pracujący w mojej ulubionej lokalnej kebabowni Turcy mogli znać tak dobrze akurat włoski;)

A o mieście nie tylko (na szczęście:P) Romea i Julii będzie następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz