czwartek, 3 sierpnia 2017

I belli borgi bianchi della Valle d'Itria, czyli piękne centra storica Locorotondo i Martiny Franki

Jakiś czas temu pisałam, żeby w drodze do Alberobello nie przegapić wcześniejszych Grotte di Castellana. Teraz okazuje się, iż także za stacją od słynnych trulli znajdują się mniej popularne, a moim zdaniem ciekawsze miejscowości. Na zwiedzenie w ostatniej chwili Locorotondo i Martina Franca (stacja końcowa pociągu 'do Alberobello') naprowadził mnie wspominany już w poprzednim poście Lonely Planet. Pięć najpiękniejszych centro storico w Puglii to jego zdaniem: Lecce, Ostuni, Vieste i właśnie dwie miejscowości, o których będzie dzisiaj. Musiałam sprawdzić, czy mają rację. Mają. Zobaczcie sami :)
Na początek centro storico  ciut większej (niecałe 50 tys mieszkańców) Martiny Franki:
Brama miejska... (przed zjednoczeniem Włoch Martina była całkowicie otoczona murami miejskimi)
 
  
 
 
 
 
 
Ryneczek...czyli Piazza Plebiscito i poniżej Basilica di San Martino
 
 

Piękne, prawda? Myślałam, że po tych widokach 14-tysięczne Locorotondo (słynne już w średniowieczu ze swych winnic) mnie już niczym nie zachwyci. Myliłam się:) Niby to samo: dużo bieli, zieleni, kwiatów.. ale wciąż urzeka :)

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

W takim miejscu mieszkać, po takim spacerować codziennie... Marzenia...

środa, 26 lipca 2017

Miasteczka na wybrzeżu półwyspu Gargano: Rodi Garganico, Peschici, Vieste

To trochę przewrotne, iż rejon dość bliski miejscu mojego erasmusowego pobytu (i będący wizytówką półwyspu) zwiedziłam dopiero na samym końcu (nie licząc znaczy Monte San Angelo). Ale po prostu najpierw czekałam z odwiedzinami wybrzeża na prawdziwe lato a potem... potem jeszcze zeszło;)
Bazą noclegową stało się Rodi Garganico: najstarsza ponoć osada na półwyspie, położoną -  a jakże  na wzgórzu i skale. Malutka mieścina, w której poza plażowym sezonem zapewne nic się nie dzieje, a i w sezonie niewiele. Ale oczywiście, jak to na południu Italii - wieczorem tłum wylega na starówkę na obowiązkowa passegiatę:) Po okolicy udekorowanej nie tylko od święta. Tego będzie mi brakować w  Polsce...


Oczywiście jak na miejscowość turystyczną z tradycjami przystało można było podegustować i kupić masę produktów lokalnych:


Miasteczko ma też port:

 
Podobnie malutkie Peschici (którego nazwa frustruje mnie, bo za cholerę nie mogę się jej nauczyć poprawnie wymawiać:/) to jeszcze więcej wspinania się. Różnica jest też taka, że jest bardziej białe (znaczy wapienne), ma więcej uroczych uliczek, no i zamek (hmm... w zasadzie jego resztki)


Na koniec najbardziej znany kurort czyli Vieste. Troche się bałam, że poza plażami i tłumami turystów nic tam nie będzie, ale na szczęście Lonely Planet miało rację, że Vieste ma jedno z najpiękniejszych centro storico w Apulii!

 
 
 
...ale do zamku wejść nie można, bo jest obiektem wojskowym! :O

Nie udało mi się też zobaczyć trabucchi... :(